Rozdział XI

385 42 2
                                    

Jonghyun zaczął się przebudzać. Było mu bardzo niewygodnie. W końcu, po długiej walce ze sobą otworzył oczy. Ku jemu zaskoczeniu leżał na kanapie. Gdy obrócił się na bok zauważył jakiegoś mężczyznę. To go aż tak nie zdziwiło, gdy zobaczył, że ma na sobie tylko bokserki. Jong zaczął wrzeszczeć, aż nieznajomy się obudził.
-C-co się dzieje?-zapytał zaspany.
-Wypad z mojego domu! Co ty tu robisz!? Wynoś się!
-Nie pamiętasz misiu?
-Jak ty mnie nazwałeś!? Tak ma prawo do mnie mówić tylko i wyłącznie mój chłopak! A ty nim na pewno nie jesteś! WYPAD!!
-Jeszcze się zobaczymy, kochanie.
Słowa nieznajomego przekroczyły granicę. Jonghyun chwycił Key'a za koszulkę i dosłownie wyrzucił go przez okno. Tak, w samych bokserkach z drugiego piętra. Ku zdziwieniu gospodarza, nic mu się nie stało. Gdy zobaczył, że nieznajomy mężczyzna opuścił jego terytorium, odetchnął z ulgą. Dobiero teraz poczuł okropny ból głowy. Nie pamiętał co robił wczoraj. Mimo to ubrał się i poszedł szukać Taemina. Zdziwiło go, że młodszy, jak
każdego ranka, nie wbiegł do pokoju wołając, że śniadanie już gotowe. Pierwszym miejscem do którego poszedł była sypialnia. Może mały po prostu zaspał. Jego przypuszczenia nie były trafne. Pościel była złożona i nieruszona od wczoraj. Następnym miejscem była kuchnia. Niestety tam też go nie było. Jonghyun posprawdzał wszystkie pokoje. Nigdzie nie było Taemina. Ostatnim miejscem, i trochę niedorzecznym, był garaż. No ale lepiej sprawdzić wszystkie miejsca, nim się na policję zadzwoni. Jong pełen obaw poszedł w kierunku drzwi. Niepewnie je otworzył. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak samo. Prócz lekko przymkniętych drzwi samochodu. To zdziwiło Jong'a. Zawsze zamykał wszystkie drzwi. Ostrożnie podszedł i zauważył tam śpiącego Taemina. Cały drżał z zimna. Mężczyzna zaczął budzić ostrożnie małego. Niestety on ledwo kontaktował. Zdołał wydusić z siebie tylko ciche:
-Gorąco Hyung.
Jonghyun przyłożył rękę do czoła Taemina. Było całe gorące. Chłopiec musiał się rozchorować leżąc w tym zimnym garażu. Młodszy miał całą mokrą koszulkę i czoło też.
-Taemin! Od kiedy tak leżysz?-próbował bezskutecznie pytać
-H-hyung, słabo mi - wydyszał.
Mężczyzna okrył młodszego ciepłym kocem i pojechał do szpitala. Gdy był już na miejscu chwycił go na ręce i pobiegł do budynku. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Taemin'owi może się coś stać. Zwłaszcza, że to przez niego. Ta mała osóbka leżała teraz na jego rękach oddychając ciężko. Z każdą chwilą wyglądał coraz gorzej. Mokra już koszulka nie dawała ciepła, wręcz przeciwnie, to przez nią m.in. z Taemin'em było jeszcze gorzej.
-Panie doktorze! Szybko!- zaczął wołać Jong.
-Hm? Co się stało!? Proszę za mną!
Interwencja lekarza na szczęście przebiegła szybko. Profesionalnie zajęli się młodym. Jonghyun oczywiście cały czas czuwał przy łóżku Taemina. Po jakiś 3 godzinach chłopiec zaczął się wiercić.
-Taemiś!?-zerwał się Jong.
-C-co się...
-Wszystko dobrze. Bardzo przepraszam.
-Idź sobie. Nie chcę Cię znać.
-Ale...
-Wyjdź.
-Ehh...dobrze.
Jonghyun, mimo tego jak potraktował go młodszy, usiadł przed jego salą. Rozumiał zachowanie Taemina. To przez niego on tu jest. Niedość, że złamał obietnicę, to sprawił, że chłopiec cierpi. Po nocy do pokoju wszedł lekarz. Gdy upłynęło kilkanaście minut wyszedł. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Dzień dobry panie Kim. Mam dobrą wiadomość. Taemin'a już opuściła gorączka. Powoli odzyskuje siły.
-Tak!? Bardzo dziękuję panie doktorze!
-Proszę do niego zajrzeć. Aha! Zapomniałbym. Zrobiliśmy badania DNA. Okazało się że...

************
I tym zakończę ten rozdział... Jak myślicie, Jong będzie miał dziecko czy nie?

You're my sweet slave | Yaoi | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz