Rozdział VIII

3.6K 237 63
                                    

Rozglądam się po sali. Zaklęcie zostało rzucone w pierwszą osobę jaką Voldemort zobaczył. Ofiarą jest Puchonka z szóstego roku.

Wściekły Lord stoi w drzwiach do sali. Nie spodziewał się mnie tutaj to jasne. Tylko dlaczego tak bardzo się denerwuje i zabija niewinne osoby?

Nauczyciele podeszli do zmarłej dziewczyny. Tylko dyrektor został żeby w razie kolejnego ataku mógł pomóc.

Nikt nie wie co robić. Każdy z nas przygotowany był na atak, ale nie w taki sposób. Mieliśmy w większości walczyć na błoniach. Nie w zamku! Hogwart miał zostać nie naruszony.

- Crucio!

Syk Czarnego Pana rozbrzmiewa w Wielkiej Sali. Zaklęcie miało zwalić mnie z nóg, lecz nie podziałało. Macham zwinnie różdżka i odpycham je tego, który je rzucił. Lord nie mogą się w żaden sposób obronić, ponieważ nie wiedział co chcę zrobić, jak najszybciej deportował się z zamku.

- Auuu! - krzyk jednego ze śmierciożerców przeszył gęste powietrze. Resztę sług Voldemorta poszła w jego ślady i uciekła za nim.

- Mamy chwilę czasu. Zabezpieczyć zamek! - profesor Dumbledore wziął sprawę w swoje ręce. Uczniowie wykonali moje polecenia jakie im wcześniej dałam.

- Szósty i siódmy rok, za mną! - krzyczę i wychodzę z zamku. Wszystkie domy ruszyły. Nikt się o nic nie pyta, nie mówi, nie rezygnuje. Każdy chce w jakiś sposób pomóc.

Szliśmy na błonia, koło jeziora, chatki Hagrida oraz Zakazanego Lasu. Klasy ustawiam w różnych odstępach. Ostatni szli już tylko na boisko.

- Stoicie na swoich miejscach i próbujecie obronić zamek oraz swoich przyjaciół- mówię do ostatniej grupy, czyli siódmej klasy Slytherinu.

Ustawiłam wszystkich i wracam do zamku. Ja bronić będę tych murów, które razem z trojegiem moich przyjaciół budowaliśmy ponad tysiąc lat temu.

W moich myślach był wielki harmider. Niby to Harry powinien zabić Lorda Voldemorta, lecz to ja jako Salazara Slytherin, której on jest dziedzicem, powinna go wykończyć. Zobaczę jak sprawa potoczy się, gdy Potter pojedzie do Lasu na spotkanie z Czarnym Panem. Jeśli przeżyje i będzie w stanie wykończyć go, dam mu wolną rękę. W innym wypadku, zabijam naszego wielkiego wroga.

Staję na środku dziedzińca i czekam na pierwszy znak od Dumbledore'a. On jest tu dyrektorem i on wydziela zadania. Pomogę mu jeśli będzie chciał. Tak jak zrobiłam to w Wielkiej Sali, aczkolwiek na razie radzi sobie sam.

Inny nauczyciele również gromadzą się na palcu. Żaden z nich nie przekracza ani na krok linii, na której ja stoję. Nie wiem czy to ze względu na bezpieczeństwo czy może na brak odwagi.

- Salazara! - słyszę głos Pottera i odwracam się do niego. - Co mam robić? On kazał mi przyjść do..

- Idź- mówię. Chłopak tylko kiwa głową i kieruję się w odpowiednie miejsce.

Nawet trochę mi go szkoda. Zginie to pewne. Mimo tego iż poprzez zaklęcie uśmiercające w Harry'm ma zginąć tylko horkruks, Lord rzuci je jeszcze raz. Przed nami, aby pokazać, że Wybraniec jest martwy.

Rozglądam się wokół. Armia chroniąca szkołę stoi na drodze prowadzącej od bramy. Uczniowie są w wyznaczonych dla nich miejscach, a ciało pedagogiczne stoi w różnych miejscach przed zamkiem. To bardzo dziwny widok. Nie widziany tutaj od lat. Nagle przypomina mi się pewna rzecz, którą trzeba wykonać zanim przyjdzie do nas Lord i jego słudzy.

- Czas stop - mówię i wszystko natychmiast staje. Wszystko poza mną. Tylko osoba wypowiadająca te słowa może normalnie się poruszać.

Szybkim krokiem wchodzę do zamku i biegnę w stronę łazienki dziewcząt na pierwszym piętrze.

Otwieram wejście do Komnaty Tajemnic i skaczę w dół. Przechodzę gruzy, docierając w końcu do drzwi z dwoma wielkimi wężami.

- Otwórz się!

Drzwi rozsuwają się. Wchodzę do Komnaty Tajemnic nie mogąc uwierzyć, że jestem tutaj po ponad tysiącu latach.

Nic się nie zmieniło. Tylko Bazyliszek nie żyje. Moje ulubione zwierzątko.

Wzrokiem szukam tajemnych drzwi, które prowadzą do Komnaty Zmiany Wydarzeń. Tam cała nasza przyszłość została zapisana na kartach. Mój dziedzic powinien ją odszukać, zmienić losy Hogwartu. Na lepsze, nie na gorsze. I nie chodzi mi o wytępienie szlam.

Biorę do ręki kartkę, którą zapisaliśmy my, założyciele Hogwartu, zanim odeszliśmy ze szkoły lub świata.

Ja, Godryk, chciałbym, aby ta szkoła nigdy nie wyrzuciła dzieci mugoli, nawet jeśli, któryś z dyrektorów będzie tego pragnął. Tak nie może się stać!

Ja, Rovena, chcę, by nikt nie splamił dobrego honoru i sławy Hogwartu. Każdy z uczniów będzie pracował na dobre imię szkoły.

Ja, Horacy, pragnę tylko żeby uczniowie nie zapomnieli jaki trud włożyliśmy w zbudowanie i wzniesienie tego zamku.

Ja, Salazara dopilnuję każdej waszej prośby, dalszego też staję się nieśmiertelna oraz żadne zaklęcie na mnie nie działa.

Godryk od zawsze mi mówił, że nie powinnam tego robić. Nawet jeśli chcę dotrzymać im słowa, zawsze mogę zmienić moją przysięgę. I zrobię to jak tylko zabije Voldemorta!

Zamykam Komnatę Tajemnic i wychodzę na plac.

- Czas start!

Wszystko z powrotem rusza. Będę musiała powiedzieć tacie oraz profesorowi Dumbledore'owi jaki mam plan. Pewnie żaden z nich nie zgodzi się na to, ale cóż innego mogę począć.

Słyszę kroki za sobą, dlatego odwracam się i widzę zmierzającą ku mnie Minewrę.

- Rockell, zaczęło się!

***

Hej!

Trochę krótszy niż zwykle, ale bardzo chciałam wam go dodać.

Mam pewne pytanie. Chcielibyście żebym napisała dalsze losy w Hogwarcie po śmierci Voldemorta? Dodałbym tam ciekawy szczegół, jakim jest Turniej Trójmagiczny?
Oczywiście kilka osób musiałoby nie umrzeć wcześniej, ale to da się zrobić. To jak?

Napiszcie czy wam się podoba, a jeśli tam to czy główną bohaterka ma być:

Hermiona Granger

Ginny Weasley

Inna bohaterka, którą stworzę.

Czekam na wasze komentarze!

Buziaczki ;**

Córka Severus'a Snape'a 2 /  Być potęgą || H.P. S.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz