Rozdział IX

3.4K 231 51
                                    

Szybko kieruję wzrok na błonia i widzę wielką falę sprzymierzeńców Czarnego Pana zmierzających prosto na nas. Nie przebiją oni ochrony otaczającej zamek, a na pewno nie w bliskim czasie.

Uczniowie wznoszą różczki. Wrogowie po drugiej stronie robią to samo i zaczynają biec. Pierwszy z nich wbiega na błonia i.. zamienia się w proch. Reszta staje i zaczyna gorączkowo myśleć.

Zakazany Las nagle rozświetla zielone światło. To się właśnie stało. Lord Voldemort zabił w Harry'm jego własnego horkruksa. Stworzonego przypadkiem, ale jednak.

Jeśli Czarny Pan przyjdzie tutaj i zechce pokazać wszystkim, że Harry zginął, rzucając po raz drugi na niego zaklęcie uśmiercające, sama go zabiję.

Zaczęło się. Te słowa przewijają mi się przez myśl cały czas. Śmierciożercy zaraz przełamią ochronę. Będziemy musieli walczyć.

W oddali widać zmierzających ku zamku, dementorów. Ochrona została złamana. Wszyscy dostają się na tereny Hogwartu. Uczniowie zaczynają walczyć, a ja wybiegam na przeciw dementorom.

- Expectro Patronum!

Wypowiadam te słowa i nagle dzieje się coś dziwnego. Z mojej różdżki oprócz wielkiego węża, wybiega lew, borsuk oraz kruk. Wszystkie zwierzęta rozpraszają dementorów, którzy uciekają i przestają nadlatywać.

Zaklęcia latają w różną stronę. Trzeba uważać, żeby przez przypadek nie oberwać którymś. Ode mnie wszystko się odbija, dlatego też zakrywam swoim ciałem innych. Nagle przypominam sobie o spotkaniu mojego taty z Voldemortem i pędzę w odpowiednie miejsce.

Docieram tam szybko. Słyszę urywki rozmowy, ale nie słucham ich zbytnio, dopiero kiedy padają te słowa..

- Dlatego będę musiał cię zabić, Severusie - zimny głos Voldemorta dociera do moich uszu, a ja wchodzę do pomieszczenia i spoglądam na niego ze złością.

- Nie. Nie zabijesz go. - mówię, a Czarny Pan śmieje się. Jednak gdy wychodzę z mroku, ucicha i wpatruję się we mnie z niedowierzaniem. - Tak, to ja. I nie pozwolę aby zabił ważna dla mnie osobę.

- Na pewno? - złość, którą buzuje w moich żyłach daje o sobie znać. Kiwam delikatnie głową i wyciągam rożdżkę z kieszeni płaszcza.

- Przygotuj się- syczę do Lorda, a ruchem głowy pokazuje, aby tato wyszedł z pocieszenia. - Crucio!

Czarny Pan odbija zaklęcie, które uderza w ścianę i rozstrzaskuje ją. Włączamy przez chwilę, ale kiedy Voldemort widzi, że nie da sobie rady i powoli traci siły, ucieka jak największy tchórz!

Wychodzę z różdżka w ręce i podchodzę do taty. Przytulam się do niego jakby nigdy nic się nie stało, a wokół nas nie rozgrywa się walka.

Uratowałam go i to jak na razie się liczy. Tylko to. Uśmiecham się do niego i powoli odchodzę.

- Dziękuję- mówi tato i odwzajemnia uśmiech. - Idziemy włączyć?

- Tak - odpowiadam natychmiast - Zaraz trza będzie uratować Pottera.

- Dlaczego?

- Horkruks w nim zginie, ale Czarny Pan dalej ma za dużą moc, by Harry mógł go pokonać. A Potter musi żyć. Tak.. - tłumaczę na szybko tacie i wybiegam z pomieszczenia, biegnąc prosto do Wielkiej Sali.

Za sobą słyszę kroki Severus'a. Wiem, że on pewnie nic z tego nie rozumie, ale ważne jest to żeby mi pomógł. Przyśpieszam nie wiedząc ile mam jeszcze czasu. Drzwi są otwarte, ale nie dochodzi z nich żaden odgłos. Wchodzę do środka i widzę Harry'ego leżącego na ziemi, nad którym pochyla się Dumbledore. Voldemort stoi kilka kroków dalej, a na jego twarzy krąży coś w rodzaju uśmiechu.

- O, zobaczcie kto zaszczyca nas swoją obecnością- mówi nagle Czarny Pan i wskazuję na mnie ręką. - Uratowałaś Severus'a, ale Pottera już nie.

- On żyje- warczę i spoglądam na dyrektora, który daje mi znak, że to prawda.

Voldemort zaczyna się śmiać, lecz to nie przypomina śmiechu, a syk. Wpatruję się w niego i jego węża. Czekam do chwili, aż ktoś zabije pupila i wtedy zakończę cała wojnę.

Widzę jak zza pleców Lorda wyłania się postać chłopca z mieczem Godryka. Jeszcze jeden krok i nie będzie węża, a potem całego zła. Muszę odwrócić uwagę Voldemorta.

- Tom, próbowałeś kilka razy zabić Harry'ego i myślisz, że teraz ci się to udało? - pytam i unoszę jedną brew. Kontem oka widzę jak miecz zatapia się w ciele węża. Lord upada na kolana i łapię się w miejsce gdzie powinno być serce.

- NIEEEEEE! - jego krzyk odbija się od ścian i przenosi echem po całym zamku. Delikatnie uśmiecham się. Zaraz stanie się to no co wszyscy czekamy.

Oczy wielu uczniów jak i nauczycieli utkwione są we mnie i mężczyźnie. Wyciągam rożdżkę z kieszeni i trzymam ją w pogotowiu.

- Udowodnić ci? - słyszę syk Voldemorta, który tylko ja rozumiem. Czekałam na tą chwilę.

- Oczywiście- odpowiadam mu w ten sam sposób i wyczekuję jego ruchu.

- Avad....

- Avada Kedavra! - krzyczę pierwsza. Zielony płomień uderza prosto w Voldemorta, a ten upada na ziemię martwy. Śmierciożery podchodzą bliżej do jego ciała.

- Jak? - szepcze Lucjusz Malfoy. Kręcę tylko głową i idę w stronę Pottera. Delikatnie uderzam go w ramię, a on otwiera oczy.

- Dziękuję- mówi i wstaje.

Kiwam głową i odchodzę od innych. Ruchem ręki przywołuję tatę i profesora Dumbledore'a. Spuszczam wzrok. Nie wiem jak mam im powiedzieć..

- Wypełniłam swoją misję- mówię cichym głosem. - Mogę już odejść. Po prostu umrzeć.

- Dlaczego? - pyta natychmiast tato.

- Takie było moje przeznaczenie. Wypełniłam je. Teraz mogę spokojnie odejść..

- A Hogwart? Kto będzie go bronił, jeśli Czarny Pan wróci? - gdy te słowa padają z ust Albusa podnoszę głowę.

- Nie wróci. - warczę i opieram się o ścianę.

- A właśnie, że tak. On w puszczy zabił horkruksa w Harry'm, ale stworzył..

-Co? - Nie wiedzę w te słowa. To niby coś się tam stało.

- On stworzył nowego. A żyje teraz w...

- W kim? - dopytuję. To jest jak jakiś koszmar, który nie chce się skończy, tylko co chwilę zaczyna się od początku.

- W Severusie.. dlatego tak łatwo się poddał, kiedy próbował cie zabić. Wyczuł to.

***

Hej!

Jak wakacje? Niestety minęła już połowa..

Jak się podoba rozdział?

Co do opowiadania o Turnieju Trójmagicznym to pojawi się dopiero około listopada na moim profilu.

Miłego dnia:**

Córka Severus'a Snape'a 2 /  Być potęgą || H.P. S.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz