Rozdział V

4.3K 267 47
                                    

Struga zielonego światła leci prosto w mojego tatę. Ruszam biegam w jego stronę i zasłaniam swoim ciałem. Zaklęcie uderza we mnie, ale odbija się. Trafia w ścianę, a potem w innego śmierciożercę.

Podnoszę swoją rożdżkę i celuję nią w Lorda. Nikt nie ma prawda zabijać mojego taty!

- Crucio- szeptam. Voldemortowi nie udaje się obronić. Mężczyzna upada na ziemię i zwija się z bólu. Na początki chcę przerwać jego męki, jednak przechodzi mi ta dziwna, niepotrzebna myśl.

Severus kładzie swoją dłoń na moim ramieniu, w znaku abym zaprzestała czynności. Robię to co każe. Czarny Pan leży na podłodze i łapię oddech. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

Nagle Lord zrywa się, lecz nie atakuje. Teleportuje się razem ze swoją gwardią. Zostaję sama z tatą.

- Dziękuję- mówi. Uśmiecham się do niego.

- Musiałam. Nie mogę cię stracić. - ostatnie zadanie wypowiadam szeptem. Tato mimo moje ciężkiego tonu, usłyszał słowa.  - Co teraz zrobisz?

- Nie wiem, Rockell - Severus kręci głową. Nie mogę uwierzyć, że tak dobry mężczyzna jest śmierciożercą.

W salonie niespodziewanie gasną wszystkie światła. Ciemność otacza nas z każdej strony. Coś jest nie tak. Różdżka dalej jest w mojej dłoni. Mruczę ciche lumos i  rozglądam się wokół.

W domu nikogo nie ma oprócz mnie i mojego taty. Coś najwyraźniej zepsuło się w elektryce. Zanim mogę przyswoić sobie tą myśl, w kuchni rozbrzmiewa wielki huk. Idę w stronę dźwięku. Powoli, robiąc długie kroki.

Różdżka gaśnie w mojej dłoni, lecz światło w całym domu zapala się. Przebiegam oczami po pomieszczeniu, nic się nie zmieniło. Odwracam się na pięcie, aby powiadomić o tym swojego tatę, jednak nie udaje mi się to. Ktoś uderza mnie czymś ciężkim w głowę..
Upadam na podłogę.

***

Z przerażeniem budzę się i szybko siadam na łóżku, co wywołuje zawroty głowy. Zamykam oczy i delikatnie pochylam się do przodu, aby wszystko ustało.

Orientuję się, że nie jestem w domu, ani w żadnym miejscu, które znam. Białe ściany, łóżko, podłoga, szafki. To szpital, jednak nie jestem on magiczny. Mugolski szpital. Nienawidzę go. Bardziej zastanawia mnie: jak się tu znalazłam?

Ostatnie wydarzenia nie dają mi żadnej poszlaki, jak mogłam tutaj przybyć. Ruszam prawą ręką, chcą złapać rożdżkę leżącą na szafce obok łóżka. Niestety, obie ręce, jak i nogi mam związane i umocowane do rurek szpitalnej tortury - łóżka.

- Pomocy! - krzyczę. Może nie jest to najlepszy pomysł, ale tym zwrócę na siebie uwagę. Drzwi otwierają się, a do środka wchodzi wysoki, straszy mężczyzna.

- Coś się stało? - pyta i spogląda na mnie z troską. Dlaczego wydaje mi się, z jest ona sztuczna?

- Mam związane ręce i nogi. Zrobi Pan coś z tym? - mężczyzna kręci głową i uśmiecha się. Jego postać kogoś mi przypomina, lecz nie mogę sobie przypomnieć kogo. - A odpowie mi pan na kilka pytań?

- Owszem - odpowiada. Zajmuję miejsce na krześle obok okna i wpatruje się we mnie, czekając aż zacznę pytać.

- Gdzie jestem?

- W szpitalu. W Londynie. Zwykły, mugolski szpital. Pewnie się już domyśliłaś- Skąd on zna nasz język? To ktoś z naszego świata i pewnie od Lorda.

Córka Severus'a Snape'a 2 /  Być potęgą || H.P. S.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz