*Selena*
-Kwiatuszku długo jeszcze? -do łazienki,w której właśnie kończyłam robić swój makijaż wszedł Justin ubrany w białą bokserkę, luźno zwisające beżowe spodnie i kilka łańcuchów na szyi.
-Właściwie to już skończyłam. -powiedziałam kiedy chowałam kosmetyki do kosmetyczki. Dziś wyjeżdżamy na Bahamy do domku rodziców Justina. Strasznie się cieszę, ponieważ rok temu byłam w tym miejscu na wakacjach i szczerze mogę przyznać,że tam jest bosko.
-Walizki są już w samochodzie,a my za godzinę musimy być na lotnisku więc rusz ten swój seksowny tyłek bo się spóźnimy.-podszedł do mnie i klepnął w pośladki.
-Już nie denerwuj się tak.-rozbawiona poklepałam go po plecach.-Jestem już gotowa i możemy iść.-cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia zmysłowo kręcąc tyłkiem,żeby go trochę wkurzyć. Kiedy już chciałam opuścić łazienkę chłopak pociągnął mnie do siebie i zaczął całować moją szyję zjeżdżając rękami na pośladki. Ścisnął je na co jęknęłam i zatopiłam ręce w jego miękkich włosach.
-Chcesz się spóźnić na samolot?-zapytałam niewinnie.
-Załatwimy jeszcze jedną sprawę i możemy iść. -warknął mi do ucha i przybliżając się do mnie tak,że bez problemu mogłam poczuć jego duży wzwód. Ten chłopak bardzo łatwo się podnieca.
-Mam ci w tym pomóc? -zapytałam głupio się uśmiechając i zerkając na jego krocze.
-Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej.- uśmiechnął się cwanie, a ja zabrałam się do roboty.-Byłaś genialna kochanie. Kocham piepszyć twoje usta.-mruknął mi do ucha kiedy się już ogarnęliśmy. Uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Chodźmy już bo się naprawdę spóźnimy. -powiedziałam kiedy opuściliśmy łazienkę. Justin bez problemu wziął nasze walizki i zjechaliśmy windą na dół gdzie siedzieli już wszyscy.
-Wyglądają na mega zdenerwowanych. -mruknął Justin.
-Dziwisz im się? -przygryzłam zdenerwowana warge kiedy zbliżyliśmy się do rodziny. Wszystkie spojrzenia od razu padły na naszą dwójkę .
-No nareszcie. Jeszcze chwila i spóźnilibyśmy się na samolot.-mruknął tata patrząc raz na mnie,a raz na Justina.
-Trzeba było kogoś po nas wysłać.-mruknął niewzruszony szatyn.
-Prosiłam Maxa,ale on powiedział,że zawsze jak wchodzi do waszego pokoju to wam w czymś przerywa. Wolę nie wnikać w czym.-westchęła Pattie. Spóściłam głowę,żeby ukryć mocno czerwone policzki.
-Najważniejsze,że już jesteśmy i możemy iść. -klasnął Justin ratując mnie.
-Tak. Chodźmy. -Powiedział Jeremy wstając z wygodnej kanapy i biorąc w ręce walizki jego i Pattie. Kiedy już wszyscy się zebrali to ruszyliśmy do wielkiego samochodu i po zapakowaniu się do niego ruszyliśmy na lotnisko.
-Bahamy przybywamy! -krzyknął Jeremy i mój ojciec na co każdy się zaśmiał.
-Kocham cię.-szepnął Justin,który siedział obok mnie.
-Ja ciebie też.-uśmiechnęłam się i kątem oka sprawdzając czy nikt na nas nie patrzy pocałowałam mojego chłopaka.
-Fuuuu...-Jaxon zasłonił sobie oczy na co razem z Justinem zaśmialiśmy się. -Wy też? -jęknął w stronę Jazzy i Maxa przytulających się i składających niewinne pocałunki na swoich wargach.
-Takie życie młody. Poczekaj,aż dorośniesz. -Jazmyn zachichotała cicho.
-Nie strasz brata.-zachichotała Pattie odwracając się w naszą stronę. Resztę drogi,która trwała około godzinę spędziliśmy na śmianiu się ze wszystkiego i wspominainu pobytu w Las Vegas. Okazało się, że rodzice i Jaxon podczas kiedy my bawiliśmy się sami ,też się dobrze bawili. Odwiedzili podobno największy tutaj park wodny i park rozrywki. Cieszę się,że też dobrze wspominają pobyt tutaj.
-Jesteśmy.-Jeremy zaparkował samochód zaraz przy wejściu na lotnisko.-Ja idę jeszcze zwrócić kluczyki do samochodu,a wy możecie już iść. -obkręcił sobie kluczyki wokół palca i ruszył w stronę małego budynku, w którym wypożycza się samochody. Cała reszta udała się w stronę wejścia na lotnisko. Wchodząc przypominał mi się incydent z Danielem i Justinem kiedy mój chłopak chyba pierwszy raz podczas naszego związku okazał się być zazdrosny o mnie. A właśnie mówiąc o Danielu ciekawe co z nim. Mam wielką nadzieję,że jego koledzy mieli troche serca i znaleźli go oraz pomogli. Mam straszne wyrzuty sumienia,ponieważ to w pewnym sensie przeze mnie został pobity mam nadzieję nie na śmierć. Justin był tak wkurzony, że nawet nie pozwolił mi sprawdzić czy żyje. Przecież on nic złego nie zrobił,on nam tylko wyznał prawdę,bo mój chłopak i brat się bali.
-Żyjesz?- Jazzy pstryknęła mi palcami przed twarzą .
-Zamyśliłam się.-mruknęłam z wymuszonym uśmiechem.
-Chyba wiem o czym.-szepnęła. Czyli nie tylko mnie męczy ta sprawa z Danielem.
-Ciekawe co z nim.-westchnęłam.-Myślisz, że żyje? -zapytałam ciszej rozglądając się po budynku w poszukiwaniu chłopaków i rodziny. Rodzice zalatwiali bilety, a Justin,Jaxon i Max siedzieli na krzesłach i bawili się nową zabawką młodego.
-Nie wiem Sely...Mam taką nadzieję. To straszne,że został pobity za takie gówno. Przecież on nie zrobił nic złego. Rozumiem,że Justin jest szefem gangu i dla niego to nic takiego, kolejna ofiara na liście,ale ja nie mogę żyć z świadomością,że ten chłopak może już nawet nie żyć przez nas.-opowiadała wpatrzona w samoloty za szybą. Po jej wypowiedzi zamilkłyśmy na chwilę i wpatrywałyśmy się w odlatujące i przylatujące samoloty pogrążone we własnych myślach.
-Jazzy!-pisnęłam cicho.Dziewczyna przestraszona odwróciła się w moją stronę. -Przecież ja mam do niego numer.-szepnęłam wyciągając telefon.
Niestety nawet nie zdążyłam wyszukać jego numeru ponieważ podeszli do nas wszycy i oznajmili, że musimy już iść na samolot.
-Napiszemy do niego na Bahamach.-szepnęła cicho Jazzy na co przytaknęłam.
-Co to za sekrety?-zapytał Justin przytulając się do mnie od tyłu.
-Babskie sprawy.-brunetka machnęła lekceważąco ręką z nadzieją,że nie będą wnikać. Jeszcze mi teraz awantury brakuje.
________________________
Dobra wiem,że zjebałam ten rozdział... 😕 Niestety wena trochę mnie opuściła,ale obiecuję,że się poprawię do następnego rozdziału 😕😘

CZYTASZ
My Friend's Brother [Zawieszone]
Fanfiction"-Dużo się przez te pięć lat zmieniło, a przede wszystkim my...- mruknęłam bawiąc się swoimi palcami i unikając jego wzroku. -Masz rację... Wyładniałaś.- powiedział i złożył sekundowy pocałunek na moim policzku po czym odszedł w stronę domu. Zostawi...