*Selena*
-Okey dziewczyny, przypominam jeszcze raz. Teraz kiedy już wiecie czym tak naprawdę się zajmujemy to pamiętajcie. Nie wtrącacie się do interesów. To są tylko i wyłącznie sprawy członków gangu. Nikomu o nas nic nie mówcie,a już broń Boże o tym co wiecie. Nawet gdyby ta osoba mówiła że nas zna i chce pogadać to wy nie wierzycie. Z racji tego,że chodzimy razem do szkoły narazie postanowiliśmy odpuścić sobie naukę samoobrony. Pamietajcie,że teraz jesteście zamieszane w to całe gówno i nie możecie ufać byle komu. Nasze życie nie jest bezpieczne,ale damy z siebie wszystko,żeby zapewnić wam największe bezpieczeństwo. Zrozumiano?-Justin powtarza nam już tą regułkę już chyba z setny raz. Czy on naprawdę myśli, że jesteśmy takie tempe żeby to zrozumieć?
-Tak zrozumiałyśmy to już za pierwszym razem Justin.-Jazzy wywrocila znudzona oczami.
-Dobrze. To tyle.-mruknął i wymienił z moim bratem spojrzenia.
-My po prostu nie chcemy,żeby stała się wam jakaś krzywda. -tym razem głos zajął Max.
-Wiemy,ale nie jesteśmy tak tempe,żebyście powtarzali nam to ze sto razy.-zachichotałam na co chłopcy delikatnie się uśmiechnęli.
-Dobra to ja zabieram Sely,a wy sobie tu siedźcie.-Justin poklepał mojego brata po ramieniu i wyciągając w moją stronę rękę, którą oczywiście złapałam ruszył w stronę wyjścia z pokoju Jazzy i Maxa.
-Zabieram cię na spacer co ty na to?-zapytał kiedy znaleźliśmy się na korytarzu.
-A skoczymy po drodze do Starbucks'a?-zapytałam szeroko się uśmiechając.
-Jeśli chcesz to oczywiście. -podniósł nasze splecione dłonie i ucałował moją. To było naprawę słodkie. I pomyśleć,że ta sama osoba jest szefem jednego z najgroźniejszych gangów.
-Kocham cię wiesz?-zapytałam kiedy opuściliśmy hotel.Chłopak spojrzał na mnie spod swoich czarnych okularów i uśmiechnął się pod nosem.
-Wiem, ja ciebie też bardzo.-złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Justin,ludzie patrzą. - próbowałam to od siebie odsunąć jednak na marne.
-Mają na co.-uśmiechnął się i powrócił do namiętnego całowania moich ust. Byłabym idiotką gdybym nie odwzajemniła pocałunku.
Justin jest tak strasznie pewny siebie i nie obchodzi go nic. Dla mnie kiedyś obściskiwanie na ulicy to była rzecz zakazana. No bo przecież to miejsce publiczne, a Luke wolał okazywać mi uczucia w miejscach gdzie nie było wielu ludzi. Pozatym gdybym miała dziecko i szła sobie normalnie z nim ulicą,a tu obściskująca się para to sama bym się nieźle wkurzyła.-Chodźmy do tego Starbucks'a,mam ochotę się czegoś napić. -odsunął się ode mnie i złapał moją dłoń prowadząc spokojnym krokiem do kawiarni. Droga minęła nam bardzo przyjemnie śmialiśmy się z byle czego. Normalnie jak byśmy byli na haju jak to określił Justin. Weszliśmy do Starbucks'a,w którym oczywiście było pełno ludzi jednak znaleźliśmy jeden wolny stolik. Usiedzliśmy naprzeciwko siebie i czekaliśmy na nasze zamówienia.
-Proszę to dla was.-do stolika podeszła kelnerka,z cyckami ledwo mieszczącymi się w bluzce i nachyliła się nad moim chłopakiem. Wyglądało to jak by chciała wsadzić jego głowę sobie w cycki. W sumie to pewnie chciała...
-Możesz już iść. - powiedział niewzruszony i cały czas patrzył mi w oczy. Byłam mile zaskoczona jego zachowaniem.
-Czegoś może sobie jeszcze życzycie? -wyprostowała się i przyjechała językiem po ustach.
-Czego ty kurwa nie rozumiesz w zdaniu "Możesz już sobie iść "?-warknął wkurzony.-Jak bym kurwa chciał iść na dziwki to poszedłbym do burdelu. -wstał i pociągnął mnie za rękę wychodząc z kawiarni i zostawiając tą kelnerkę w osłupieniu. -Jebana dziwka. -warknął pod nosem i założył na nos okulary co powtórzyłam.
-Hej spokojnie. -pogłaskałam go po ramieniu. Pod moim dotykiem jego mieście się rozluźniły tak samo jak wyraz twarzy. To zadziwiające jak w sekundzie zachowanie człowieka może się zmienić. Wystarczy kogoś pokochać. Kogoś kto kocha cię tak samo mocno. Miłość potrafi zdziałać naprawdę dużo,a my jesteśmy tego przykładem.
-Kocham cię maleńka-uśmiechnął się delikatnie. Nie mogłam dłużej wytrzymać i pocałowałam mojego szatyna.
-Ja ciebie też duży.-zachichotałam razem z chłopakiem.
-Dużego to ja mam w spodniach.-dodał mrugając do mnie i biorąc łyka swojego napoju.
-Typowy facet.-rozbawiona pokręciłam głową.
-Ale i tak mnie kochasz.-wzruszył ramionami i przytulił mnie do swojego boku.
-A to akurat prawda.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Zaraz będzie zachód słońca może pójdziemy na plażę i obejrzymy go?-zaproponował. Otworzyłam szerzej oczy nie wierząc własnym uszom. Ten chłopak coraz bardziej mnie zaskakuje.
-Nigdy nieprzestaniesz mnie zadziwiać.-powiedziałam zgadzając się na jego propozycje.
-To jest oczywiste.-zaśmiał się i ruszyliśmy w stronę plaży. O tej godzinie nie było tam zbyt wielu osób co było dziwne,przecież zachody słońca nad oceanem lub morzem są najpiękniejsze. Podeszliśmy do kilku skał i usiedliśmy na nich. Jus siedział bardzo blisko mnie przytulając mnie do swojego boku. Podziwialiśmy zachód słońca w ciszy. Był to niesamowity widok. Kiedy słońce całkowicie zniknęło z nieba i zaczęło coraz bardziej się ściemniać trzymając się z Justinem za ręce wróciliśmy do hotelu. To był chyba najlepszy wieczór w moim życiu.__________________
Dobra powiem tak, wiem że rozdział jest krótki i beznadziejny,ale jakoś mnie tak wena na ten rozdział opuściła. Jednak myślę że następny wyjdzie lepszy. Przepraszam 😕💜PRZYPOMINAM ŻE MARATON DALEJ TRWA😉
CZYTASZ
My Friend's Brother [Zawieszone]
Fanfiction"-Dużo się przez te pięć lat zmieniło, a przede wszystkim my...- mruknęłam bawiąc się swoimi palcami i unikając jego wzroku. -Masz rację... Wyładniałaś.- powiedział i złożył sekundowy pocałunek na moim policzku po czym odszedł w stronę domu. Zostawi...