sedici

240 40 15
                                    

it's such a cruel world

przeczytajcie notkę

- Możesz przestać mnie dotykać? - Burknął Luke, wystarczająco głośno, aby usłyszał go tylko Ashton. 

- Nie wiem czy widzisz, ale siedzimy ściśnięci. - Odpowiedział wywracając oczami. Michael rzucił swojemu kompanowi ostrzegawcze spojrzenie a ten wstał prychając.

- Muszę do toalety. - Wymamrotał. - Cal, gdzie masz łazienkę? 

Brunet szybko wytłumaczył Lukowi, nie odwracając wzroku od ekranu. Chłopak podziękował cicho i poszedł w dobrą stronę. 

Nie miał zamiaru dłużej siedzieć przy tym nieznośnym kretynie. Naprawdę hamował się przed ponownym uderzeniem, może dlatego, że znowu nie chciał dostać, ale też nie chciał psuć Michaelowi spotkania z przyjacielem. Wiedział, że ostatnio ich relacje się trochę pogorszyły i Mike'owi było z tym ciężko. Calum naprawdę dużo przeżył i potrzebował wsparcia. Najwidoczniej Ashton mu je dawał.

Myśląc o zerwaniu Ashtona i Lea'i robiło się Lukowi niedobrze. Przerażało go to. To nie był pierwszy przypadek takiej rozłąki. Bał się, że on i Michael wcale nie muszą być parą, na myśl o tym serce zaczynało mu bić szybciej. 

Tak długo czekał na drugą połówkę, tyle lat upokorzeń i smutku, aby dowiedzieć się, że ten cały system może okazać się bujdą.

- Luke? - Usłyszał nagle cichy głos z drugiej strony drzwi. 

- Michael? - Odpowiedział łamiącym się głosem, przebiegł palcami przez swojego niechlujnie postawionego quiffa i otworzył drzwi. - Um, coś się stało?

- Nic. - Michael patrzył podejrzliwie na swoją drugą połówkę. - Mogę się zapytać o to samo. 

Luke westchnął głośno opierając się o ścianę.

- Sam nie wiem co się stało. - Zjechał po ścianie w dół, następnie przyciągnął kolana do klatki, chowając między nimi głowę. Po chwili poczuł dłoń Mike'a na swoim karku, która pocieszająco go klepała.

- Mamy czas, ta dwójka jest tak wciągnięta w film, że chyba nie zauważyli mojego zniknięcia. - Mike uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że Luke i tak tego nie zobaczy. - Chcesz powiedzieć mi o co chodzi?

- Nie martwi cię sprawa Ashtona i Lea'i? - Powiedział Luke podnosząc głowę, oparł się nią o ścianę.

- Martwi. -  Michael przytaknął, oczekując dalszej wypowiedzi.

- To nie jest pierwszy przypadek, tego jest więcej. - Westchnął blondyn zbierając myśli. - Mam na myśli.. boże. A jeśli to się stanie nam? Nie chcę znowu przechodzić tych tortur. Mike, nie bierz tego do siebie, ale moje myśli kręcą się wokół tego. Kiedy siedzę koło ciebie czuję się inaczej, o wiele lepiej, więc też w to nie powinienem wierzyć.

Michael zacisnął usta w kreskę dumając nad słowami Luke'a. 

On też nie chciał aby to się skończyło. Sam nie miał najłatwiej, ale potrafił się z tym ukrywać. Jego oczy nareszcie były prawdziwie zielone, nie musiał się martwić o soczewki, o tatuaże, ataki. Nie było teraz idealnie, ale było lepiej. Poznawali się z Lukiem coraz bardziej i coraz więcej do siebie czuli. Obydwoje nie mogli zidentyfikować swoich uczuć, ale to szło w dobrą stronę.

Nie miał za złe blondynowi, że ma takie myśli. To, co się dzieje na świecie robi się przerażające, więc ma pełne prawo się bać.

- Też mnie to przeraża, i nie, nie mam ci tego za złe. Po twoich przejściach wiem, że może ci być trudno. Moje uczucia z dnia na dzień do ciebie rosną i nie sądzę, aby cokolwiek mogło to zmienić. 

blue eyes ▷ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz