tredici

256 46 15
                                    

You bring light in to a dark place
Walking in light, glowing walking in light


Michael nadal leżał z gorączką u Hemmingsów, Liz nie wyrażała żadnego sprzeciwu, wręcz przeciwnie, naparzyła mu jakichś super kojących herbat oraz gotowała lecznicze obiadki, Karen na spokojnie pozwoliła synowi spędzić najbliższy czas u Luke'a, co dwójce nastolatków pasowało, mieli dużo do nadrobienia.

- Nie wierzę. - Powiedział Michael opierając głowę o ramię Luke'a.

- Ludzie dziwnie się patrzyli na "pijanego" trzynastolatka na środku placu, no ale cóż, ja nie wybierałem miejsca swojego pierwszego ataku. Dobrze, że był taki a nie inny, prawda? - Odpowiedział blondyn zmieniając kanał w telewizorze, akurat leciał Zmierzch. - Zaczyna się dopiero! Oglądamy? - Krzyknął podekscytowany, przez co Mike podskoczył w miejscu a następnie zaśmiał się sam z siebie.

- Jasne, w sumie co innego mogę robić z 39 stopniami gorączki. - Mruknął skrzywiając lekko głowę, czuł, że niedługo odleci. - Ale niczego nie obiecuję. - Ziewnął, nie mając siły na zasłonięcie ust.

- Urocze. - Powiedział Luke bardziej do siebie niż do Michaela, wpasował się w zagłębienie między szyją a ręką i skupił się na filmie.

- Edward jest naprawdę gorący. - Zaszczebiotał mając pełno energii. Michael skinął tylko głową, zasypiając będąc opartym o Luke'a.

W sumie to Michael nie wiedział jak z nimi jest. Nie byli w związku, ale nie byli też normalnymi przyjaciółmi. Dawali sobie małe pocałunki, przytulali się (tak jak teraz). Czuł, że z każdą godziną czuje się coraz lepiej, psychicznie, nie fizycznie, grypa nadal rozkładała go na łopatki. 

Mike spędził u Luke'a dopiero jedną noc, a blondyn już miał katar i zaczynało go łamać w kościach. Oczywiście, Liz mu też dawała herbaty, ale obydwoje wiedzieli jak to się skończy. I Luke nie ukrywa, że mu to pasuje, nie będzie musiał iść do szkoły, tylko zostanie ze swoją połówką i będą nadal mogli rozmawiać o wszystkim i o niczym.

- Mike, Mike, nie mów, że śpisz, zobacz on ją ugryzł, ugryzł Bellę! Jezus Mike, on jej wysysa krew, jezus, Mike, nie śpij! - Krzyczał Luke patrząc w telewizor. Michael przekręcił się na bok w stronę blondyna i spojrzał się na niego zmęczonym wzrokiem.

- Żartujesz chyba, oglądałeś ten film podejrzewam... jakieś sto razy? - Wymamrotał kładąc dłoń na gorącym czole. Luke jęknął tylko kładąc dłoń na brzuchu Mike'a. Chłopak spiął się na chwilę przy jego dotyku, ale potem w tym miejscu rozlewało się przyjemne ciepło. 

Może po prostu ma już omamy przez gorączkę, która nie puszczała go nawet na minutę.

Michael zasnął ponownie, ale obudził się półgodziny później z nagłą chęcią wymiotowania. Wybiegł z łóżka, w drodze do łazienki strasznie zakręciło mu się w głowie a przy samej toalecie wizja zaszła czernią, kiedy zwymiotował już swoje wnętrzności, nie miał siły wrócić do pokoju.

Po paru chwilach koło niego pojawił się Luke, przetarł mokrą szmatką jego twarz, a następnie jedną rękę włożył pod kolana a drugą miał pod plecami Mike'a. Podniósł go, ale tym razem zaniósł do pokoju. Sofa nie jest najlepszym miejscem, mimo wszystko.

- Dziękuję. - Wymamrotał kiedy już leżał na łóżku i zasnął. 

*^*

Budząc się rano, czuł się lepiej niż zawsze. Gorączka mu przeszła (sprawdził, 36.6 stopni, czyli normalna), katar miał mały, a samopoczucie wspaniałe. Chciał się podnieść, ale na klatce piersiowej czuł ciężar. Spojrzał w dół i zobaczył śpiącego Luke'a. Odruchowo dotknął jego czoła.

blue eyes ▷ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz