Jungkook pisze do obcego chłopaka. Z początku ich relacje są ostre, ale z czasem stają bardziej intymne. Jungkook razem z dwójką przyjaciół udaje się na uczelnie, aby zacząć studia, jednak już pierwszego dnia doznają szoku i okazuje się, że może być...
Wstałem kilka minut po 13, do randki z Hobim, zostały mi 3 godziny. Poszedłem do łazienki, wziąłem dosyć długi prysznic, wysuszyłem włosy, ułożyłem je i zrobiłem seksowny make up. Ubrałem się odpowiedno do okazji.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Było w pół do szesnastej jak się zebrałem, więc ruszyłem na dół. Przed klatką, stał czarny motor. Moja bestyjka. Wsiadłem, ale nie ubrałem kasku, nie chciałem zniszczyć fryzury. Odpaliłem maszynę i pojechałem w stronę domu mojego słodziaka. Trochę się stresowałem, że chłopak może mnie odrzucić, ale starałem się myśleć pozytywnie. Dojechałem idealnie na 16. Wyjąłem telefon i włączyłem czat.
TaeTae: Czekam na dole, słodziaku :*
YoureEsperanza: Już schodzę ♡
Schowałem urządzenie do kieszeni, a po chwili, chłopak już stał przede mną. Wyglądał olśniewająco, aż odjęło mi mowę. Miał na sobie szare obcisłe rurki, idealnie podkreślające jego seksowne pośladki, trochę przydużą białą bluzkę, z napisem ,,Luv u Bae'', a na to skórzaną kurtkę. Oczy miał podkreślone czarną kreską, dodającą mu seksapilu, włosy lekko rozczochrane, ale wszystko wyglądało wprost idealnie. Wpatrywałem się w niego z otwartą buzią, do puki chłopak mnie nie pocałował
- Jedziemy? - zapytał
- T-tak, tak - chłopak usiadł za mną i objął mnie w pasie - Pięknie wyglądasz
- Dziękuje - ruszyłem do wcześniej przygotowanego, prze ze mnie miejsca, gdy dojechaliśmy, przyznaje nie wyglądało to za dobrze. Było ciemno, same krzaki, pewnie pomyślał, że chce go zabić. Spojrzałem na niego, był trochę przestraszony.
- Chodź, Zaufaj mi, nie pożałujesz - wystawiłem rękę w jego stronę. chłopak od razu ją złapał. Podszedłem z nim w stronę jednych krzaków. Dłonią ogarnąłem je na jedną stronę i przeszedłem przez nie, ciągnąc go za mną. Wyszliśmy na, w sumie nawet nie wiem jak to nazwać. Kiedyś szliśmy tedy z imprezy z Sugą i kookiem. Jeon był tak napruty, że wywał się co pięć sekund. Chciał się oprzeć o ten krzak, ale wpadł w niego. Przepełz na drugą stronę i zaczął krzyczeć ,,Jak tu fieknie, ce tu umrzecz''. Oczywiście poszliśmy za nim obawiając się, że coś sobie zrobi, ale jak tylko do niego dołączyliśmy to nas zatkało. Od tamtej pory to nasze miejsce. Teraz patrzyłem na mojego (mam nadzieje) słodziaka, który z podziwem oglądał wszystko. Nie było tu ogromnie dużo przestrzeni. Głównym centrum uwagi, było duże drzewo, pod którym teraz leżał rozłożony koc, na którym znajdowały przeróżne potrawy, szampan w wiaderku z lodem i świeczki o zapachu wanilii i wiśni do okoła. Przed drzewem, była mała rzeka, lub jeziorko. Nie mam pojęcia co to było szczerze mówiąc, ale woda była czysta, błękitno-przeźroczysta, a do okoła krzaki, rośliny i różnej wielkości drzewka. Poprowadziłem starszego na koc i usiadłem na przeciwko niego