Rozdział 12 część 1

5.4K 223 16
                                    

Następnego dnia podczas porannego spaceru z Evan'em starałam się nie myśleć o słowach, które wypowiedział wczorajszego dnia Archer, ale im bardziej chciałam zapomnieć, tym bardziej przypominały mi się nasze miłe chwile, spędzone razem.

- Halo, Dam jesteś tam ? - nagle przed oczami widzą machającą rękę Evan'a.

- Co ? Aa tak, o co chodzi ? - mrugam gwałtownie i skupiałam całą swoją uwagę na przyjacielu.

- Pytałem jak tam z Archer'em ? - powtarza z uśmiechem.

- A jak ma być ? - patrze na niego i uśmiecham się smutno. - Wczoraj wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jesteśmy/będziemy tylko przyjaciółmi.

- Co, jak to ? - zatrzymuję mnie i podnosi mój podbródek do góry, tak abym na niego spojrzała, a kiedy to robię, zauważam na jego twarzy wymalowane niedowierzanie.

- No wczoraj, zapytał kim dla siebie jesteśmy, więc odpowiedziałam mu, że przyjaciółmi,a on uśmiechnął się, ale zaraz zmarkotniał i powiedział żebym nie liczyła na więcej. - kiedy o tym mówię, przypominam sobie jego wyraz twarzy i czuję jak łzy wzbierają mi się pod powiekami.

- Cholera ! Nie rozumiem, po co odgrywa te wszystkie sceny zazdrości, skoro chcę abyście byli tylko przyjaciółmi. - mruczy Evan, spoglądając na niebo.

- Ja też nie rozumiem. - szepczę cicho.

Przez parę minut oboje stoimy w milczeniu i obserwujemy przesuwające się po niebie chmury.

- Chodź. - mówi Evan i wyciąga do mnie dłoń. - Pora na śniadanie.

***

Dzisiejszego dnia pan Collins i pani Glimore podzielili nas na grupy, a jako że ja, Archer, Evan, Kayla i Nate ostatnio wygraliśmy, mogliśmy być razem. Gdy już wszyscy byli podzieleni, pani Glimore kazała wybrać jedną osobę ze swojej grupy, która wylosuję nasze zadanie na dziś. U nas padło na Evan'a, który chyba za bardzo się tym podniecił.

- Proszę bardzo, Evan'ie. - nauczycielka wyciągnęła za pleców, rękę z dużym brązowym workiem.

Evan uśmiecha się do mnie i wsadza rękę do wora, by po chwili trzymać w niej zwinięty skrawek papieru.

- Spływ kajakowy - czyta na głos.

- Oh, wspaniale ! -pani Glimore klaszczę uradowana w dłonie i przechodzi do następnej grupy.

Przez następne parę minut stoimy w ciszy i przyglądamy się sobie nawzajem.

- Cóż... - Nate odchrząkuje i z uśmiechem wskazuję na grupę stojącą niedaleko nas, którzy jako zadanie/atrakcje dostali posprzątanie całego terenu obozu.

- Chyba mamy szczęście. - mówi niepewnie Kayla patrząc na mnie.

- Tak. - mruczę pod nosem i wycofuję się odrobinę do tyłu,a zaraz za mną podążą Kayla ciągnącą Evan'a, który wygląda na lekko skołowanego.

- Wszystko w porządku ? - pyta mnie przyjaciółka i nawet nie czekając na odpowiedź, bierze mnie w swoje ramiona i mocno przytula. - Nie musisz płynąć, wiesz ?

Kiwam głową, niezdolna wydusić z siebie ani słowa przez łzy spływające mi po policzku.

- Hej, powiecie mi o co chodzi ? - odsuwam się od Kayli i spoglądam na zmartwioną twarz przyjaciela.

- Kiedy byłam mała razem z rodzicami  i bratem wybraliśmy się na spływ kajakowy. Rodzice płynęli razem, a ja z Simon'em i w pewnym momencie w nasz kajak uderzyła fala, która przechyliła nasz kajak,a ja wtedy niczego się nie trzymałam...- przerywam i biorę głęboki wdech. - Więc wypadłam,a że nie umiałam pływać, to woda zaczęłam mnie wciągać w dół, ale na szczęście Simon w porę się zorientował i zaraz wskoczył po mnie do wody.

Przez cały czas kiedy opowiadałam te historię, miałam spuszczoną głową, a kiedy ją podnoszę zauważam, że niedaleko nas, koło drzewa stoi Archer i przyglądam mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- O Boże ! - odrywam swoje spojrzenie od Archer'a i skupiam się na Evan'ie, który tak samo jak wcześniej Kayla mocno mnie do siebie przytula. - Oczywiście, że nie musisz płynąć. Jak chcesz mogę z tobą zostać ?

Kręcę głową i uśmiecham się nieśmiało. 

- Nie, nie trzeba. - staram się uśmiechnąć, ale wychodzi z tego raczej grymas. - Chyb-ba dam radę.

- Na pewno ? - Kayla patrzy na mnie z troską, tak samo jak Evan.

- Tak. - szepczę i zerkam w miejsce, gdzie widziałam Archer'a, ale już go tam nie zastaję.

***

Pan Collins odprowadza nas na miejsce, skąd wypłyniemy i informuję, że mamy czas do 16, więc po przeliczeniu wychodzi, że mamy ponad 3 godziny na przepłynięcie jeziora Gothbrown

Nasz instruktor to chłopak około dwudziestego piątego roku życia z jasnymi - prawie białymi włosami i szczupłą budową ciała.

- Okej, znacie już zasady, więc teraz mogę was podzielić w pary. - mówi Ian, zerkając kątem oka na mnie.

- A sami nie możemy się podzielić ? - pyta oburzona Kayla, trzymając za rękę Nate, któremu chyba ten pomysł również się nie podoba. 

- Nie. - odpowiada Ian, nawet na nią nie patrzeć.

Pff, na pewno nie chciałabym być z nim w parze.

- Dobrze, więc... - patrzy na każdego z nas po kolei, aż jego wzrok zatrzymuję się na mnie i posyła w moją stronę uśmiech, który już chyba wiem co znaczy.

- Damaris popłyniesz ze mną.

No nie.

- Nie popłynie z tobą. - odzywa się za mną podminowany głos Archer'a. - Tylko ze mną.

Ian chcę już coś powiedzieć, ale Archer przepycha się obok niego i sięga po kapoki.

Stoję jak wrośnięta w ziemie i nieco oniemiała przyglądam się jak Archer, Nate i Evan sprawnie wyciągają trzy kajaki.

- Damaris. - gwałtownie wciągam powietrze i unoszę swój wzrok.

Przede mną stoi Archer z jednym kapokiem założonym na sobie, a drugim w dłoni.

- Dziękuję. - mówię cicho i odpieram od niego rzecz.

Wzdycha i niepewnie łapie mnie za rękę, gdy próbuję zapiąć kapok.

- Chcę, żebyś ze mną popłynęła dla własnego bezpieczna, a wiem, że ten patentowany laluś ci go nie zapewni, dlatego... 

- W porządku, j-ja chcę z tobą płynąć.

...............................................................................................................

No więc to jest część pierwsza rozdziału i jest dość długa, natomiast druga część to będzie taki jakby dodatek (dość krótki) i pojawi się we wtorek, a potem robię sobie przerwę w pisaniu.

PS. Za błędy przepraszam - troszkę się spieszyłam.

Desire✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz