Rozdział 24

4K 166 8
                                    

- To są chyba jakieś żarty ? - pytam, patrząc na Archer'a z wytrzeszczonymi oczami.

- Nie. - odpowiada twardo i zerka na mnie przelotnie mrużąc oczy, by podkreślić swoją irytację do mojego powtarzania tego samego pytania.

A wyjaśniając to tak : Ja, Simon i Kayla zostaliśmy siłą zmuszeni do wsiąścia do auta, przez Archer'a, Nate i tak...nawet Evan'a, którzy wywieźli nas na most, który nie wiem skąd się tu wziął - oddalony jakiś 18 km od obozu i co było najgorsze w tym wszystkim ? - To, że przyjechaliśmy tam skoczyć na bungee. Taak..No to wracamy.

- Nie ma mowy, nie skoczę. - gorączkowo protestuje,będąc przerażona tym,że miałabym skoczyć w dół, będąc tak marnie podtrzymywana.

- To skoczymy razem. - warczy Archer  przewracając oczami i odchodzi w stronę Jack'a i Luke'a, którzy zajmują się takiego typu skokami.

- Jeju, co on taki naburmuszony ? - pyta mnie Kayla, jedząc przy tym chipsy. Ja mam ochotę zwymiotować, a ona sobie normalnie je - o losie...

- Nie wiem. - mówię zniesmaczona odsuwając się jak najdalej od tych jej chipsów.

Przyjaciółka patrzy na mnie niezrozumiale i podsuwa mi paczkę pod nos.

- Chcesz...?

- Nie. - mówię gwałtownie, ale nagle do głowy wpada mi świetny pomysł. - Wiesz, może jednak skuszę się na jednego.

Kayla posyła mi uśmiech i podaję paczkę, więc korzystam z okazji i zabieram cało paczkę po czym z rozpędu wrzucam ją do wody.

- Ej ! Były dobre. - burczy Kayla, patrząc na mnie wzrokiem mordercy na co ja jedynie wzruszam ramionami.

- Dziewczyny ! - krzyczy Evan podbiegając do nas z szerokim uśmiechem na ustach.

Wzdycham i spoglądam na przyjaciela.

- O co chodzi...?

- Chciałem spytać, czy któraś z was zechce ze mną skoczyć ? - pyta.

Przez chwilę analizuję w głowie wszystkie "za" i "przeciw" i w końcu wzruszam ramionami i posyłam przyjacielowi krzywy uśmiech.

- Ja mogę.

Evan zerka na mnie i nagle jakby blednie.

- Emm...wiesz...- zaczyna niezręcznie drapać się po karku, a jego wzrok utkwiony jest w czymś albo raczej powinnam powiedzieć kimś. - Archer powiedział, że skaczesz z nim...

- Może tam sobie mówić, ale i tak nie mam zamiaru robić z nim czegokolwiek. - macham lekceważącą w stronę Archer'a i zakładam ręce pod piersi  - dodając swojej osobie więcej powagi.

Kayla spogląda na mnie nadal naburmuszona, ale na mój komentarz jej idealnie ułożone w wąską kreskę usta, lekko drgają.

- Więc...? - patrzę wyczekującą na Evan'a, który wzdycha,ale przytakuję.

- Supi. -  klaszczę i piszczę starając się na najbardziej piskliwy głos, czym dosłownie rozmieszam przyjaciół.

- Dobra to było niezłe. - przyznaję Kayla, próbując ukryć uśmiech.

- Dziękuję. - kłaniam się i  szturcham przyjaciółkę biodrem.

- Uh...

*

*

*

- Rozmyśliłam się. - mówię do Evan'a, który stoi obok mnie i ocenia odległość jaka dzieli nas od ziemi, ale na moje słowa od razu odwraca głowę w moją stronę i wzdycha.

- Damaris, nie możesz już zmienić zdania. - tłumaczy spokojnie obejmując mnie opiekuńczo ramieniem.

- A-le ja nie dam rady. - chlipie, pozbywając się wszelkich zahamowań i wybucham płaczem.

- Chci... - przerywa nam donośny głos za moich pleców, który doskonale znam.

- Damaris, nie musi skakać. 

Podnoszę wzrok na Archer'a, który staje obok nas i z twardą miną spogląda na Evan'a.

- Wielkie dzięki. - mówię i posyłam współlokatorowi uśmiech.

- Nie ma za co, kochanie, bo wiesz skoczysz ze mną. - informuję mnie z triumfalnym uśmiechem na twarzy, na co ponownie na moją twarz wstępuję przerażenie.

- No chyba żartujesz. - jęczę szukając wzrokiem przyjaciółki, która nagle gdzieś zniknęła, właśnie kiedy jest mi najbardziej potrzebna, bo jestem na straconej pozycji. - Uh...dobra.

Jeszcze przed chwilą płakałam, a teraz zgodziłam na coś co może być niesamowitym przeżyciem lub wspomnieniem, albo moją totalną porażką. - Jeden pies.

*

*

*

- Gotowi ? Trzy, dwa...- głos Luke'a zanika, kiedy wzbiera się we mnie dodatkowa panika i przerażona spoglądam na Archer'a.

- Będziesz mnie trzymał przez cały czas, prawda ? - pytam, biorąc głębokie wdechy.

- Przez cały czas i nawet dłużej. - wyszeptuję, kiedy liny nagle puszczają,a my spadamy w dół.

*

*

*

- To było boskie! - stwierdzam nadal lekko oszołomiona przytulając Kayle, która skoczyła z Nate'm parę minut przed nami, więc czekała na nas już na dole.

- Niesamowite! - dopowiada, również mocno mnie ściskając. - Tak już się pogodziłyśmy.

-Musimy wracać. - naszą dobra atmosferę przerywa Nate, który patrzy na nas z poważną miną.

- Co ? Czemu ? - pyta przyjaciółka, podchodząc bliżej swojego chłopaka.

- Dwa słowa. 

- Rodzice.Przechlapane.

__________________________________________________________

Jestem! Kto się cieszy ---> Głosik na rozdział ;) Hehe, jakoś udało mi się napisać te TYLKO 740 słów - nie wiem jakim cudem, serio w poniedziałek napisałam jakieś 100,a później nagle puff i jest prawie 800.

Więc ten tydzień też nie będzie łatwy, ale na pewno lepszy od poprzedniego, więc rozdział standard powinien pojawić się w następną sobotę.

Buziaki i udanego weekendu :*




Desire✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz