12 - 17 Urodziny

28 3 1
                                    

Kim

Z wielkim trudem otworzyłam oczy, bo czułam jak pulsuje mi cała czaszka. Okazało się, że słońce już silnymi promieniami wpada do pokoju. Na zegarku 12.30! Co?! O kurde! Podniosłam się szybko i od razu tego pożałowałam bo głowa rozpadała mi się na milion kawałków. Usiadłam na chwilę i na szafce nocnej zobaczyłam dwie tabletki, szklankę wody i karteczkę. Otworzyłam ją, a tam widniał napis:

" Weź je, poczujesz się lepiej.
Ps. Twoi rodzice nic nie wiedzą. "

Leo

Nie pamiętam większości zdarzeń. I cholernie boli mnie głowa. Zrobiłam jak kazał i nie czekałam aż przestanie mnie boleć głowa, tylko wstałam żeby się przebrać.

Ubrałam się w ciemne spodenki i jasną koszulkę z nadrukiem. Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę.

- Hej. Mam coś dla ciebie. - powiedział mój brat.

Spojrzałam w kalendarz i zobaczyłam datę, której nie chciałam widzieć.

Podał mi do ręki czekoladę, bardzo dużą i moją ulubioną - białą. Zawsze obdarowujemy sie na urodziny drobnymi rzeczami. Liczy się pamięć, a nie wydane pieniądze.

- Dziękuję - uściskałam go.

- Zabalowałaś wczoraj co.?

- Skąd ty...

- Otworzyłem wam drzwi. Spokojnie nikomu nie mówiłem.

- Jak ja się dostałam do domu?

- Ooo... Grubo... - zaśmiał się - Przyniósł cię.

- Jak to przyniósł?!

- Ojej... Dziewczyno ogarnij się. Po prostu wziął cię jak pannę młodą i przyniósł do domu.

- I to jest takie oczywiste?

- A nie? Co miał cię ciągnąć po asfalcie? - śmiał się, a ja patrzyłam na niego jak na głupka. - Chodź na śniadanie bo coś mi mówi, że jeszcze nie jadłaś.

- O 13.?!

- No dzisiaj jest twój dzień, zaczynasz go, o której chcesz. Chodź rodziców nie ma.

Dałam się namówić choć nie miałam ochoty nic jeść. Z wiadomych powodów.

Po śniadaniu usiedliśmy przed telewizorem i nie minęła minuta, a zadzwonił ktoś do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie.

- To twój dzień. Ty otwierasz drzwi.

Zrezygnowana wstałam ze sofy i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je, a tam mama z tatą stali z dużym tortem i dwoma palącymi się na nim racami i głośno śpiewali "Sto lat". Przyłożyłam palec do ust na znak, żeby byli trochę ciszej, ale mnie nie posłuchali. Dołączył do nich również mój brat i zrobiło się jeszcze głośniej.

- Kto ma święto? - zapytałam jak już skończyli. Spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a potem po sobie. Zaczęłam się śmiać, więc dopiero wtedy zrozumieli, że żartowałam i też zaczęli się śmiać.

Chwile NamiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz