- Słuchaj jutro zakończenie roku. Ja muszę wyjechać.- Jak to musisz? Gdzie jedziesz?
- Nie wiem jeszcze ale daleko stąd. - to co powiedziałem było prawdą. Poprosiłem żeby mi nie mówili gdzie wyjeżdżamy. Nie chciałem wiedzieć żeby nie musieć jej okłmać.
- To dobrze. Należy ci się odpoczynek, przecież skończyłeś szkołę musisz zregenerować siły. A właśnie, jak wrócisz pójdziemy do pracy ok? Ty i tak byś jej pewnie szukał, a ja zarobie trochę może gdzieś razem wyjedziemy. - Nadawała tak, że nie mogłem powiedzieć ani słowa. - Albo wiesz co, mam lepszy pomysł. Pojadę z tobą. Mam oszczędności tylko nie wiem czy rodzice mnie puszczą. Cieszyłbyś się?
Skierowała się w moją stronę i spojrzała mi w oczy. Była taka pełna radości.
Zamknąłem oczy żeby nie patrzeć na tę radość. Żeby nie widzieć jak ją ranie, jak oczy z radości przejdą w zaskoczenie, a potem w coś czego chyba jeszcze nie widziałem. Nie wiem do konca jak zareaguje, ale chyba jestem przygotowany, że da mi w twarz. Wziąłem głęboki oddech.
- Słuchaj. Ja jade sam.
- No dobrze rozumiem chcesz odpocząć, nie szkodzi. Poczekam aż wrócisz.
- Nie Kim... Ja nie wrócę. - w tym momencie uśmiech zaczął
schodzić z jej pięknej buzi.- Co? Nie rozumiem... - mrugnęła kilka razy jakby niedowierzając.
- Wyjeżdżam i nie wracam.
- Zostawiasz mnie?
Zatkało mnie. W pewnym sensie właśnie to robie. Ale nie chce tego. Nie chcę żeby myślała, że chcę ją zostawić. Z drugiej strony muszę zrobić to tak, żeby Camorra złapała przynętę.
-Nie chodzi o ciebie.
- A o co? - zorientowała się chyba, że nadal trzyma mnie za rękę i jest we mnie wtulona bo odsunęła się odemnie na bezpieczną odległość. Do teraz myślałem, że ta bezpieczna to najbliżej siebie. Ale ona utworzyła między nami taką niewidoczną aurę, która zmusza ją do utrzymania tej odległości.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Wyjeżdżasz nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim i mówisz, że już nie wrócisz i nie możesz mi powiedzieć jaki jest tego powód?
Kiwnąłem tylko głową w geście potwierdzenia. Czułem jak tworzy mi się gula w gardle. Widziałem ją taką jakiej jeszcze nie widziałem przez ten czas. Taką nieświadomą, zaskoczoną i nie wiem co w niej było jeszcze. Było mi to absolutnie nieznane.
- A co z nami?
- Nie będzie już nas Kim. Musisz to zrozumieć.
- Rozumiem co znaczą te słowa, które wypowiadasz, ale cie nie rozumiem.
- Widzimy się ostatni raz.
- Nie... - wyszeptała.
Pociągnąłem ją do siebie, pozwoliła mi na to. Wtuliła się we mnie, a ja przyłożyłem usta do jej czoła i zamknąłem oczy powstrzymując drżenie. Ta chwila trwała dość długo, ale żadne z nas nie powiedziało ani słowa. Zacisnąłem mocniej powieki i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
W pewnym sensie chciałem żeby to widziała, żeby miała znak, że bardzo ją kocham, że wcale nie chcę jej zostawiać. Ale nie mogłem na to pozwolić. Nasze rozstanie musi być wiarygodne. Ona musi uwierzyć, że odchodzę. Inaczej Camorra się zorientują.
Zanim się od niej oderwałem zrozumiałem, że już nie jest moja. Właśnie ją zostawiam.
Odsunąłem się od niej i odszedłem. Słyszałem jej płacz. Serce rozpadło mi się na milion kawałków, ale twarz pozostała nie wzruszona oprócz już tylko śladu po łzie.
Ja: "Jest przy parku. Błagam idź do niej udaj że przechodzisz obok. Chce aby bezpiecznie wróciła do domu"
Frank: "Cholera stary :-\"
Nie odpisałem już na to. Wiedziałem co myśli. Wiedziałem, że Frank szuka odpowiedzi, innego wyjścia, że siedzi i myśli jak to inaczej rozwiązać. Między innymi dlatego powiedziałem mu dopiero teraz, żeby się nie głowił. Ale na marne bo coś takiego jak inne rozwiązanie nie istnieje.
Przez cały dzień uważałem, żeby nikt nas nie śledził. Liczą się spontaniczne decyzje, wtedy oni nie zorientują się po co i gdzie akurat wychodzisz. Kupiłem starter w sklepie i wiadomości do Franka wysyłam z innego numeru. Obstawiam, że mają taki sprzęt jak podsłuch na naszych telefonach i bilingi smsów. Lorenzo twierdzi, że nie mają. I chyba tym razem ma rację bo gdyby mieli wiedzieliby, że przyjeżdża i że chcemy uciec. Ale lepiej dmuchać na zimne.
Będąc już pod domem zauważyłem ten samochód co zawsze. To było po części zaplanowane aby zauważyli nas dopiero jak się rozchodzimy.
Tutaj główną rolę odgrywała moja mama. Wyszła z domu, aby oni wszystko dobrze słyszeli. Usiadła przed domem na schodach, a ja zająłem miejsce obok niej.
- Co masz taką minę synku? Widziałeś się z Kim?
- Daj spokój. Zerwałem z nią.
- Jak to? Dlaczego? - była świetną aktorką czułem się jak w jakimś filmie, w którym gram główną rolę. I wolałbym żeby tak było. - Myślałam, że ją kochasz.
- Haha! Żartujesz sobie? Chciałem się tylko zabawić, a ona wyobrażała sobie nie wiadomo co. Taka jak reszta, nic szczególnego.
- Nie podoba mi się jak traktujesz kobiety.
- Pfff... - parsknąłem - Tak jak na to zasłużą.
- Jesteś niemożliwy. - wstała i weszła do domu. A ja chwile jeszcze posiedziałem. Po chwili jednak też wszedłem do domu.
- Myślę, że uwierzyli. - powiedziałem dość cicho.
- Jak się czujesz kochanie? - spytała mama.
Ja w odpowiedzi tylko kiwnąłem zrezygnowanie głową na znak, że nie mam ochoty gadać i ma nie pytać. Poszedłem pod prysznic aby zmyć z siebie ten dzień, w którym zrobiłem za dużo złego. Woda nie wymyje tych kłamstw, ani tego co czuje. Jestem nikim.
Lorenzo Loretti
- Nie martw się. Potrzebuje czasu, żeby się z tym oswoić. - wykorzystałem sytuację i położyłem rękę na jej ramieniu. Pozwoliłem aby oparła się o moje ramię.
- Nie chcę, żeby on cierpiał.
- Nikt nie lubi patrzeć jak cierpi jego dziecko. Ale nie mamy na to wpływu. To nie jest nasza wina, co się teraz dzieje. To wszystko to wina Richardo*, zawsze był lekkomyślny.
- Nie zrzucaj na niego winy Enzo. - oderwała się odemnie. - Każdy popełnia błędy i ma do tego prawo. Nie mów mi, że ty żadnego w życiu nie popełniłeś.
- Chyba tylko jeden, który zapisał się w mojej głowie i miał wpływ na resztę życia. - powiedziałem ale ona już tego nie słyszała, ponieważ zamknęła się w sypialni. - Tylko jeden Rikki**, jeden jedyny błąd.
-----------------
* Richardo Loretti - imię ojca Lorenzo jego zdrobnienie to Rich.**Rikki - zdrobnienie od prawdziwego imienia matki Leo - Enrica
CZYTASZ
Chwile Namiętności
RomanceLeonardo zakochuje się w przepięknej Kim. I gdy sie wydaje, że wszystko jest tak jak być powinno, zaczynają się schody.