9 - Ciężar

42 3 0
                                    

Wpatrywałam się w wysokiego bruneta na zdjęciu. Był prawie identyczny, do tego, który siedział teraz ze mną na łóżku. Nie odważę się zapytać.

- Zginął w wypadku samochodowym rok temu. - wyszeptał.

- Tak mi przykro, nie wiedziałam.

- Bez sensu, to moja wina.- otworzyłam oczy ze zdziwienia.

- Leo, takie rzeczy się zdarzają, nie bierz wszystkiego na siebie.

- Ty nie rozumiesz! - powiedział teraz nieco głośniej, ale na tyle głośno żebym się wzdrygnęła. - To moja wina, ja upiłem się na imprezie, pobiłem się z jakimś kolesiem. On wsiadł w samochód i przyjechał po mnie. Wpakował mnie do samochodu i wiózł do domu, kiedy jakiś pijany kierowca w nas wjechał. To ja miałem wtedy zginąć! Nie on...

Na te słowa wstrzymałam oddech. Przysunęłam się bliżej i przytuliłam go bo wiedziałam, że jest mu ciężko i że tego potrzebuje.

- Co z tym pijanym kierowcą?

- Siedzi w więzieniu, dostał 15 lat.

- Widziałeś się z nim? - uniósł brwi ze zdziwienia - Rozmawiałeś? Pewnie też tego potrzebuje, żałuje albo może chciałby przeprosić. - kiwnął przecząco głową.

- Nie mam potrzeby na niego patrzeć. - mówił to z odrazą jakiej nie znałam, pełen niechęci i złości. - Wszyscy mi powtarzają, że to nie ja jestem winny, że to tamten nie powinien do auta w ogóle wsiadać i takie tam duperele.

- Bo to nie była twoja wina.

- Nie rozumiesz, gdyby nie ja to on by się nie znalazł wcale w tym nieodpowiednim momencie na tej drodze.

- Nie mogłeś tego przewidzieć i czasu nie cofniesz, ale nie obwiniaj się o to. Pewnie on by tego nie chciał. - przytaknął lekkim skinieniem i położył głowę na moich kolanach, więc zaczęłam gładzić ręką po jego włosach. Miał je krótkie od boków ale dłuższe od góry i tylko te byłam w stanie poczuć między palcami, a nawet chwycić za nie. - Jesteś do niego bardzo podobny. Te same rysy twarzy, kolor oczu, włosy. Jak się uśmiechasz świecą ci się oczy ze szczęścia, a nawet zmieniają lekko barwę. Jest to bardzo urocze.

Podniósł głowę tak, żeby mógł spojrzeć mi prosto w oczy. I złożył niewinny pocałunek na moich ustach. Niewinny aż do momentu, w którym zaczął mocniej naciskać na moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, a on położył mi rękę na policzku. Odchylił mnie do tyłu tak, że był nade mną i zaczął drugą ręką błądzić po mojej talii.

Już wtedy wiedziałam, że nikt nigdy nie będzie mnie lepiej całować niż on. Robił to idealnie i miał swoje sposoby w zależności od tego co chciał osiągnąć. Delikatnie i czule wtedy kiedy chciał żebym czuła się bezpiecznie. Pocałunek na dzień dobry był pełen tęsknoty w zależności od tego ile czasu się nie widzieliśmy i ulgi, że ma mnie przy sobie. Na do widzenia pozostawiał lekko smutny, ale długi, aby choć trochę nasycić się na jakiś czas co nie starczało pewnie ani jemu ani mi. Namiętny, ale opanowany czułam od niego pożądanie ale nigdy nie posunął się za daleko.

Obdarzał mnie właśnie tym namiętnym, w których zawsze robił o jeden malutki krok w przód. Dzisiaj ręka na mojej talii delikatnie trzymała mnie abym nigdzie nie uciekła. I nie miałam nawet takiego zamiaru. Nie bałam się go, czułam się kochana i choć szybko idziemy do przodu bo jesteśmy razem krótko to jestem pewna, że nigdy nie będę tego żałować.

Przerwał pocałunek i spojrzał na mnie. Jego tęczówki zrobiły się o wiele ciemniejsze, że zaczęłam się zastanawiać jak to się dzieje. Jego oczy były koloru wyjątkowego, gdy czuł pożądanie to ciemniały, a normalnie były szaro-błękitne. Pełne miłości były bardziej niebieskie niż szare.

Chwile NamiętnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz