Honor i duma mogły zaczekać

306 41 0
                                    

Tamci dranie w pośpiechu opuścili magazyn, zostawiając mnie samą z nieprzytomnym Thomasem. Uklękłam przy nim na nagim betonie. Delikatnie dotknęłam jego ramienia, potem policzka.
- Thomas. Thomas, wstań. - Prosiłam, a do oczu napłynęły mi łzy.
Uniosłam mu głowę i oparłam o swoje nogi. Z bliska jego twarz wyglądała jeszcze gorzej. Podbite lewe oko, rozcięte warga i łuk brwiowy, siniaki na lewym policzku i na brodzie. I krew. Wszędzie pełno krwi, w połowie już zastygłej. Serce mnie bolało, gdy na to patrzyłam.
- Tommy, jezu. Nie rób mi tego, wstań. - Łkałam.
Musiałam coś zrobić. Nie mogłam go tam tak zostawić. Potrzebował pomocy. Lekarza. Do jego domu było stamtąd już całkiem blisko, ale nie sądziłam, by znalazł się w nim ktoś, kto zawiózłby nas do szpitala. Jego matka była pijaczką. Nawet, jeśli ma samochód i prawo jazdy, to pewnie i tak nie jest w stanie prowadzić, pomyślałam zrozpaczona. Zawsze mogłam jeszcze zadzwonić po karetkę, ale... wtedy Marla o wszystkim by się dowiedziała. O tym, że mimo jej zakazu rozmawiałam z Thomasem. Że podkradłam jej klucze, wymknęłam się w nocy z domu, grzebałam w dokumentacji pacjentów, pojechałam sama na przedmieścia i... jeszcze to pobicie Thomasa i grożący mu zbir. Przecież ona mnie zabije, pomyślałam, krzywiąc się. Nie, nie mogłam zadzwonić po karetkę, a już tym bardziej po Marlę. Ale przecież musiałam coś zrobić. Musiałam mu pomóc. Westchnęłam ze złości i z rospaczy. W takiej sytuacji pozostało mi już tylko jedno rozwiązanie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do osoby, od której obiecałam sobie, że nic nigdy nie będę potrzebować. No cóż, trochę się ostatnio pozmieniało i teraz najważniejszy był on, jego zdrowie i bezpieczeństwo. Honor i duma mogły zaczekać.

 Obiecaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz