Stwórz własne zasady

281 38 1
                                    

Zawahał się, ale pokiwał twierdząco głową.
- Daj mi pięć dni. - Poprosił cicho.
- Cztery. - Zaśmiałam się, ocierając policzki.
- Alex, pięć. - Powtórzył z powagą. - Wtedy się zobaczymy.
Przytaknęłam.
- A teraz już idź. - Powiedział.
Skinęłam głową, choć niechętnie. Thomas wyszedł za mną na korytarz.
- Alex, tu jesteś. - Zawołała matka na mój widok.
- Musimy jechać. - Powiedziałam.
Zdziwiła się, ale przytaknęła i ruszyła do wyjścia, a ja za nią. Thomas szedł obok mnie, wciąż kulał na jedną nogę.
- Poczekaj chwilę. - Poprosił, kiedy mijaliśmy recepcję.
Zatrzymałam się. Matka obrzuciła mnie pytającym, nieco zdezorientowanym spojrzeniem.
- Zaczekasz na mnie w aucie? - Spytałam.
- Tylko szybko. - Odparła, wychodząc.
Thomas wrócił z długopisem. Wziął mnie za rękę i nabazgrał na spodzie mojej dłoni kilka cyferek.
- Mój numer. - Wyjaśnił. - Napisz coś dziś wieczorem, żebym miał twój.
Uśmiechnął się blado. Przytaknęłam.
- Cześć. - Powiedział cicho i przytulił mnie mocno na pożegnanie. - I dziękuję.
- Cześć. - Odparłam.
Odsunęłam się od niego powoli i wyszłam na zewnątrz. Wciąż zerkałam na prawą rękę. Miałam jego numer! I jeszcze chciał, żebym do niego napisała. Było mi trochę przykro, że kazał mi już iść. Zastanawiałam się, dlaczego. Wsiadłam do auta matki i zapięłam pasy.
- Alex. - Zaczęła, kiedy wyjechałyśmy już na drogę. - Ja wiem, że mi nie ufasz. Ale przyjechałam po ciebie i podpisałam tę cholerną zgodę na leczenie osoby, której nawet nie znam, więc... chyba mam prawo wiedzieć, co jest zgrane?
Westchnęłam. W końcu mi pomogła. Opowiedziałam jej więc historię Thomasa. Oczywiście nie całą. Pominęłam na przykład to, że grzebałam w dokumentach Marli, że podkradłam jej klucze, wymknęłam się nocą z domu, widziałam jak Thomas płacze i to, co mówili tamci dranie w magazynach.
- Marla wie? - Spytała matka.
- Ja... Nawet nie wolno mi z nim rozmawiać. - Prychnęłam.
Zaśmiała się.
- Cóż, złamałaś pewnie nie jeden jej zakaz. - Powiedziała. - I dobrze. Nie powinnaś zaprzątać sobie głowy jej słowami. Jesteś młoda, zbuntowana. Wszyscy wiedzą, że i tak nie posłuchasz. Zamiast tego stwórz własne zasady. I to ich się trzymaj.
Zatkało mnie. To były mądre słowa. Ona była mądra. Nie krzyczała. Nie pouczała. Nie była matką. Była przyjaciółką.
- O niczym jej nie powiesz? - Spytałam.
Zmarszczyła brwi.

 Obiecaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz