Ciężki przypadek

763 43 4
                                    

Weszłam do mieszkania. Już od progu czuć było smród ziół, które piła moja matka. Sprowadzała je aż z Norwegii, za olbrzymie sumy pieniędzy, choć śmierdziały niemiłosiernie. Schyliłam się, żeby zdjąć trampki, kiedy coś przykuło moją uwagę. Zaraz przy drzwiach stały czarne damskie buty na niskim obcasie. Marla!, pomyślałam uradowana. Od razu pognałam w stronę kuchni, skąd dochodził głos cioci.
- Tereso, błagam, przemyśl to jeszcze. - Nalegała Marla. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka...
Urwała, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Alex, słońce! - Zawołała z uśmiechem.
Wstała od stołu i uściskała mnie mocno na powitanie. Nie było jej ponad tydzień. Wyjechała na szkolenie dla onkologów. Jej gabinet w tym czasie przejął znajomy ze studiów.
- Z matką się już nie przywitasz? - Usłyszałam szorstki głos za plecami.
Odwróciłam się. Kobieta, która mnie urodziła i zostawiła na wychowanie ciotki, opierała się o kuchenny blat. Co prawda, zawsze mieszkałam z nią, a nie z Marlą, ale to ciotka mnie wszystkiego nauczyła. Pomagała mi w lekcjach, zabierała na zakupy, odwoziła do szkoły, zajmowała się mną, kiedy byłam chora. A matka? Tylko pracowała albo się bawiła. Więcej czasu spędzała ze znajomymi na mieście, niż ze mną w domu. Odkąd pamiętam, wychodziła wcześnie rano i wracała późnym wieczorem, zalana do nieprzytomności. Jakieś dwa lata temu odrobinę przystopowała z imprezami. Teraz wychodziła już tylko w weekendy.
- Cześć - Powiedziałam chłodno.
Matka odwróciła się w stronę kuchenki i włączyła palnik pod czajnikiem. A potem wyszła, zostawiając nas same.
- To jak było? - Spytałam ciocię, mając na myśli jej wyjazd.
Usiadłyśmy przy stole, a Marla napiła się kawy z porcelanowej filiżanki, która stała przed nią, już prawie pusta.
- Nie wydaje ci się, że jesteś dla niej odrobinę za ostra? - Spytała, kiwając głową w stronę drzwi.
- Nie sądzę. - Odparłam chłodno.
- Alex, posłuchaj, ona chce dobrze. - Powiedziała, dotykając mojej dłoni.
- To nie wystarczy. - Odparłam, zabierając rękę.
Westchnęła. Bardzo chciała, żebym pogodziła się z matką, ale prawda była taka, że ja już nie potrafiłam kochać tej kobiety. Nie potrafiłam wybaczyć jej tego, że mnie zostawiła. Że wybrała znajomych i imprezy, zamiast własnego dziecka. Miałam tylko sześć lat, kiedy przestała się mną przejmować. Wtedy potrzebowałam matki. Teraz była mi zbędna.
- Masz ciężki charakter. - Marla pokręciła głową. - Zupełnie jak... - Zawahała się, i znowu westchnęła.
- Jak tata?
Przytaknęła. Robert, mój ojciec, zmarł, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, miałam może z pięć lat. Nie pamiętałam go. Nawet nie wiedziałam, jak wyglądał. W domu nie było żadnych jego zdjęć. Marla mówiła kiedyś, że potrącił go samochód.
- Mam nadzieję, że Mark dobrze zajął się moim gabinetem. - Powiedziała wesoło Marla, zmieniając temat rodziców. - I pacjentami. Niektórzy są naprawdę denerwujący. A zwłaszcza ten nowy. Dzieciak ma na imię Thomas i jest najgorszym, najbardziej hamskim i aroganckim gówniarzem, jakiego znam.
- Ile ma lat? - Spytałam, tak z ciekawości.
- 16, jest w twoim wieku. - Odparła, po czym westchnęła i smutno pokręciła głową. - Ciężki przypadek...

 Obiecaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz