Nim zamknął oczy

308 45 1
                                    

- Tak, słucham? - Matka odebrała po trzecim sygnale.
- Tu Alex. - Powiedziałam, nawet nie miała mojego numeru.
Kiedy dostałam od Marli nowy telefon, stwierdziłam, że nie ma potrzeby jej go dawać. Przecież i tak by go nie użyła. Nigdy nie przejmowała się tym, gdzie jestem, ani co robię.
- Coś się stało? - Spytała zdziwiona.
- Nie. Znaczy tak, ale nie mnie. - Zaczęłam. - Ja... Mój przyjaciel... Oni go pobili i... Jego trzeba zawieść do szpitala. Ma rozwaloną brew i... wszędzie jest pełno krwi. - Zaczęłam płakać. - Proszę, przyjedź. Proszę.
- Alex, ja... gdzie jesteś? Zaraz tam będę. - Powiedziała przejęta.
- Na Żelaznej, na przedmieściach. W jakichś starych magazynach. - Otarłam policzki wierzchem dłoni, a kamień spadł mi z serca.
- Nigdzie się stamtąd nie ruszaj. Zaraz będę. - Powtórzyła.
- Dziękuję. - Powiedziałam cicho. Rozłączyłam się i złapałam Thomasa za rękę.
- Zaraz zabierze nas do szpitala. - Szepnęłam, odgarniając mu z czoła pozlepiane krwią włosy. - Tam się tobą zajmą...
Thomas nagle drgnął. Poruszył się lekko i uchylił powoli oczy.
- Tak... mi przykro. - Jęknął cicho. - Nie umiałem...
- Już dobrze. - Przerwałam mu, kładąc palec na jego rozciętej wardze. - Wszystko będzie dobrze. - Pogłaskałam go po włosach.
- Przepraszam. - Szepnął ze smutkiem, a w kąciku podbitego oka zebrała mu się łza.
- Tommy, już dobrze. - Powtórzyłam.
Przytuliłam go niepewnie. Bałam się, że za chwilę mnie odtrąci. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, a po policzku spłynęła mu łza. Ty idiotko, skarciłam się za to w myślach. On ma przecież posiniaczony cały brzuch, a ty się jeszcze na nim kładziesz jak na poduszce. Przecież go to boli. Oparłam się ręką o betonową podłogę, próbując się podnieść, ale... wtedy Thomas objął mnie ramieniem i położył dłoń na moich placach, delikatnie mnie do siebie przyciskając.
- Dziękuję. - Wyjąkał jeszcze, nim zamknął oczy, a jego dłoń bezwładnie zsunęła się na beton.

 Obiecaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz