***
Nie odzywając się do siebie ani słowem wróciliśmy do domu. Od razu zatrzasnąłem się w pokoju. Potrzebowałem samotności.
^Time skip^
Coś wylądowało na moim brzuchu boleśnie przy tym miażdżąc żebra. Wychowanie, które wpoili mi rodzice ograniczyło mnie jedynie do cichego syknięcia. Zrzuciłem z siebie natręta, którym okazała się Isabel.
-Au... Eren, Armin jest gotowy na pierwszy trening. Mam zaprowadzić cię do piwnicy.- Oznajmiła podniecona dziewczyna. Perspektywa piwnicy średnio mnie zadowalała ale bez słowa sprzeciwu ubrałem się i ruszyłem za rozpromienioną rudowłosą. Zeszliśmy po jakiś schodach. Na ich końcu majaczyły masywne stalowe drzwi. Z nieprzyzwoicie wielkim uśmiechem dziewczyna zaprosiła mnie do środka otwierając je. Rzekoma piwnica była ogromną salą treningową. Rozległa przestrzeń wyłożona materacami. Przez jej połowę przechodziła oszklona ściana, za którą znajdowała się tak zwana ,,loża szyderców". 2 rzędy krzeseł po 10 w jednym. Niepewnie szedłem do środka nadziewając się na wzrok zebranych. Armin był w ,,mojej części". A miejsca za szybą zajmował Levi, jakaś brązowowłosa kobieta w okularach i Isabel. Lekko rozproszony ruszyłem do Armina. Ten stał nieruchomo wpatrując się w widownie. Jakby rozmawiał z nimi bez pomocy słów. No tak... Telepatia. Ciekawe czy uda mi się podsłuchać. Udając, że nie jestem zainteresowany oparłem się o jedną z miękkich ścian.
Armin bądź ostrożny.
W porządku sprawdzę tylko czy potrafi podstawowe ''sztuczki''.
Tsk. Znając ciebie sprowokujesz go by stracił kontrole. Nie szalej on jest naprawdę silny.
Słysząc ich rozmowę nie mogłem się nie zaśmiać. Przez mój cichy chichot wszystkie oczy wlepiły się we mnie.
-No co? mogliście rozmawiać nieco ciszej.- Zaszydziłem z lekkim uśmiechem.
-Słyszałeś to? Ale jak?- Wyraźnie zdezorientowany Armin ruszył ku mnie. Odruchowo stanąłem w gotowości.
-Normalnie.- Wyjaśniłem krótko.
-No dobra. Jak ci mija pobyt...- Już go nie słuchałem. Wiedziałem, że coś kombinuje i nie myliłem się. Zaatakował mnie. Na szczęście moc kotłująca się we mnie czekała tylko na uwolnienie. Uderzyła z podwójną siłą odpierając atak błękitnych pasm siły Armina. Gdy tylko się zderzyły moje cienie wybuchły mnożąc się i otaczając napastnika. Już po chwili nie było widać blondyna. Okrążyłem kokon żywych cieni. Jeden z nich owiną się wokół mojego ramienia kusząc abym pozwolił im zniszczyć osobę w środku. Zacisnąłem oczy. N-nie. Lekko musnąłem kokon rozwiewając cienie. W środku Armin atakował je jak tylko mógł lecz jego wysiłki za każdym razem nie przynosiły rezultatów.
-Potrafię nad nimi panować.- Szepnąłem do cieni. W środku kokonu Armin odebrał to jako zdeformowany głos stworzenia nie z tego świata.- To tylko kwestia samokontroli. Chciałem jedynie wyrwać się ze szkoły.- Mruknąłem. Macki wiły się jeszcze szybciej zachwycone przerażeniem ofiary. Wchłonąłem je. Zostawiając klękającego blondyna na ziemi.
-J-jak?!- Tylko tyle wyszeptał. Osoby zza ściany również oniemiały.
-To przez rodziców.- Wyplułem z siebie te słowa a następnie opuściłem pomieszczenie.
Przed samym pokojem zatrzymał mnie Levi.
-Mogę wejść?- Spytał nie odrywając ode mnie spojrzenia kobaltowych oczu. Otworzyłem przed nim drzwi w odpowiedzi. W milczeniu usiadłem na komodę podciągając kolano i opierając na nim brodę. Levi umościł się na łóżku.
-Skąd to się w tobie bierze? Jakim cudem w ogóle nad tym panujesz?- Chciał wiedzieć. Błysk ciekawości w jego oczach był urzekający.
-Eh... No więc tak. Moi rodzice byli naukowcami i gdy urodziło im się dziecko potraktowali je jak królika doświadczalnego. Szprycowali mnie jakimiś lekami. Codziennie dostawałem po kilkanaście zastrzyków. Nie znali umiaru. Wychowywali mnie bez krzty litości. Gdy byłem niegrzeczny czyli między innymi chowałem się przed nimi. Zostawiali mnie na deszczu na noc i żeby tego było mało gdy tylko usłyszeli mój płacz automatycznie cieli moje ciało.- Na zakończenie pokazałem nadgarstki z głębokimi szramami a następnie ściągnąłem bluzkę obnażając kolejne ślady.
Levi uważnie lustrował moje ciało z niewzruszonym wyrazem twarzy. Gdy tylko nasze oczy się skrzyżowały powoli wstał i zbliżył się do mnie niczym drapieżnik do zwierzyny. Jego ruchy były hipnotyzujące. Każdy mięsień poruszający się pod koszulką był idealnie wykrojony. Jego lśniące w ciemności tęczówki sprawiły, że straciłem poczucie czasu i przestrzeni. Chwycił mnie za rękę i złożył delikatny pocałunek na jednej z blizn. Sapnąłem cicho czując chłód jego ust na sobie. Zadrżałem gdy tylko przeniósł swój rozpalony wzrok na mnie. Chwycił mnie w biodrach i przysunął bliżej siebie. Prawie spadłem z komody ale na szczęście ciemnowłosy trzymał mnie w stabilnym uścisku. Pogładził mnie po dłoni a następnie przeniósł usta na tors całując każdą bliznę. Za każdym razem kiedy mnie dotykał drżałem, byłem nieprzyzwyczajony do tego... Nagle przestał tak jakby wybudził się z transu. Potrząsnął głową i szybko opuścił mój pokój zostawiając mnie i niemały problem w moich spodniach...
***
Jeżuuuu 100 gwiazdałek <3
Dziękuje bardzo :3
W nagrodę macie hot moment :*
![](https://img.wattpad.com/cover/78862020-288-k921165.jpg)