Rozdział 12

1.9K 198 13
                                    

***

Nie spałem już od godziny wpatrując się w idealne rysy twarzy Levi'a. Mój umysł wytworzył tyle pytań naraz, że nie byłem w stanie zdecydować, od którego zacząć. W końcu odważyłem się pogłaskać pogrążonego w spokojnym śnie mężczyznę po jedwabistych kruczoczarnych włosach, które uroczo opadały mu na oczy. Uśmiechnąłem się lekko gdy ten zaspany uniósł powieki.

-Mmm...- Mruknął zadowolony z sposobu w jaki go obudziłem. Jeszcze niezbyt przytomny przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Wtuliłem się w jego ciepły tors.

-Levi, mam kilka dość ważnych pytań.- Szepnąłem w jego klatkę piersiową. Czarnowłosy brutalnie pozbawił mnie ciepła podnosząc się do siadu.

-Tak?- Spytał. Ja także usiadłem wygodnie moszcząc się w poduszkach.

-Kim jest dla ciebie Petra?- To było kluczowe pytanie. Levi westchnął przymykając powieki by za chwile je otworzyć i wbić intensywne spojrzenie we mnie.

-Jest moją narzeczoną. A raczej była. Wczoraj gdy was razem zobaczyłem uświadomiłem sobie co do ciebie czuje. Nie byłem zły za to, że ona rozmawia z tobą ale odwrotnie- za to, że ty rozmawiasz z nią.- Tłumaczył spokojnie. Jego szczerość pozbawiła mnie tchu. Wszystkie inne pytania straciły na ważności. Uśmiechając się przytuliłem go.

-Kocham cię.- Szepnąłem całując jego szyje. Na co Levi poklepał mnie po tyłku.

-Ja ciebie też.- Odpowiedział a ja myślałem, że moje serce zaraz rozpadnie się z radości. Pocałowałem go w usta przygryzając jego dolną wargę.

^Time skip^

Levi właśnie jadł śniadanie gdy jego telefon zaczął wydawać z siebie irytujące dźwięki. Na wyświetlaczu pojawił się jakiś ciąg cyfr i imie- Armin. Przekrzywiłem głowę patrząc jak Levi warczy zirytowany do słuchawki, ponieważ przerwano mu jedzenie. Byłem tak skupiony na poruszających się pod koszulką mięśniach, że nawet nie pomyślałem o tym by podsłychać o czym rozmawiają.

-Eren. Szybko. Musimy iść.- Niby jego twarz była spokojna ale w oczach wyraźnie lśniał niepokój.

-Co się dzieje?- Starałem się trzeźwo myśleć.

-Nie ma na to czasu. Wytłumaczę ci potem. Musimy iść do piwnicy.- Nie czekając na moją odpowiedź chwycił mnie za dłoń i poprowadził na dół. Gdy byliśmy na miejscu czekali na nas już. Armin siedział przy komputerze wystukując coś na klawiaturze. Na wielkim telewizorze widniały różne ujęcia monitoringu. Na jednym z nich przed domem sterczała jakaś postać. Ktoś coś do mnie mówił ale ja skupiłem się na sylwetce. Szalik. Czerwony szalik. Warknąłem przez co oczy wszystkich zebranych skupiły się na mnie.

-Idę do niej.- Oznajmiłem zimno.

-Nie.- Sprzeciwił się Levi. Obrzuciłem go gniewnym spojrzeniem i ruszyłem ku drzwiom. Już miałem dotknąć klamki lecz ktoś szarpnął mnie do tyłu. Przynajmniej próbował. Moc, która wzburzyła się na widok Mikasy wzmocniła moje ciało.

-Zostaw mnie Levi. Muszę z nią porozmawiać.- Spojrzałem mu pewnie w oczy. Jeszcze tylko kątem oka zerknąłem na wyświetlacz. Zbierała swoje bursztynowe wici mocy. Uśmiechnąłem się na ten widok. Czy ona zdaje sobie sprawę z kim chce się mierzyć?

-Nie ma takiej opcji. Idę z tobą.- Przewróciłem tylko oczami.

-Trzymaj się blisko mnie bo inaczej będzie mi trudno cię chronić.- Złapałem go za dłoń i wyprowadziłem z pomieszczenia. Zaraz za drzwiami obdarowałem go namiętnym pocałunkiem.

-Spokojnie nic mi nie będzie.- Zapewniłem.- A tak na marginesie jesteś bardo uroczy gdy się o mnie martwisz.- Szepnąłem całując go w czoło. Niezadowolony czarnowłosy zdzielił mnie w tył głowy.

-Dobra, dobra. Ale mówię poważnie trzymaj się jak najbliżej mnie.

***


Krew z krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz