Rozdział 4

2.9K 245 47
                                    

***


Nagle do pokoju wtargnęły brwi zagłady. Gdy tylko się do mnie zbliżył warknąłem ostrzegawczo.

-Eren cofnij się.- Rozkazał sam podchodząc bliżej zasłony, za którą nadal trwał w bezruchu nieznajomy. Instynkt kazał mi zagrodzić mu drogę. Zrobiłem to obnażając kły.

-Idź stąd dziadku.- Wysyczałem najeżając się.

-Nie rób głupstw... Inaczej będę musiał użyć przemocy.- Na potwierdzenie swoich słów zza jego pleców zaczęły się unosić szare wici mocy. Prychnąłem.

-Tym chcesz mnie przestraszyć?!- Stanąłem w swobodnym rozkroku i uwolniłem swoją. Ta czując, że lekko luzuje smycz buchnęła czarnymi mackami tworząc żywy mór pomiędzy nami a włamywaczem. W oczach nauczyciela błysnął lekko strach. Macki wiły się i wyginały grożąc pochłonięciem.

-Rób co chcesz. Ale wiedz, że nie ujdzie ci to płazem.- Zapewnił blondyn po czym powoli odszedł zamykając drzwi. Wchłonąłem w siebie niezadowolone cienie.

-Czym jesteś?- Zapytałem ponownie rozdrażniony. Traciłem bardzo szybko cierpliwość. Osoba nadal się nie poruszała. Z roztargnieniem szarpnąłem za zasłony. Gwałtowność tego ruchu sprawiła, że je zerwałem. Chłonąłem jego widok z zapartym tchem. Przystojna twarz jakby wykuta z kamienia, kruczoczarne włosy delikatnie opadały na kobaltowe niewzruszone, zimne oczy. Solidne mięśnie ramion i brzucha były widoczne nawet pod luźną czarną koszulką. Patrzył prosto na mnie.

-Zadałem pytanie.- Cieszyłem się, że lata treningu obojętnego głosu nie poszły na marne.

-Levi.- Odpowiedział cicho i łypnął na mnie spode łba. Najwidoczniej nie lubił gdy ktoś nazywał go ,,czymś". Niezauważalnie zaciągnąłem się jeszcze raz jego zapachem. Obydwoje patrzyliśmy sobie w oczy tocząc pojedynek. Kto pierwszy się ugnie? W jego woni były zmieszane dwie rasy. Człowiek i wampir.

-Mieszaniec.- Wyplułem z siebie to słowo. Levi z sykiem obnażył kły.

-Chuj cię to obchodzi. Nie mam czasu się z tobą użerać ''książę''. Ruszysz w końcu dupę?- O co mu chodzi, gdzie miałbym iść? Zacząłem krążyć wokół niego niczym drapieżnik.

-Miałbym iść gdzieś z TOBĄ?- Krótko się przy tym zaśmiałem lecz Levi trwał nadal w bezruchu.

-Jest pewna osoba, która pomoże ci doskonalić i panować nad twoimi umiejętnościami.- Stanąłem przed nim jak wryty. Był o głowę mniejszy. I nie kłamał. Widziałem szczerość w jego oczach a krew nadal spokojnie płynęła. Gdy ludzie kłamią puls im przyspiesza.

-I co z tego będę miał?- Tępy ból głowy zaczął przybierać na sile. Kurwa. Coraz trudniej mi się skupić. Nie mogłem pozwolić, żeby tak z niczego mnie ze sobą zabrał.

-To czego chciałeś zawsze. Kontrole nad samym sobą.- Wciągnąłem gwałtownie powietrze do płuc. Jego głos był bezbarwny ale dla odmiany we mnie buzowały wszystkie emocje.

-No to dalej Leviś weź mnie.- Zażartowałem mrugając do niego. On jakby nie wyczuł podtekstu złapał mnie za dłoń.

-Najpierw przenieś nas za mury, będzie łatwiej.- Przewróciłem oczami i wykonałem polecenie zamykając oczy i w wyobraźni kreując miejsce, do którego chciałem się przenieść.


***

I jak?? Co sądzicie? Mam WIELKĄ nadzieje, że wam się podoba :3

Krew z krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz