***
Głupi blondas... Myśli, że nauczy nas czegoś robiąc co lekcje kartkówki. Wiedziałem wszystko o pochodzeniu naszej rasy. Gdy moi rodzice żyli zadbali o moje wykształcenie. Godziny spędzone z prywatnymi nauczycielami zrobiły swoje. Ja jednak nie zamierzałem się starać. Gdy nauczyciel rzucił z pogardą na moją ławkę kartkówkę z kolejną oceną niedostateczną warknąłem głucho. Cała klasa zamilkła.
-Czy coś nie tak?- Spytał niebieskooki unosząc brwi zagłady oraz błyskając kłami licząc, że skule się ze strachu- co w zwyczaju miała cała klasa. Prychnąłem jedynie zakładając nogę na nogę.
-Wszystko w porządku. Pokój, miłość roztacza się wokół.- Odgryzłem się ironicznie i przestałem zwracać uwagę na zdegustowanego nauczyciela.
^Time skip^
Czarne ściany korytarza były jedynymi odważnymi ''osobami'' przebywającymi ze mną. Szedłem zamyślony przez akademik. Nudno coś... Po chwili wyszczerzyłem kły w iście diabolicznym uśmiechu.
W mgnieniu oka znalazłem się w gabinecie profesora Erwina Smitha. Zapukałem w mahoniowe drzwi. Do pomieszczenia oblanego surową bielą zaprosił mnie głęboki głos osoby w środku.
-Czego chcesz?- Zapytał nauczyciel nie kryjąc niechęci do mnie.
-J-ja proszę pana jestem głodny.- Udałem zakłopotanie splatając ręce za sobą i wbijając wzrok w podłogę. Kątem oka dostrzegłem bystre niebieskie oczy unoszące się w moim kierunku z nad sterty dokumentów. Starszy mężczyzna westchnął i musnął palcami czerwony przycisk na blacie stołu.
-Wracaj do pokoju, zaraz przyjdzie.- Wydał sztywny rozkaz wracając do studiowania papierów. Bez słowa wyszedłem. Postanowiłem kazać posiłkowi czekać. Bawił mnie strach i niepewność. Ofiara zawsze liczyła, że pozwolę jej żyć co robiła większość innych wampirów. Lecz ja nie rozumiałem dlaczego. Wolno dążąc znajomym korytarzem rozkoszowałem się przerażonymi spojrzeniami rzucanymi w moim kierunku przez rówieśników.
W końcu dotarłem do drzwi mojego pokoju. Jakby na ironię na ich drzwiach wygrawerowany był numer apartamentu- 666. Uśmiechnąłem się jak zwykle do niego. Wszedłem do pomieszczenia upajając się przyspieszonym oddechem związanej, czarnowłosej, nagiej kobiety. Miała zawiązane oczy. Bezcelowe zabezpieczenie. I tak już stąd nie wyjdzie. Podszedłem do niej bezszelestnie. One wszystkie zawsze głośno i szybko oddychały. Z zadowoleniem stwierdziłem, że to jej pierwszy raz. Szyja była bladoróżowa i nienaruszona. Pięknie. Oblizałem wargi i położyłem jej głowę na kolanach. Niemal w czułym geście ściągnąłem jej śmierdzącą szmatę z oczu. Jak ja uwielbiam ten widok. Brązowe oczy pełne przerażenia wpatrywały się w moje długie, obnażone kły. Dziewczyna cicho jęknęła gdy przejechałem ręką po jej szyi.
-P-proszę... zrób to delikatnie.- Biedna naiwna. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej gdy moje zapłonęły szkarłatem.
-Tu nie ma miejsca na delikatność kotku.- Szepnąłem z nosem przy jej szyi. Szamotała się gdy polizałem wystającą, pulsującą żyłę. Wgryzłem się w nią brutalnie jednocześnie zatykając jej usta. Gorąca ciecz przelała mi się do gardła. Wydałem z siebie pomruk zadowolenia. Piłem do chwili aż dziewczyna przestała się ruszać.
***
Uwagen! Mam dla was zagadkę!
Z czyjej perspektywy piszę?
Levi'a czy Erena??
Odpowiedzi możecie podawać w komentarzach :3
Do nexta! :*