Jest pierwszy lipca, co oznacza... Bal Letni, co również znaczy, że są moje urodziny. Nie wiem, czy być podekscytowaną, czy może zostać w łóżku i udawać, że ten dzień się nie dzieje. Tak, jestem pełnoletnia, co oznacza, że jestem prawnie dorosła i mogę zrobić użytek z moich pieniędzy. Niemniej jednak, muszę ukończyć moją umowę do końca tego lata. Tylko dwa kolejne miesiące i będę wolna od Rhondy na zawsze i dzisiejszy dzień znaczy, że jestem bliżej niż wcześniej. Ona nie jest już moim prawnym opiekunem! To mnie uszczęśliwia. Ale ten dzień również zwiastuje, że mam masę roboty. Bieganie tu, czy tam, wysłuchiwanie rozkazów żeby bal był perfekcyjny. Ostatnie kilka dni były wyczerpujące, więc nie potrafię sobie nawet wyobrazić co będzie dzisiaj. Założę się, że Rhonda ma swoją listę rzeczy do zrobienia, którą dostanę.
Westchnęłam przygotowując się mentalnie na najbardziej wykańczający dzień lata. Ten bal zawsze powoduje, że moje urodziny są gorzko-słodkim wydarzeniem.
Odepchnęłam z siebie kołdrę i wzięłam głęboki oddech, ale po chwili moje drzwi trzasnęły otwierając się szeroko co spowodowało, że krzyknęłam i skoczyłam jak w kreskówkach. Wylądowałam na podłodze w kompletnym bałaganie. Jak? Nie jestem jeszcze pewna, wydawałoby się jakbym zagięła prawa fizyki.
- Sto lat! - Wyśpiewał duet ucinając w momencie, gdy wysunęłam głowę zza łóżka. Zobaczyłam Olivię i Charliego szczerzących się od ucha do ucha z małym i uroczym tortem w rękach Liv. - Jesteś teraz dorosła! Pamiętam jak byłaś taką małą dziewczynką. - Dodała kobieta udając płacz, a ja zachichotałam.
Podniosłam się na równe nogi wyglądając znów jak człowiek i podeszłam do nich.
- Mogłam być naga, wiecie? To było ryzykowne tak wchodzić. - Powiedziałam próbując wyglądać poważnie, ale zaczęłam się również uśmiechać. - Dziękuję.
- Sto lat! - Wykrzyczał Charlie ponownie przytulając mnie szybko. - Szybko, pomyśl trzy życzenia i zdmuchnij świeczki zanim tort zostanie zrujnowany.
Zaśmiałam się, ale posłuchałam go.
Żebym była najlepszym lekarzem...
Zostawić to miejsce i nigdy więcej nie zobaczyć Rhondy wraz z jej córkami...
Nigdy nie stracić Liv i Charliego...
W końcu zdmuchnęłam świeczki, po czym oboje zaczęli wiwatować i klaskać, cóż, właściwie to tylko Charlie klaskał. Uśmiechnęłam się do nich wdzięcznie. Wiem, że Bal Letni kiedyś odbywał się żeby świętować moje urodziny, ale to dobrze, że tak już nie jest. Mam Liv i Charliego i tylko mały tort z trzema świeczkami, który mi zupełnie wystarcza. Może nikt inny nie pamięta albo nie wie o moim święcie, ale mam za to dwójkę przyjaciół, którzy nigdy nie zapomną. Liv zawsze przynosi mi tort i jest pierwsza, która składa mi życzenia i pierwszy raz również Charlie może być tutaj ze mną.
Tak, jestem wdzięczna, że są.
Liv postawiła ciasto na boku i przytuliła mnie.
- Grupowy uścisk! - Krzyknął Charlie zanim dołączył do nas, a ja zaśmiałam się wesoło. Są moją rodziną; w moim sercu są tą prawdziwą rodziną. Nie obchodzą mnie prawne określenia.
- Mam nadzieję, że twoje życzenia się spełnią, Ella. Zasługujesz na wszelkie szczęście na świecie. - Powiedziała mi mierzwiąc moje włosy w ten sam sposób jak robiła to mama. Liv nigdy jej nie spotkała, ale obydwie mają coś wspólnego: nigdy nie zawodzą w tym, że mam poczucie bycia kochaną i docenioną.
- Jestem szczęśliwa. - Odparłam, bo pominąwszy wszystko, to jak Rhonda spowodowała, że moje życie jest piekłem, jestem szczęśliwa, gdy przebywam z nimi.
CZYTASZ
Call Me Ella - tłumaczenie {n.h.}
Hayran KurguTak, straciłam ojca i był on najlepszym mężczyzną na świecie. Tak, mam macochę, która jest wiedźmą i jej żarliwie nienawidzę. Tak, mam dwie siostry przyrodnie, które są wrzodem na tyłku i które straciły swoje mózgi, gdy były małe. Tak, moje życie je...