Rozdział 2

20.4K 1.1K 132
                                    

Bo gdy nadchodzi wieczór,
Jesteśmy jak ogień w deszczu.
Mans Zelmerlow - Fire In The Rain.

___________________
*****William*****
Patrzę za dziewczyną rozbawiony i ostatnie co widzę, to jej kitkę znikająca za rogiem. Li zawsze miała w sobie ogień. Podejrzewałem, że po ojcu. To on zawsze był tym, w gorącej wodzie kąpanym. Ja i matka działaliśmy zazwyczaj po przemyśleniu sytuacji.
Kręcę głową, po czym udaję się zamyślony przed siebie białym korytarzem.
Co się stało z naszą rodziną? Myślałem, że rodzice są szczęśliwi, że takie życie im odpowiada. Dlaczego niczego nie zauważyłem? Może mógłbym....
Mijam pokój Li, gdzie zauważam siedzącego na łóżku i gapiącego się w ziemię Johna.
Opieram się rozbawiony o framugę.
-Gdzie poszła?
-Do Rose. - Na dźwięk imienia dziewczyny moje serce podskakuje i chyba już zawsze tak będzie. Dziś wieczór obiecała się ze mną spotkać. Wiem, że wiele popsułem, ale naprawię to. Skoro oboje tego chcemy, to musi się udać.
Rozglądam się po pokoju siostry. Chaos jaki tu panuje oczywiście nie jest nowością, ale tak czy siak nachodzi mnie chęć ogarnięcia tego bałaganu.
Spoglądam na otwartą szafę.
-Zostawiła ci do układania ubrania?
Mam ochotę się śmiać.
John rzuca mi mordercze spojrzenie.
-No co? - Unoszę w górę dłonie w geście poddania. - Nic nie mówię.
Zostawiam wściekłego chłopaka samego. Przyda mu się przemyśleć w co się wpakował.
Zadowolony ruszam do pokoju komputerowego, w którym pracuje zazwyczaj Eli z Johnem. Staję pod drzwiami i chwilę się wahając wyciągam z kieszeni telefon. Wchodzę w wiadomości i wzdychając ciężko, zdobywam się na pisanie.
Cześć Rose, spotkanie aktualne?
Wysyłam.
Boje się, że zmieni zdanie. Balansuję nad przepaścią na naprawdę cienkiej linii.
Chowam telefon i łapiąc za klamkę wchodzę do środka.
Eli podskakuje na fotelu i w pośpiechu wyłącza strony internetowe, ale jest już za późno; miga mi przed oczami twarz Dylana.
Mrugam.
-Co ty robisz?
-Nic.
-Eli. - Warczę niepotrzebnie, ale działa; skruszona dziewczyna patrzy w moją stronę.
-Ja... To znaczy Li powiedziała mi, że ten chłopak z Miami jest całkiem przystojny i... - Urywa zażenowana.
Kiwam głową.
-Chciałaś sama to ocenić.
Teraz to ona kiwa.
Patrzę na nią w zamyśleniu.
-Moja siostra tak powiedziała?
-Tak.
-I co, jest? - Pytam zamykając za sobą drzwi.
-Will...
Siadam na obrotowym krześle.
-Nie odpowiadaj, znam odpowiedź i naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, jakim jest dla mnie zagrożeniem.
-Teraz to bez znaczenia. - Wzrusza ramionami. - Ona wróciła.
-Wspomnienia zostają.
-Zawsze zostają, ale z tobą ma ich więcej. - Uśmiecha się i wraca do pracy.
-Gdybym był Erikiem, już dawno obiłbym mu twarz.
-Gdybyś był Erikiem, spytałbyś mnie czy jesteś przystojniejszy.
Uśmiecham się.
Eli ma rację.
Taki właśnie jest Erik.
Wskazuję na ekran.
-Zauważyłaś coś niepokojącego?
-Na razie nic.
Oddycham z ulgą.
Póki nie dowiedzą się o niej jest bezpieczna.
-Uważaj na siebie Will. Oni przede wszystkim chcą ciebie. Martwego lub żywego.
Patrzę przed siebie w pustą przestrzeń.
Nigdy nie narzekałem na swoje życie, ale w momencie, gdy pojawiła się w nim Rose mam mieszane uczucia. Chciałbym rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać daleko stąd.
-Wiem o tym, a jeśli dowiedzą się o niej....
-Żywa do niczego im się nie przyda. - Kończy za mnie zdanie, którego nie byłem wstanie do końca powiedzieć.
*****Rose*****
-Co on tu robi? - Pytam Erika z wyraźną w głosie złością.
-Twoja matka nas zaprosiła.
-Was? - Prycham. - Myślę, że to nie było konieczne. Bez obrazy Eriku.
-Rosalin! - Słyszę za sobą głos rodzicielki, więc obracam się do niej i przyjmując postawę obronną, krzyżuję dłonie na klatce piersiowej.
-Nie rozumiesz słowa nie, prawda mamo?
-Uznałam, że wiem lepiej od ciebie co jest dla nas dobre. - Mówiąc to głaska swój brzuch.
-Dla nas... - Wysuwam w przód brodę. - Czyli do ciebie i dziecka?
-Ty jesteś moim dzieckiem! Na miłość, nie wygłupiaj się.
Piorunuję ją wzrokiem. O! To coś nowego. Jestem jej dzieckiem! Nagle stała się taka rodzinna.
-Mówiłem, że to zły pomysł... - Erik mruczy pod nosem i wyraźnie widzę, jak bardzo jest zły.
-Powinniśmy się wszyscy lepiej poznać. - Odzywa się jego ojciec.
Miał na to szanse wiele lat temu.
Prycham.
Erik robi to samo, a nasze oczy się spotykają.
Przygryzam wargę, żeby się nie śmiać.
Moja matka przepycha się w drzwiach i łapie mężczyznę za dłoń.
-Wejdź, nie słuchaj jej.
-Zaczekaj. - Zatrzymuje ją i patrzy na mnie. - Nie wejdę bez twojej zgody.
Osłupiała patrzę na mężczyznę i nie wierze w to co słyszę.
Co on powiedział?
Matka zgrzyta zębami, a zaciekawiony Erik opiera się o framugę.
Ten obcy mi człowiek, zrobił coś czego nie zrobiła, nigdy moja matka.
Słuchał mnie.
Słuchał i do niczego nie zmuszał.
Ona najchętniej olałaby moje słowa, ale on z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Wyczuł sytuację. Przechylam w bok głowę i przyglądam mu się uważniej. Rzeczywiście babcia miała rację, mam po nim oczy, ale i nie tylko to. Zauważam coś jeszcze; mimo swojego wieku, ma grube jasne włosy. Zupełnie tak jak ja i Erik. I chociaż nie dotykałam włosów swojego brata, byłam pewna, że są równie gęste jak moje. To zasługa genów ojca. Może i mieliśmy dwie inne matki, ale to ojciec przekazał nam to, co najlepsze. Mrużę oczy, długie rzęsy też były jego zasługą.
-Możecie wejść. I tak zaraz wychodzę.
-Zostaniesz w domu. - Wtrąca się moja matka.
-Nie.
Erik i jego tata wchodzą do środka, więc wycofuję się w tył.
-Jeśli miała już coś w plany, to nie szkodzi.
-Może je zmienić.
-To my się wprosiliśmy. Nie będziemy nic jej zmieniać. - Mówi twardo, a ja nie spuszczam z niego wzroku. Ubrany jest w drogi, granatowy garnitur, a w dłoni trzyma wino i bukiet róż.
Uświadamiam sobie coś jeszcze. Ten człowiek pracował dla rządu. Być może będzie w stanie, zapanować nad moją matką i jej zapędami. Przydał by się ktoś taki.
-Podam lunch. - Odzywa się kobieta, po czym bez protestów udaje się do kuchni.
Erik gapi się na ojca, ale nie potrafię z jego twarzy nic wyczytać.
-Chodź. - Mówię do blondyna, nie mogąc dłużej znieść tej całej sytuacji, a kiedy nie reaguje, łapię go za dłoń i ciągnę w stronę pokoju.
-Erik. - Mówi jego ojciec, jakby o czymś przypominając na co chłopak wywraca oczami. Zamykam drzwi od pokoju.
-Co chciał twój tata? - Pytam nie mogąc się powstrzymać.
-Myśli chyba, że cię przelecę. - Mówi to tak lekko, że w pierwszej chwili nie mogę nic zrozumieć.
-Słucham?
-Wiem to chore, ale ma rację. Gdybyś nie była moją siostrą, miałbym na to chęć.
-A Will? To twój....
-Mówię, że miałbym chęć. - Przerywa mi. - A nie, że bym to zrobił.
-Okej. - Opadam na krzesło, a on uwala się na łóżku.
Gdyby nie był moim bratem prawdopodobnie odebrałabym to, jako komplement, ale teraz przyprawiło mnie o dreszcz. Mieliśmy z Erikiem dziwne relacje. Uczyliśmy się traktować siebie, jak rodzeństwo i chociaż żadne z nas, nie miało nic przeciwko drugiemu, było to trochę skomplikowane.
-Gdzie wychodzisz?
-Z Li.
-A wieczorem z Willem? - Pyta, zaskakując mnie.
-Skąd wiesz?
-O niczym innym nie mówi.
Uśmiecham się.
-Ktoś tu się chyba rumieni. Wiesz, że tak wyglądasz jeszcze bardziej seksi?
-Boże Erik! - Wybucham.
Chłopak przewraca oczami.
-Żartowałem tylko.
-Rose! - Dobiega nas głos mojej matki. - Chodźcie tu.
Wzdycham.
-Miejmy to już za sobą. - Mówi blondyn, po czym oboje z rezygnacją ruszamy do kuchni.
Oczywiście siadam przy stole obok Erika, a chłopak jak gdyby nigdy nic, od razu bierze się za jedzenie.
Powoli nakładam sobie na talerz sałatkę grecką i okazując całą sobą mój sprzeciw, robię naburmuszoną minę.
-Rose, powiedz mi jak poznałaś Erika.
-Przy jedzeniu się nie mówi.
-Nalegam.
-Biegałam. - Mruczę pod nosem.
-Uprawiasz biegi? - Pyta mężczyzna z zainteresowaniem.
-Nie, biegam dla przyjemności. Erik dołączył się do mnie.
Mój brat nalewa sobie wino, po czym nalewa i mi.
Biorę w dłonie lampkę i nic nie robiąc sobie z karcącego wzroku matki, upijam łyk.
-Tak. - Erik potwierdza. - Zobaczyłem taką ładną laskę.... Jak mógłbym się nie dołączyć? - Unosi brwi ku górze, a mina jego ojca rzędne.
Uśmiecham się pod nosem.
Wiem co robi.
Chrząkam dołączając do chłopak.
-Od razu między zaczęło iskrzyć. Erik wydał mi się taki....
-Czarujący. - Kończy za mnie.
Uśmiechamy się do siebie.
-Dość. - Mówi nasz ojciec.
Taka była prawda, czy tego chcę czy nie - jest moim biologicznym ojcem.
-Potem umówiliśmy się na kolację. - Chłopak kontynuuje nic sobie nie robiąc ze słów rodziciela.
-Tak. - Przytakuję pełna entuzjazmu. - Na dach. Czy twój partner mamo. - Tu wskazuję na mężczyznę.- Też cię tam zaprosił?
Kobiecie wypada z dłoni widelec.
-Czy wy... - Przerażona patrzy na nas. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak dobrze znamy się z Erikiem.
-Erik....
Zapada grobowa cisza, a ja mam ochotę śmiać się do upadłego. Ich miny są bezcenne. Niech się nauczą, że siłą do niczego nas nie zmuszą, a zresztą mojej matce przyda się zimny kubeł wody. Teraz może zacznie dostrzegać, jak mało o mnie wie.
Ciszę przerywa pukanie do drzwi. Zrywam się z miejsca, a mój brat zaraz za mną.
-Miłego dnia. - Słyszę jak się żegna. - Ach, tak na marginesie; nie przeleciałem Pani córki.
Zakładam na nogi buty i czując, że zaraz wybuchnę śmiechem wybieram z mieszkania. Chłopak rusza w moje ślady. Wypadamy prosto na siostrę Willa, która patrzy na nas ze zdziwieniem.
-Okej... Coś przegapiłam?
-Chodź! - Łapię ją za dłoń, po czym we trójkę zbiegamy po schodach.
***
Dzień zleciał nam naprawdę szybko, ale nie był to czas zmarnowany. Poszliśmy nad rzekę. Dni były jeszcze dosyć ciepłe i słoneczne, więc rozłożyliśmy koc i zajadając się chipsami, łapaliśmy ostatnie w te wakacje promienie słońca. Jutro miał rozpocząć się rok szkolny, ale żadne z nas nie chciało dziś, o tym myśleć.
Po południu zjedliśmy obfity obiad w jakieś taniej knajpce na obrzeżach miasta, a wszystko ukoronowaliśmy porcją mega ogromnych i pysznych lodów.
Wkrótce jednak, przyszedł czas na powrót, a ja zaczynałam stresować się co raz bardziej. Dziś miałam spotkać się z Willem, a na samą myśl o tym zaczynał boleć mnie brzuch.
Tylko spokojnie. Nie zbłaźnisz się, spokojnie.
Li ucałowała mnie w policzek i razem z Erikiem odjechali jej samochodem.
Zrezygnowana skierowałam się do domu, gdzie oczywiście matka urządziła mi dziki wykład, na temat mojego porannego postępowania.
Słuchałam jej cierpliwie i o dziwo ze spokojem. Na koniec oświadczyła mi, że wychodzi, a ja życzyłam jej miłego wieczoru.
Może i nie potrafiłyśmy się dogadać, ale zawsze chciałam żeby była szczęśliwa. Może i faktycznie rano przesadziliśmy z Erikiem, ale przynajmniej widzieli teraz, że z nami nie pójdzie im tak łatwo. Erik miał żal do ojca, że ten nigdy się nim nie opiekował, a ja miałam żal do matki, że dla niej zawsze ktoś inny był ważniejszy ode mnie. Nie jest tak prosto o wszystkim zapomnieć. Erik opowiedział mi, że od wczesnego dzieciństwa wychowywały go nianie i to z jedną z nich, uprawiał seks po raz pierwszy. Miała na imię Galia i była starsza od niego o trzy lata. Świetna dziewczyna - tak opisał ją mój brat. Potem, kiedy już wiedział w czym rzecz, sam zaczął podrywać dziewczyny i odkrył, że idzie mu to naprawdę dobrze. Galia powiedziała, że podbije serce każdej kobiety i tak też się działo. Teraz jednak pojawiła się Kathe i wydaje mi się, że to ona podbiła jego serce.

________________
Hej ;**.
Dziś trochę nostalgicznie ^^
Rozdział.. Hmm. Nie wiem co o nim myśleć xD
Ale mniejsza xd
Co myślicie o Rose i Eriku jako rodzeństwie?
Co stanie się na spotkaniu z Willem? Wolna chata i te sprawy haha😜.
Kocham was i do nextu ;**.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz