Ciąg dalszy...
*****William*****
Miałem ich na ogonie, ale nie zwolniłem. Musiałem dostać się do więzienia, w którym aktualnie przebywała moja matka, czekając na rozprawę.
Zaczynałem rozumieć. Brakujące puzzle w końcu się znalazły.
Zaparkowałem samochód i nie oglądając się za siebie, pognałem na górę z nadzieją, że spotkam Lucasa.
Miałem szczęście.
-Will? Co ty tu...
-Muszę się z nią zobaczyć.
-Ale...
-Mówiłeś, że czegoś tu brakuje, a ja chyba wiem czego.
Spojrzał na mnie zaintrygowany. Czas uciekał.
-Chcesz wiedzieć czy nie?
Rozejrzał się dookoła.
-Chodź, masz pięć minut. Będę w celi obok.
-Dzięki.
Nie odezwał się. Ruszyliśmy korytarzem, a od czasu do czasu ktoś, co chwila witał się z blondynem.
-Lubią cię. - Zauważyłem.
Wzruszył ramionami.
-Mają nadzieję, że to ja zostanę szefem oddziału, ale ja nie liczył bym na to.
-A chciałbyś?
Uśmiechnął się i wskazał na trzecią cele.
-Powodzenia.
Ruszyłem przed siebie. Co czułem? Właściwie, to jej współczułem.
Tak, dobrze rozumiecie. Współczuję tej kobiecie, Cordeli. Bo jeżeli miałem rację ona teraz cierpiała. Cierpiała bardziej niż ja kiedykolwiek.
-Will? - W jej głosie dało się słyszeć zdziwienie, kiedy zająłem krzesło przed kratami.
-Cordelio?
-Urosłeś. - Zauważyła.
-Tak, tato też jest dosyć wysoki, więc to było do przewidzenia.
Pokiwała głową.
-Jesteście, jak dwie krople wody. - Powiedziała z nutą rozmarzenia. Nie przyszedłem tu by zabawiać ją rozmową, więc przeszedłem od razu do sedna sprawy.
-Chcę cię o coś zapytać. Wiedziałaś o Nataszy?
Spojrzała na mnie, a na jej twarzy odmalowało się przerażenie.
-Ty wiesz?
-Tak.
-Od kiedy?
Zamknąłem na chwilę oczy.
-Dowiedziałem się... dzisiaj.
-Boże, Will... - Wstała.
-Nie panikuj. - Rzuciłem. - Z początku bolało, jak cholera, ale wiesz co? Teraz nie czuję już nic. Natasza jest przeszłością.
Kobieta usiadła.
Zapadła cisza.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższy czas. Cierpliwie czekałem, aż wreszcie to ona pierwsza zaczęła mówić.
-Kiedyś ich przyłapałam... Siedzieli w jego aucie...
Przygryzłem wargę. Nie byłem pewien czy chciałem, o to pytać, ale musiałem.
-Co wydarzyło się, wtedy tam na parkingu?
Spojrzała na mnie, ale jej wzrok był nieobecny.
-Wiedziałam za dużo...
-Cordelio. - Miałem ochotę nią potrząsnąć. - Co się tam stało?
-To ona pierwsza... Ona... Will nie mogę. - Urwała.
-Ona oddała pierwszy strzał, tak?
-Skąd ty...?
-Umiem dodać dwa do dwóch. Kiedy dziś się o nich dowiedziałem zacząłem odtwarzać w głowie jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz to, co się tam wtedy działo. Padł strzał, pudło, ale to nie ty. Było zbyt blisko, a potem... - Tym razem, to ja urwałem.
Pokiwała głową.
-Musiałam jeśli chciałam żyć.
-Wzięłaś, to na siebie, a ja nic nie dostrzegłem, ale dlaczego?
-A zniósł byś to?
-Zniosłem, to teraz Cordelio, więc czemu miałbym nie znieść tego tam tego dnia?
Uśmiechnęła się smutno.
-Teraz, to zasługa tej dziewczyny, nie twoja.
Chciałem zaprzeczyć, ale miała rację. Nawet ja nie mogłem być na tyle silny sam w sobie. Dopiero, teraz przy Rose mogłem przyjąć prawdę, taką jaką była.
Dzięki Rose moje uczucia do Nataszy całkiem wyparowały, zupełnie tak, jakbym nigdy jej nie kochał.
Kto wie, może i tak było?
Natasza miała talent do manipulowania ludźmi, jak nikt inny.
-Próbowałam ją ratować. - Zaczęła ostrożnie.
-Dlatego tyle trzymaliście ją przy życiu?
-Miałam nadzieję, że...
-A co z Ronem? Próbował mnie zabić. - Rzuciłem przypominając sobie, jak uratowała mnie Rose.
-Działał na własną rękę. Zabroniłam mu, ale... Był taki wściekły... Powinnam była...
-A Rose? Groziłaś nam. John... - Zwiesiłem bezradnie głowę.
-Zabiłeś go, prawda?
Nie odpowiedziałem, ale ona nie była głupia.
-Przykro mi.
Westchnąłem.
-To Nadia go wysłał, nie ja. Zresztą, to co mówiłam... Większość, to same kłamstwa. Musiałeś wierzyć, że...
Prychnąłem.
-Nie jestem pewny czy ci wierzę. Może to kolejne kłamstwa? - Zastanawiałem się na głos. - Tak, chyba nigdy do końca ci nie uwierzę.
Uśmiechnęła się.
-Sama już nie wiem czy mogę sobie wierzyć. Nie wiem nawet co się ze mną stało.
Pokiwałem głową i poprawiając się na krześle, zmieniłem temat.
-Co powiedziałaś tym żółtodziobom?
-Na pewno nic o rządzie. Nie jestem głupia, a ten policjant... Michael, to idiota.
Uśmiechnąłem się, po czym rozbawiony wstałem.
-Rozumiem, że ojca już nie ma w kraju?
-Mam taką nadzieję i... Will?
-Tak?
-Przepraszam, nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję...
-Masz rację. Nie wiem, mamo. - Rzuciłem, używając po raz pierwszy od siedmiu lat słowa mamo w stosunku do tej kobiety, po czym ruszyłem do wyjścia.
-Dziękuję. - Usłyszałem za sobą jej cichy głos.
Kiedy mijałem Lucasa, poczułem się wreszcie wolny.
*****Rosalin*****
Czekałam na Willa przed komisariatem. Nie miałam pojęcia co on wyprawia, ale mu ufałam.
Erik co chwila upominał mnie, żebym przestała tupać nogą, ale nie mogłam. Z nerwów obgryzłam też wszystkie paznokcie.
Co on tam robił?
Robiłam chyba pięćdziesiąte okrążenie wokół jego samochodu, kiedy wreszcie otworzyły się drzwi budynku, a ciemnowłosy wyszedł na zewnątrz.
Bezwiednie zaczęłam biec w jego stronę, ale kiedy już byłam blisko, zmartwiona zatrzymałam się milimetry od chłopaka.
-W porządku? - Upewniłam się.
Uśmiechnął się, a mnie zalała fala ulgi.
-Jak jeszcze nigdy w życiu. - Odpowiedział, a potem wziął mnie w ramiona tak, jak jeszcze nikt, nigdy nikogo.
Szczęśliwa wtuliłam twarz w jego szyję. Pachniał tak... Idealnie. Pachniał, cóż jeśli niebo mogłoby mieć jakiś zapach, to właśnie tak by pachniało. Moim Willem.
-Kocham cie Rosalin. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo.
-Też cie kocham.
-Pokaże ci coś. - Szepnął nagle podekscytowany i łapiąc mnie za dłoń zbiegliśmy po schodach, mijając nasze rodzeństwo.
-A wy dokąd? - Zawołał Erik.
-Nie mam pojęcia! - Odkrzyknęłam, biegnąc za Willem do jego samochodu.
***
Droga nie trwała długo.
Kiedy tylko zorientowałam się, gdzie mnie zabiera w moim gardle stanęła gula i nie chciała za nic w świecie puścić.
Chłopak zaparkował samochód na chodniku i wysiadł.
-Will? - Wysiadłam i ja. - Zwariowałeś? Tu nie wolno parkować. Ludzie nie przejdą.
Spojrzał na mnie rozbawiony.
-Biegnij Rose. - Rzucił i zaczął się oddalać.
-Co?
On chyba na prawdę zwariował. Ruszyłam za nim.
Chłopak biegł powoli, co przyjęłam z ulgą. Oczywiście zatrzymał się dopiero kawałek przed mostem.
-Tym razem na mnie czekasz? - Zakpiłam, a wtedy on dał nura w krzaki. Widziałam, jak spada w dół, ponieważ tym razem gałęzie pozbawione były, jakichkolwiek liści.
-Skacz Rose! - Krzyknął śmiejąc się.
Przygryzłam wargę i zrobiłam dokładnie, to samo co wtedy. Posłuchałam go.
Tyle tylko, że tym razem, kiedy leciałam w dół towarzyszyła mi radość, a nie strach.
Wylądowałam w ramionach Willa, a nie na ziemi, jak wtedy.
-Co my robimy? - Zapytałam.
-Naprawiamy błędy.
-Jakie błędy? - Uniosłam osłupiała ku górze brwi, ale on puścił mnie tylko i pobiegł przed siebie.
A ja zupełnie tak, jak tam tego zimnego marcowego ranka, ruszyłam za nim.
Starałam się dogonić go, jak tylko mogłam. Dwa razy byłam prawie pewna, że go mam, ale prawie to za mało. Był szybszy.
Nim się obejrzałam, stanęliśmy przy ostatnich krzakach, oddzielających nas od mostu na drugim końcu rzeki.
To tu rozstaliśmy się pierwszego dnia. Kazał mi iść, więc poszłam.
-Co teraz? - Zapytałam.
-Zrobię to, co powinienem zrobić wtedy. - Mruknął, po czym pochylił się i pocałował mnie w usta.
Oddałam pocałunek chichocząc.
-Tak cię to bawi?
-Wtedy prawdopodobnie bym ci przyłożyła i uciekła z piskiem.
Przygryzł wargę, żeby się nie śmiać.
-Ale teraz? Teraz nauczyłeś mnie, jak żyć i już wiem, że to byłby błąd.
Uśmiechnął się, po czym wziął moją dłoń i ruszyliśmy w stronę mostu.
-Więc może zacznijmy od nowa? - Zaproponował. - Jestem William.
-Rosalina. - Powiedziałam uśmiechając się, jak idiotka. - Miło mi.
Tym razem weszliśmy na most ramię w ramię, a potem tak, jak powinniśmy zrobić, to pierwszego dnia; oboje udaliśmy się w jedną stronę. Nie oddzielnie, tylko razem na wprost przeznaczeniu.
______________
Jejku, mam nadzieję, że was nie zawiodłam takim zakończeniem. I że nie jest bardzo mdłe, ale musiałam! Strasznie chciałam żeby skończyło się, to w miejscu w którym zaczęło.
Przed wami... Epilog, więc jeszcze póki mogę nie żegnam się ;*.
![](https://img.wattpad.com/cover/80333957-288-k144723.jpg)
CZYTASZ
Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔
RomanceRose i Will starają się od nowa żyć ze sobą. I chociaż oboje tego chcą, chłopak musi się o nią mocno starać, ponieważ zraniona dziewczyna, boi się do końca mu zaufać. Rose nie zapomniała też o Dylanie, z którym przeżyła niesamowite wakacje. Potaje...