Rozdział 22

15.5K 975 95
                                    

*****Erik*****
Wyszliśmy na korytarz. Rozejrzałem się dookoła, po czym otworzyłem drzwi, od schowka i podałem Willowi szczotkę do zamiatania, oraz czapkę z daszkiem w ohydnym kolorze zieleni. Firma sprzątająca nie miała gustu.
-Po co mi to?
-Zagadam ich, a ty wiej. Klucze ci dałem, kod do windy znasz... Gdyby co udawaj, że.. - Zrobiłem dzióbek i wymownie pokazałem dłonią na szczotkę.
-Mam udawać seksownego sprzątacza?
Przejechałem ręką po włosach.
-Wiesz... To nawet działa. Laski wpuszczają cie do domu i...
-Okej. - Przerwał mi rozbawiony. - Nie chce wiedzieć co dalej, ale dzięki Erik. Za wszystko, naprawdę. Będę twoim dłużnikiem.
-Cieszy mnie to. I naprawdę nie masz za co dziękować... Tylko uprzedź mnie następnym razem.
Przygryzł wargę.
-To nie takie proste.
Ruszyliśmy do windy. Chłopak się zaśmiał.
-Co cie tak bawi?
Wzruszył ramionami.
-Jesteśmy, jak zbiry!
Pokręciłem głową.
-Jesteś idiotą.
-Cóż. Idiotą, ale też seksowną sprzątaczką. - Pomachał mi szczotką przed oczami.
-Okej, do roboty paniusiu samo się nie posprząta. - Pchnąłem go w stronę windy.
-Na razie! - Rzucił wpisując kod, i tyle go widziałem.
Poszedłem schodami. Mało brakło, a Panowie byli by przede mną. Spojrzałem na nich wkładając klucz do zamka.
-Dzień dobry.
-No nie.- Przewróciłem oczami. Myślałem, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
To byli ci sami policjanci, którzy przesłuchiwali nas w sprawie Willa.
-Jesteśmy tu z innego powodu.
-W takim razie... Wejdą Panowie?
-Taki mieliśmy zamiar.
-Widocznie lubi Pan pchać się w kłopoty. - Odezwał się drugi.
-Tam gdzie nie potrzeba. - Brunet obrzucił mnie kpiącym uśmieszkiem.
Pokręciłem rozbawiony głową. Co za idioci. Gdyby agencja nadal funkcjonowała, byłbym ponad tym dupkiem i na jedno moje słowo, straciłby robotę.
Wpuściłem ich do środka.
-Co tym razem zrobiłem?
-Pani Mia, recepcjonistka.
Obaj rozglądali się dookoła. Brunet zaczynał działać mi na nerwy, za to blondyn tylko obserwował. Nie odzywali się do siebie.
To dało mi do myślenia. Zastanawiałem się czy długo byli partnerami, ale w końcu doszedłem do wniosku, że nie. Chociaż by wziąć pod uwagę dzielącą ich odległość, kiedy stoją. Jeden, jest drugiemu obojętny. Może, to Will był najlepszy w czytaniu ludzkich zachowań i emocji, ale ja też swoje wiedziałem.
Brunet, Michael zaatakował.
-Co, lubisz posuwać mężatki?
-Nie przypominam sobie.
-Myślisz, że cie nie sprawdziliśmy?
Uśmiechnąłem się.
-Jeśli nawet, to co z tego? Twoja żona nie narzekała. - Sprowokowałem go. Oczywiście nie znałem jego żony, ale podziałało. Czyżbym trafił w czuły punkt?
-Sukinsyn! - Rzucił i zaciskając pięści ruszył w moją stronę.
-Przestań! - Blondyn stanął mu na drodze, ale ten go nie słuchał.
-Wal się Lucas. - Warknął.
Patrzyłem na nich niewzruszony.
-Wyjdź stąd. Przesłucham go sam. - Blondyn nie odpuszczał.
-Świetnie. - Burknął, po czym nawet na niego nie patrząc, otworzył drzwi i wyszedł, trzaskając. Pokręciłem głową. Zero kultury, ale grzeczny piesek.
Blondyn się uśmiechnął. Miał w sobie coś z Johna Watsona. Co nie znaczy, że brunet był Sherlockiem. Ja tu byłem Sherlockiem. Tak.
Potarłem nadgarstkiem czoło. Ciekawe czy Will już się wydostał. Ten sukinsyn na korytarzu jest, jak wrzód na tyłku. Lepiej żeby go nie zauważył.
-Chyba nie przypadliście sobie do gustu. - Zaczął.
-Nie bardzo. Rozumiem, że ty grasz dobrego glinę.
-A są tacy? - Oparł się o ścianę.
-Ty mi powiedz.
Pokręcił głową.
-Wróćmy do sprawy recepcjonistki.
-To już dawno skończone. Jej mąż nie wie, że z nią spałem.
-Ma innego kochanka. - Nie pytał, a ja nie odpowiedziałem. To było oczywiste.
-Dobra. - Odbił się od ściany i ruszył w stronę drzwi.
-Ten facet. - Zacząłem. - To znaczy jej mąż, śledził ją. Zapłacił mi nawet żebym go informował, ale oczywiście powiedziałem, że nikt jej nie odwiedza.
Uśmiechnął się.
-No tak, przecież nie wkopał byś siebie, chojraku.
Uniosłem brwi ku górze.
-To wy macie poczucie humoru?
-Słuchaj Erik, nie traktuj mnie protekcjonalnie. Nie jestem taki, jak oni. - Powiedział i wyszedł.
Zamrugałem.
Dobra, co to miało znaczyć? Uwierzył mi tak po prostu? Jednak grał dobrego glinę?
Wyjąłem telefon.
Eli odebrała natychmiast.
-Co jest?
-Wszystko dobrze. Słuchaj, sprawdź mi, tak dużo jak się da na temat Lucasa Willsona.
-Tego policjanta?
-Tak.
*****Rose*****
Padłam na sofę, jak tylko Erik wrócił z powrotem do domu. Strach, jaki wcześniej czułam na myśl, że mogło im pójść coś nie tak, wręcz mnie paraliżował. Odetchnęłam z ulgą. Udało się. Obaj byli bezpieczni. No, przynajmniej na tyle na ile mogli być bezpieczni.
Wymęczona Li, zasnęła w sypialni Erika, a Kathe wzięła się w kuchni za odrabianie lekcji. No tak, przecież miałyśmy na głowie szkołę. W tym całym bałaganie, można było się zapomnieć. Teraz, w porównaniu z kłopotami Willa, wszystko wydawało się mało istotne. Eli i Sooki śledziły monitoring i zapisywały coś na kartkach. Blondyn usiadł obok mnie.
Ściszyłam głos.
Musiałam zadać nurtujące mnie pytanie. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła.
-Co to były za zdjęcia?
Skrzywił się.
-A ty dalej o tym?
-Tak, chcę widzieć.
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, co?
-Zaryzykuję.
Pokręcił głową.
-Charakterek masz po tatusiu.
-Co?
-Uparty, jak osioł. Mówi ci to coś?
-Złamię ci za chwilę, ten twój piękny nosek, jeśli nie zaczniesz gadać! - Ostrzegłam, chociaż wiadome było, że nie dam rady tego zrobić.
Spojrzał na mnie rozbawiony.
Boże, czy ten człowiek jest kiedykolwiek poważny!?
-Śmiało, wal! Już mi się znudził prosty nos.
Zacisnęłam dłonie w pięści. A gdyby, tak spróbować? Kathe pewnie urwałby mi głowę, ale chyba warto?
Nie wiem co wyczytał z mojej twarzy, ale westchnął i oponował się odrobinę.
-Dzięki nim, mogę ustalić miejsce pobytu matki Willa.
Zdawałam sobie sprawę, że to cenne informacje. Zapytałam więc, skąd je ma.
Wzruszył ramionami.
-Taylor mi dał.
Osłupiałam.
-Tak po prostu ci je dał?
-To skomplikowane.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Rose, wszystko teraz jest skomplikowane. Posłuchaj...
-Nie, to ty posłuchaj. - Przerwałam mu. - Nie możesz się narażać Erik. Potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję.
Patrzył na mnie w milczeniu.
-Nie narażaj się. Błagam.
-Nie robię tego, jeśli nie ma potrzeby. Uwierz mi Rose, ja naprawdę kocham swoje życie.
-Co dałeś Taylorowi w zamian?
-Co?
-Nie jestem głupia. Za darmo ci ich nie dał.
Przejechał dłonią po włosach, aż wreszcie odpowiedział.
-Pomogę mu wyjść
-Co takiego!? - Uniosłam głos czując na sobie spojrzenia innych.
-Nie krzycz. Li śpi.
-Jak możesz być tak.... - Brakło mi słów. Zwariował! On zwariował! Czy to na pewno mój brat? - Jeśli wyjdzie, ostrzeże ich.
-Nie zrobi tego.
Prychnęłam.
-Bo co? Bo obiecał!? - Zakpiłam.
-Nie zrobi. - Warknął.
-Will mówił...
-Will wszystkiego nie wie! - Wszedł mi w słowo.
Zamrugałam tracąc wątek.
Sooki podniosła się z fotela.
-Czego nie wie?
Westchnął.
-Taylor pracował dla nas, a jego zadaniem było wybadanie wroga. Wprowadzili go w ich szeregi. Miał zrobić wywiad, zdobyć ich zaufanie i zdać nam relacje. Co oczywiście skutkowało tym, że musiał udowodnić im, że nie pracuje dla nas. Był szpiegiem u nich, a udawał szpiega u nas. Za dużo tego. Po prostu... Wtajemniczył mnie niecały tydzień przed zasadzką.
Wstrzymałam oddech. O Boże. Czy mój brat wiedział o tym, że chcąc wrobić Li?
Nikt chyba inny nie doszedł do takich wniosków. Ufali mu. Postanowiłam milczeć i też mu za zaufać. Wbrew temu, że wszystko we mnie krzyczało i doszukiwało się oznak zdrady. Był moim bratem. Nie mogłam wpadać w paranoję. On nas nie zdradza. I jacy do cholery oni, kazali Taylorowi szpiegować wroga? Był ktoś nad nami? Nami, bo już czułam się częścią tej organizacji.
-Wiem, że nas nie wyda, bo też chce dopaść matkę Willa. - Kontynuował.
Sooki prychnęła.
-Skoro był w ich bazie, mógł oddać nam wszystkim przysługę i zrobić, to już dawno.
-Nie dopuścili go do niej.
-Pieprzenie! - Farbowana blondynka nie wytrzymała
-Podrzucili zwłoki mojej siostry! Robił autopsję!
-I to jest moment przełomowy. Miałem wszystko wam powiedzieć, bo bałem się, że przeciągnęli go na swoją stronę, ale on nic o tym nie wiedział. Nie wiedział o Nataszy. Jej ciało sprawiło, że raz na zawsze został po naszej stronie. Uwierzcie mi. Nie wiedział o zasadzce. Jestem tego pewny, nie dał by się złapać. Poza tym... - Nabrał powietrza w płuca. - Kochał Nataszę.
-Wszyscy ją kocha... - Sooki urwała robiąc się blada, jak ściana. - W jakim sensie kochał?
Eli wstała. Patrzyłam, jak wyciąga ze sporej kosmetyczki jakąś kopertę, po czym podchodzi i kładzie ją na stole. Kathe wstała ze swojego miejsca i podeszła bliżej.
Erik, pokazał na kopertę.
Wzięłam, więc ją w dłonie i otworzyłam.
W środku były zdjęcia.
Wyciągnęłam je, a żółć podeszła mi do gardła. Zobaczyłam na nich różnych ludzi. Na jednych Johna z Nadią, albo Nataszą. Nie potrafiłam rozróżnić. Na innym Johna z mężczyzną, cholernie podobnym mężczyzną do Willa, ale to nie był Gideon. Tego byłam pewna. Trzymał on za dłoń odrobinę od siebie niższą, ładną i elegancką kobietę. Podejrzewałam, że to rodzice Lili i Williama. To wszystko dowodziło zdrady Johna. Jeśli wcześniej mieliśmy wątpliwości, teraz się rozwiały....
Na kolejnych zdjęciach zobaczyłam Taylora, z jedną z bliźniaczek. I nie było w tym nic niezwykłego, do półki nie dotarłam do dwóch ostatnich fotografii.
Zrobiło mi się słabo.
Miałam przed sobą całującego  się Taylora. Całującego się z jedną z nich. Nie wiedziałam naprawdę czy to Nadia czy Natasza, ale miałam złe przeczucia. Na ostatnim leżeli w łóżku, i wyglądali na naprawdę zadowolonych.
Wypuściłam trzymane zdjęcia z dłoni.
-O mój Boże, czy to ....
-Natasza. - Erik powiedział, to czego najbardziej się obawiałam. - Tak. To Natasza.
Sooki kucnęła, żeby pozbierać zdjęcia, a chwilę później usłyszałam jej piskliwy głosik.
-O Boże, o Boże.
Kathe pochylała się nad nią i przyglądał zdjęciom.
-Co to znaczy? - Zapytała w końcu.
-To znaczy... - Powiedziała Eli. - Że nasza porządna Natasza, będąc z Willem, puszczała się z Taylorem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Skąd wiemy, że to nie Nadia? Wygląda jak Nadia.
-Sprawdziłam, uczyła się wtedy w drugim końcu miasta i pewnie jeszcze nie miała bladego pojęcia o Nataszy. Zresztą te pasemka... - Zamyśliła się. - To na pewno ona.
-Pamiętam. - Wyszeptała Sooki. - Sama jej je poleciłam.
-Może, to jakaś podpucha? - Kathe się nie poddawała.
Eli rozwiała wszelkie wątpliwości.
-Zdjęcia są prawdziwe. Sprawdziłam. Data się zgadza. Natasza była wtedy, podobno na jakimś obozie, a Taylor wyjechał pomagać swojej matce na farmę. Wszystko się pokrywa.
Przerażona zrobiłam krok w tył.
-Twierdziliście, że ona go kochała.
-Puszczalska, podstępna suka. - Sooki nie przebierała w słowach. Była wściekła. - A to mnie wmawiała, że mam coś z głową.
Spojrzałam na Erika.
-Jak te zdjęcia doprowadzą nas do matki Willa?
-W tle widać różne wskazówki. Okno, ze znakiem ulicy, budynek na przeciwko... Musimy tylko poszukać podobnego hotelu czy mieszkania...
Zapadła cisza. Każdy pogrążył się w swoich myślach. Byłam pewna, że Sooki, w swoich morduje obie bliźniaczki, chociaż faktycznie jedna była martwa. Ja natomiast martwiłam się o Willa.
-Jeśli on się dowie... - Zaczęłam. - Nie chcę nawet myśleć, jaki to będzie dla niego cios...
-Masz rację. - Powiedziała Li, wychodząc z sypialni. - To będzie cios, po którym nie jestem pewna czy się pozbiera.

_____________
Witam wszystkich w kolejnym rozdziale ❤. Trochę, trwało nim go napisałam, ale musiałam dokładnie obmyślać pewne sprawy. Życie naszych bohaterów toczy się dalej. Czas tyka, a Will dalej musi uciekać. I jeszcze ta Natasza... Spodziewaliście się, że ona i Tay?
Jak się podobał rozdział?
A tak z innej beczki, byliście już dziś na cmentarzu? Ja idę wieczorem 😏. Lubię, kiedy nie ma dużego tłoku, a dookoła jedyne światło dają zapalone na grobach znicze.
Do netu 💋. I życzę miłego dnia❤.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz