Rozdział 19

15.1K 977 79
                                    

"Chciałam powiedzieć, że kiedy przyglądam się ludziom, innym dziewczętom w szkole, i widzę, jakie są, co je uszczęśliwia i czego pragną, nie czuję przynależności do tego samego gatunku."
J. Walton

________________________
-Moja głowa! - Usłyszałam z sąsiedniego łóżka, więc usiadłam sprawdzić co...
O cholera!
Zgięłam się w pół i obracając w bok, zwymiotowałam na podłogę.
-O nie, Rose! - Wybuchła żałośnie Kathe, i również pochyliła się ze swojego łóżka wymiotując.
Z boku musiało wyglądać, to naprawdę komicznie, ale jakoś wcale nie było mi do śmiechu.
Okej, mi nie, ale Erik nie mógł przepuścić takiej okazji.
Siedział w fotelu i rechotał, jak opętany.
Chciałam zapytać z czego się, tak głupio cieszy, ale wymiociny uniemożliwiały mi to. Nie było mowy, żebym cokolwiek w tej chwili powiedziała.
-Cóż, dobrze się z wami piło, ale jak już mówiłem; wódka nie jest dla was.
Zakręciło mi się w głowie i musiałam przytrzymać się łóżka, jeśli nie chciałam wylądować twarzą w wymiocinach.
Erik znów zarechotał.
Zaczynał działać mi na nerwy.
-O Boże! - Wychrypiała Kathe. - Ale ja nie śpiewałam na scenie, prawda!? To tylko sen?
Zmarszczyłam brwi. Cóż, to pamiętałam bardzo dobrze. Przecież sprzeczałyśmy się co ma zaśpiewać.
Erik zwijał się ze śmiechu.
-O nie! - Dziewczyna schowało twarz w dłonie.
-Nie było tak źle. - Stwierdziłam, wycierając sobie usta wierzchem dłoni. - Zawsze mogłaś zaśpiewać coś gorszego.
-Taaaa... - Burknęła z niesmakiem.
Zaśmiałam się.
-Oj, Kathe. Nie było tak źle, słowo. Masz... Naprawdę świetny głos.
-Chodziłam na chór szkolny. - Powiedziała z dumą.
-Mam dziewczynę śpiewaczkę. Super.
-Idiota.
-Jestem głodny. Wstajecie?
-O nie! - Zaprzeczyłam. - Ja nic nie zjem.
-Wasza strata. - Wstał z fotelu, po czym patrząc na nasze wymiociny uśmiechnął się łobuzersko. - Miłego sprzątania.
*****Li*****
Siedziałam i gapiłam się w ekran telefonu. John nie dzwonił, nie odpisywał. Co on wyprawia? Nie tęskni za mną? Wiem, to ja zerwałam, ale czy zupełnie nic dla niego nie znaczyłam? Nic, nigdy? Te wszystkie czułe słówka... Może chciał mnie tylko wykorzystać.
Może traciłam zmysły i źle go oceniałam, ale przecież mojego brata ściga policja, a on nie odezwie się nawet raz! Nie zapyta, jak się czuję!
Cholerny świat!
Dopiłam wściekła drinka, po czym zupełnie nad sobą nie panując, rzuciłam pustą szklanką o podłogę.
Dookoła rozszedł się dźwięk tłuczonego szkła, a do mnie dotarło co właśnie zrobiłam.
Chwilę później do kuchni wpadła Sooki.
-Co jest? - Zapytała, patrząc na szkło.
Otworzyłam usta, ale co miałam jej powiedzieć? To ja, powinnam pocieszać ją, a nie ona mnie.
-Ja... Szklanka wypadła mi z dłoni.
Zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem.
-Trzeba było powiedzieć, że chcesz się wyżyć. Dałabym ci ten okropny kubek, który dostałam od Nataszy na urodziny.
Zrobiło mi się głupio.
-Przepraszam.
Zaśmiała się.
-Lepiej, to posprzątaj nim... - Trzasnęły drzwi.
Obie, jak na zawołanie obróciłyśmy się w stronę przedpokoju.
-Wróciłam! - Dobiegło z korytarza. To była Nadia. Ta żmija.
Zjeżyłam się.
-Spokojnie. - Rzuciła Sooki i o dziwo, to ona była tą opanowaną.
Cholera co się ze mną działo?
Zamrugałam. Nadia nie mogła domyślić się, że to ona jest naszą główną podejrzaną. W końcu popełni błąd. Straci czujność. My nie mogliśmy sobie na to pozwolić.
Dziewczyna weszła do kuchni. Nadal zaskakiwało mnie, to jak bardzo podobna była do Nataszy.
-Cześć. - Posłała nam ponure spojrzenie, a potem zerknęła na szkło. - Co się dzieje? Gdzie rodzice?
-Wyszli. - Warknęła Sooki.
Teraz, to ona musiała się opanować. Położyłam jej, dłoń na ramieniu.
-Nic się nie dzieje. - Zwróciłam się do Nadii. - Po prostu wymsknęła mi się szklanka.
Dziewczyna pokiwała głową.
-Pójdę do siebie.
-Do Nataszy. - Poprawiła ją Sooki.
-Teraz, to mój pokój. - Odpowiedziała lodowatym tonem, po czym wyszłam kręcąc wielkim dupskiem.
Skrzywiłam się.
-Miła rodzinna atmosfera.
Sooki prychnęła.
-Witam w moim domu.
*****Nadia*****
Zamknęłam za sobą drzwi. Jak ja ich nienawidzę. Jednej i drugiej. Obie myślą, że mają jakieś głupie prawa do Willa, ale żadna z nich ich nie ma.
On jest mój.
Spojrzałam na telefon.
Znów ona.
To, że jest jego matką nie znaczy, że jest jej. Zaczyna mnie wkurzać i kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo.
Gdybym tylko mogła się jej pozbyć...
Wzdycham czując piekący ból w piersi. Wszystko poszło nie tak.
To nie Willa mieli ścigać.
Zacisnęłam dłonie w pięści i odebrałam. Nic mi nie może zrobić, nic.
-Słucham?
-Wreszcie. - Usłyszałam w słuchawce warkot. - Czemu nie odbierasz?
-Byłam z Li i Sooki, a wcześniej z Johnem.
-Rozumiem, że pracujesz nad wyciągnięciem z tego wszystkiego mojego syna?
-Tak.
-Jak Taylor mógł, na to pozwolić?
-Podejrzewam, że nas zdradził. Przywiązał się do nich.
-Cóż. W takim razie... Zabij go, jak tylko wyjdzie.
Zrobiło mi się słabo.
-Wyjdzie?
-Jestem tego pewna.
-Ale...
-Jeszcze dużo rzeczy o nas nie wiesz, Nadio. To co powiedziała Ci Natasza, to tylko czubek góry lodowej. - Rzuciła, śmiejąc się w głos, a śmiech ten odbijał się zupełnie, jak echo jeszcze długo w moich uszach.
Miałam ochotę czymś rzucić. Biedny William. Mieć taką matkę...
Zabiję ją.
To na pewno go uszczęśliwi.
Od razu poczułam się lepiej.
Zachciało mi się śmiać.
Zabiję ją.
Zrobię wszystko by uszczęśliwić mojego Willa.
*****Erik*****
Zamknąłem oczy, a świat wirował wokół mnie. Nic się nie liczyło. Nic się nie liczyło. Nic, poza tym wszystkim.
Cholera!
Wstałem.
Chciałem, żeby nic się nie liczyło, ale ciągle przed oczami miałem rodzinę. Widziałem też Willa, Li, Eli, Sooki i nawet Kathe. Oni wszyscy byli moją rodziną.
Ścisnąłem nos kciukiem i palcem wskazującym, żeby choć trochę się uspokoić, a potem znów zerknąłem na papiery leżące przede mną. Tak bardzo chciałem przekazać je Willowi, ale nie mogłem, to było zbyt ryzykowne.
Eli była bezpieczniejszą opcją. Poza tym, to jej poszukiwania okazały się owocne.
Schowałem zdjęcia do koperty. Naprawdę nie chciałem tego wszystkiego wiedzieć, ale już za późno. Zdjęcia wszystko tłumaczyły.
Wykręciłem numer dziewczyny.
Odebrała po drugim sygnale.
-Tak?
-Eli? Mam pomysł. Spotkamy się?
-Jasne, kiedy?
-Jesteś w domu?
-Tak, ale nie u siebie.
-A gdzie? - Zmarszczyłem brwi.
-U twojego taty.
Zaśmiałem się. Nie lubiła rozstawać się ze swoim sprzętem.
-Zamieszkałaś tam?
Odchrząknęła.
-Nie wiem, o co ci chodzi... Sofa jest bardzo wygodna.
-Tak. - Zgodziłem się. - Tyle razy na nią wymiotowałem, że wręcz musi ociekać luksusem.
W słuchawce zapadła cisza.
-Żartuję. Będą za dwie minuty.
-Czekam. Uhum, Erik znasz kod?
-Znam.
-Okej.
Rozłączyłem się.
Kathe i Rose muszą dojść do siebie, a ja nie mam czasu na pierdoły. Poradzą sobie same.
Włożyłem na siebie podkoszulkę, po czym wyszedłem z sypialni i ruszyłem do wyjścia. Wychodząc, włączyłem alarm.
Teraz będą bezpieczne.
Przywołałem windę, wpisałem hasło i wszedłem do środka.
Przed oczami miałem wspomnienie z dawnych czasów.
Jednego z dni, kiedy naprawdę lubiłem moją robotę.
-Will uważaj! - Ryknąłem, a on jak na zawołanie się schylił. Nóż przeleciał milimetry nad jego głową.
-Sukinkot. - Zaśmiał się, po czym wstał i zaczął biec w moją stronę.
Chwilę później wybiegliśmy z budynku.
-Które nasze? - Zapytał rozglądając się po parkingu.
-Czarne. - Rzuciłem z dumą.
-Wow! - Zagwizdał, ale nie mieliśmy czasu na podziwianie. Mężczyzna biegł za nami.
-Ale jazda! - Zawołałem i wsiadłem do środka czarnego audi. Will zajął miejsce pasażera.
-No to do dzieła, maleńka. - Poklepałem kierownice i odpaliłem.
Will śmiał się na całego.
-Stary jesteś w tym mistrzem.
-W kradzieży aut?
Przytaknął.
-Szkoda, że nie mogę jej sobie zostawić. Już się pokochaliśmy.
Jechałem drogą, tak żeby nie rzucać się w oczy, ale jak mogłem takim samochodem nie rzucać się w oczy?
-Mamy ogon. - Poinformował mnie Will, gapiąc się w lusterko.
-Na to liczyłem. - Rzuciłem i poklepałem czule kierownice. - No kochanie, nie zawiedź tatusia.
Wcisnąłem pedał gazu, po czym bez zwalniania skręciłem w prawą stronę. Zarzuciło nami na boki, i musiałem chwilę skupić się, żeby nie stracić panowania nad kierownicą. Kiedy w końcu byliśmy prosto, oboje w Willem wydarliśmy się z zachwytu. Adrenalina buzowała mi w żyłach.
-No kolego, a teraz do domu.
Drzwi windy otworzyły się, więc wysiadłem i ruszyłem do apartamentu ojca, pozbywając się resztek wspomnień.
_______________
Dziś mamy taki rozdzialik ;) , wiem że długo nie było, ale kolejny będzie szybciej ;*.
Hej oglądaliście kiedyś "nie z tego świata"? To jest mega❤. Polecam!
A wracając do książki.
Dziękuję, że nadal ze mną jesteście. Za wasze komentarze, gwiazdki, wyświetlenia. Jesteście wspaniali! 😍✋
Do szybkiego nextu 💋.

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz