Rozdział 30

13.3K 1K 138
                                    

Aaaaaaa nie wierzę, że to już trzydziesty rozdział ❤.
Dedykuję go wszystkim moim czytelnikom.
Jesteście wspaniali! 💕
________
*****Cordelia******
Otworzyłam drzwi od pokoju dziewczyny, a mój wzrok od razu ją odnalazł. Stała przy oknie i gapiła się w ścianę.
-Nadia?
-Tak? - Odezwała się sztucznym tonem.
-Co robisz? - Pytam i powoli wchodzę do środka.
Wzruszyła ramionami.
-Stoję.
Rozglądam się dookoła.
-Gdzie John?
Znów wzrusza ramionami.
-Patrz na mnie, jak do ciebie mówię.
Spogląda w moją stronę, a w jej oczach widzę złość.
-Co zrobiłaś?
-Nic.
-Nie rób ze mnie idiotki! Wiem, że ktoś próbował zabić Willa! - Krzyczę, a ona podskakuje zaskoczona.
-Willa? - Pyta, a jej głos zaczyna odrobinę drżeć.
-Tak! Do jasnej cholery, co zrobiłaś?
-Nikt nie miał atakować Will! - Broni się.
-Nadia! - Wrzeszczę tracąc cierpliwość.
-Ale nic mu nie jest prawda?
Marszczę brwi i gapię się na nią. To ona. Ja się nie mylę. Nigdy. Wiem, że to ona. Tylko kogo ta mała wiedźma wysłała?
-On miał zabić, tylko ją! Tylko ją. - Powtarza. - A wtedy ja i Will moglibyśmy być razem. Czy ona nie żyje?
Patrzę na nią z niedowierzaniem. Zachowuje się, jak szalona. Ona i Will? To tak absurdalne, że zaczynam się śmiać.
-Co w tym zabawnego? - Warczy.
-Will nigdy nie będzie twój.
Dziewczyna prycha i rzuca mi wściekłe spojrzenie.
-Skąd niby możesz, to wiedzieć?
-Znam mojego syna.
-Nie prawda.
-Kogo wysłałaś Nadia? Kto cie posłuchał i... - Urwałam, bo to były naprawdę zbędne pytania. Dobrze wiedziałam, kto jest zapatrzony w nią, jak w obrazek. Nie musiała mi odpowiadać.
Popatrzyłam na nią z litością i uświadomiłam sobie, że jestem równie żałosna, jak ona.
Z miłości zabiłaby niewinną dziewczynę.
A czy ja nie dopuszczałam się równie podłych rzeczy z miłości do własnych dzieci? Czy nie zaszłam za daleko, chcąc by mnie kochały?
Zerknęłam na towarzyszących mi mężczyzn. Czas posprzątać ten cholerny bałagan.
-Wypuśćcie moją córkę. - Rzuciłam, a jeden z nich ruszył do wyjścia.
-Coo!? - Nadia zerwała się z miejsca. - Nie ma mowy! Trzeba się jej pozbyć! - Mówiła gorączkując się. - Ona przeszkadza od samego początku.
Posyłam jej najchłodniejsze spojrzenie na jakie mnie stać.
-Jedyną osobą która mi w tej chwili przeszkadza, jesteś ty.
Patrzy na mnie, a w jej oczach dostrzegam nienawiść.
-Natasza miała rację. Jesteś wredną suką.
Roześmiałam się.
-Jestem, ale to niczego nie zmienia. Twoja siostra, za to była kłamliwą, głupią dziewczynką, nie umiejącą docenić tego co miała.
-Racja. Była głupia, bo dała się zabić, za nim zabiła Panią.
-Dobrze o tym wiem. Tam, na parkingu, to ona oddała pierwszy strzał.
-Żałuję, że nie trafiła.
Podeszłam do niej bliżej.
Wiedziałam, jak uderzyć w jej czuły punkt.
-A teraz powiem ci coś o twojej idealnej siostrze; zdradzała Willa. - Plułam jadem. - Pieprzyła się po kątach z Taylorem.
Dziewczyna w jednej chwili odskoczyła w tył, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Kłamiesz!
-Nie mam powodów by kłamać.
-Nie, nie, nie! To niemożliwe.
Westchnęłam.
Ta rozmowa robiła się nudna.
-Zabiłaś ją i teraz nie może się bronić! - Oskarżyła mnie.
-Oddałam strzał w samoobronie. - Warknęłam. - Nie mów mi co zrobiłam, bo ja to dobrze wiem! Własne dzieci mnie, za to znienawidziły! - Wściekłam się. - A ja nawet nie mogłam powiedzieć im prawdy, bo przez tą małą zdzirę Will by się załamał! Tyle czasu musiałam udawać! Więc nie mów mi co zrobiłam!
Popatrzyła na mnie z wyższością.
-To dlatego trzymałaś ją przy życiu? Zżerały cie wyrzuty sumienia. - Prychnęła. - Nie powinnaś nas prowadzić, jesteś za słaba.
Tego było za wiele. Wymierzyłam jej mocny policzek. Wciągnęła głośno powietrze i złapała się za czerwone miejsce.
-Ratowałam Nataszę, tylko ze względu na waszych rodziców. Kiedyś się z nimi przyjaźniłam.
-Przyjaźń jest słabością. Zobacz, jak skończył John. Miał mnie za przyjaciółkę.
Zrobiło mi się żal tego chłopca. Nadia nie zdawała sobie sprawy, że nie robił tego wszystkiego dla niej, a dla Li. Wierzył, że dziewczyna ma dobre intencje, więc słuchał jej. Czy moja córka będzie bardzo cierpiała?
-Powinnam zabić cie już wcześniej. Za ten numer z ciałem.
Wybuchła śmiechem.
-Żebyś tylko widziała ich miny!
Zrobiłam kilka kroków w tył. Może i Natasza popełniła kilka błędów, ale nie była szalona. Nie tak jak jej bliźniaczka. Nadia stanowiła zagrożenie dla każdego z nas.
-Zabij ją. - Poleciłam. - Na nic się już nie przyda.
Dziewczyna przestała się śmiać.
-Nie mówisz poważnie!
-Sama się przekonasz, jak bardzo jestem poważna. - Rzuciłam i wyszłam.
-Zabije cie! Do padnę! - Krzyczała, kiedy oddalałam się korytarzem, a potem padł strzał i całe pomieszczenie zalała głucha cisza.
*****Rose*****
Dylan się nie obudził. Gideon miał rację; nie było sensu przy nim siedzieć. Postanowiliśmy wrócić do domu, a za jakiś czas jechać znów.
Kiedy weszliśmy do środka, siedzący w salonie Will i Sooki wstali na nasz widok.
-I jak? - Zapytała dziewczyna z nadzieją.
W moich oczach stanęły łzy.
-Bez zmian. - Odpowiedział za mnie Gideon.
-Tak mi przykro. - Szepnęła Sooki, z powrotem opadając na sofę.
Will podszedł bliżej i zamknął mnie w silnym uścisku. Poczułam falę ciepła. Chłonęłam ją zachłannie. Tak bardzo jej potrzebowałam.
-Chodź. - Poprowadził mnie do sypialni, ale nim tam doszliśmy Gideon odchrząknął, a Will obejrzał się w jego stronę.
-Co?
-Zrobimy obchód czy nikt nie...
-Jasne. - Chłopak wszedł mu w słowo. - Dzięki.
-Może zajrzymy też do Eli. - Rzuciła Sooki zrywając się z miejsca i już ich nie było.
Usiadłam na łóżku. Will ściągnął bluzę i przycupnął obok mnie.
Siedzieliśmy tak, stykając się ramionami, a między nami panowała cisza. Jednak nie była ona ani krępująca, ani przytłaczająca. Po prostu rozumieliśmy się bez słów.
W pewnej chwili poczułam, jak chłopak delikatnie popycha mnie ramieniem. Oddałam mu tym samy, ale on nie miał zamiaru przestać. Znów na mnie natarł, więc ja natarłam na niego. Chwilę później zaczął mnie łaskotać. Może, to nie był odpowiedni moment na wygłupy, ale tak bardzo tego potrzebowałam, że poddałam się temu bez większych protestów. Chichotałam, niezdarnie odpychając dłonie chłopaka.
W którymś jednak momencie zachwiałam się na krawędzi łóżka i ześlizgując się w dół, wylądowałam tyłkiem na dywanie. Chwilę później Will z głośnym krzykiem zleciał na mnie, pozbawiając moje płuca resztek powietrza.
-Chcesz mnie zabić? - Wysapałam, ocierając z kącika oka łzę.
-Nie. Nie, dopóki nie będę miał gwarancji, że trafię do tego samego nieba co ty. - Rzucił, uśmiechając się zalotnie, po czym pochylił się nad moimi ustami i pocałował mnie z taką siłą, że znów nie mogłam oddychać. Nasze języki złapały wspólny rytm, a dłonie wędrowały po całym ciele drugiego. Straciłam rachubę czasu, ale kiedy znów otworzyłam oczy, Will ściągał mi przez głowę koszulkę, a gdy już się jej pozbył, spojrzał na mnie zafascynowany.
-Jesteś taka piękna.
Prychnęłam.
-Bądź poważny!
-Ależ jestem! - Sprzeciwił się, po czym wstał z podłogi i wyciągnął ku mnie dłoń. Zamrugałam zdezorientowana. I chwilę patrzyłam na jego rękę. W końcu, jednak poddałam się i wstałam, przyjmując jego pomoc. Chciałam wziąć koszulkę, ale nie pozwolił mi na to. Wyciągnął mnie z pokoju w samym staniku, po czym poprowadził korytarzem, a na końcu wskazał łazienkę. Weszłam do środka, a on zdecydowanym ruchem ustawił mnie przed lustrem. Sam zaś stanął za mną, kładąc mi dłonie na ramionach.
-Spójrz tylko. Jesteś młodą, piękną kobietą.
Nieśmiało zerknęłam w lustro. Dziewczyna przede mną miała długie, blond włosy, sięgające kawałek przed pupę, nieskazitelną, jasną cerę,  odrobinę zaróżowione policzki i ciemne niebieskie oczy.
Zamrugałam.
Czy była piękna?
Raczej widziałam siebie, jako zwyczajną osobę, taką jak większość ludzi, ale za to chłopak stojący za mną był nieziemsko, wręcz przystojny. Delikatnie opalony, ciemnooki, z pełnymi, czerwonymi wargami i poczochraną czupryną.
Will uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Wiem, że jestem przystojny, ale to na siebie miałaś patrzeć.
Uśmiechnęłam się i ja.
-Mogłabym przyglądać ci się godzinami.
Pokręcił rozbawiony głową, po czym przytrzymał mi obiema dłońmi twarz, tym samym zmuszając bym patrzyła na siebie.
Przejechał po moich kosmykach palcami.
-Widzisz te włosy?
-Tak.
-Są jak złoto, błyszczą się i pięknie pachną truskawkami.
-To szampon. - Zgodziłam się.
-Teraz spójrz na swoje ramiona. Na jasne ciało, tak delikatne. Niczym nie skażone. - Mówiąc całował mnie w obojczyk.
Zadrżałam.
-Uwielbiam, kiedy tak na mnie reagujesz. - Mruknął.
Zawstydzona spuściłam wzrok.
-Teraz spójrz sobie w oczy. Spójrz i dobrze się przypatrz, jak pięknie współgrają z malutkim, prostym noskiem, jak usta, pełne, malinowe dopełniają całość.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Przyglądałam się sobie, zapominając o oddychaniu.
Pogłaskał mnie po głowie.
-Wiesz co widzę w tej niebieskiej głębi twojego spojrzenia?
Potrząsnęłam głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć.
-Widzę miłość. Widzę moje życie. Lepsze życie.
-Och.
-Oddychaj Rosalin. - Poprosił, a ja posłusznie wzięłam głęboki oddech. - Jesteś wspaniała.
Moje serce zalała fala uczuć; miłość, radość, nadzieja, wzruszenie. Wszystko się ze sobą mieszało.
W jego oczach naprawdę byłam piękna. Pokazał mi kawałek tego, jak mnie postrzega. Zakręciło mi się ze szczęścia w głowie.
Obróciłam się do niego i zarzucając dłonie na ramiona chłopaka zatraciłam się w długim i namiętnym pocałunku. Sama już właściwie nie wiedząc, gdzie kończę się ja, a gdzie zaczyna się Will. Byliśmy, jak jedno ciało. W moim sercu królowała radość, ale czający się gdzieś głęboko we mnie smutek i strach o życie Dylana, nie opuszczał mnie nawet na chwilę.
Dotyk Willa działał łagodząco na wszelkie dolegliwości. Pozwalał mi, chociaż na chwilę odetchnąć i uśmiechać się.
Reszta naszych ubrań wylądowała na podłodze. Czułam ogarniające mnie pragnienie i czułam, że on pragnie tego samego.
Dotykał moich piersi, a ja z rozkoszą pojękiwałam, ciągnąc go delikatnie za włosy.
-Kocham cie Rosalin.
-Ja ciebie tez kocham, Williamie. - Powiedziałam, a on westchnął z zadowoleniem.
Tego popołudnia kochaliśmy się powoli i długo, a ja miałam pamiętać, to jeszcze kolejnego, i kolejnego, i jeszcze następnego dnia, ale to nic. Mogłabym, tak trwać całą wieczność.
_____________
Okej. Miał być szybciej i jest.
Nie wiem co napisać.
Jeszcze żyję szczęściem Willa i Rose i nie mogę nic napisać mądrego xd hahhah ;* przepraszam za błędy ;). I życzę miłej nocy :D.
Kocham!

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz