Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi.
___________________
*****Cordelia*****
-Uspokój się Cordelio, oni żyją. Są cali!
-Jaka ja byłam głupia! Taka naiwna! Nie słuchałam cię, a powinnam była! Tyle razy mi powtarzałeś, tyle razy!
-Nie cofniesz czasu. - Mówi i przytula mnie do siebie.
-Nie, ale mogę zrobić coś lepszego. Mogę, to skończyć... - Szepczę. - Dać im spokój.
Czuję, jak mężczyzna oddycha z ulgą.
-Zrób co uważasz za słuszne, a ja zawsze, bez względu na wszystko, będę przy Tobie.
Zamknęłam oczy.
W mojej głowie układał się plan. Jedyny, jaki przychodził mi do głowy. Miałam jedną, jedyną szansę.
Po tym co zrobiła Nadia, po tym jak wykorzystała tego chłopca, Johna, w końcu przejrzałam na oczy.
Wyrządziłam tyle krzywdy udając, chcąc chronić siebie i moją rodzinę.
-Pamiętasz, jak jakiś czas temu powiedziałem, że cie nie poznaję?
-Tak. - Pamiętałam do teraz, jak bardzo mnie, to zabolało. Był moim mężem.
-Dziś jesteś taka, jaką cie pokochałem.
*****Rose*****
Lekarz postanowił zostawić Kathe w szpitalu. Chcieli zrobić jej jakieś badania i mieć na oku, po tym jak zemdlała.
Oczywiście zgodziła się, ale dopiero pod pewnym głupim warunkiem.
Miałam udawać przed Erikiem, że wróciła do domu.
Przekraczając próg mieszkania byłam, tak bardzo na dziewczynę wściekła, że miałam ochotę wrzeszczeć.
Jak mogła mnie w coś takiego wrobić!?
Z drugiej, jednak strony nie wyobrażałam sobie, jak miałabym przekazać, to Erikowi...
Kochany braciszku, będziesz ojcem, ale nie panikuj!
Ha, ha, ha.
Nie.
Wolę żeby, to ją zabił, a nie mnie.
Stanęłam w przedpokoju ściągając buty, a chwilę później z salonu wyszedł ojciec. Na jego twarzy malowała się ulga. No tak, nie widziałam go od dobrych kilku godzin.
-Rosalin, nic ci nie jest? - Mierzył mnie wzrokiem. - Myślałem, że zabije Erika. Jak się czujesz?
Przewróciłam oczami.
-Nic mi nie jest. Dzięki.
Sekundę później z kuchni wyszedł mój brat.
No tak, powinien tam zamieszkać. Czy on w ogóle, kiedyś przestaje jeść?
-Gdzie Kathe?
Westchnęłam. Teatrzyk czas zacząć.
-Pojechała do domu. Była zmęczona. - Skłamałam bez zająknięcia.
-Pojadę do niej i...
-Nie! - Przerwałam mu. Spojrzał na mnie zdziwiony.
Uśmiechnęłam się, tak naturalnie jak tylko umiałam. Cholerna Kathe. Jeśli on jej nie zabije, zrobię to ja. - Daj jej trochę czasu, babskie sprawy.
Zgodził się, a ja oblałam się zimnym potem.
On mnie za, to zabije.
*****Cordelia*****
Kiedy szłam na posterunek policji, świat dookoła mnie toczył się dalej. Nikt mnie nie znał, nikt nie wiedział co zmierzałam zrobić. Ci wszyscy ludzie śpieszyli się do swoich spraw, a moje życie nie długo miało się skończyć. No, może nie tak dosłownie. Po prostu życie za kratami, to już nie życie.
Będzie mi brakowało świeżości powietrza, broni, treningów, a najbardziej męża.
Stanąłem przed budynkiem. Mój adwokat już czekał.
Nie sądziłam, że przyjdzie, ale oto jest. Ojciec Sooki, Nataszy i Nadii we własnej osobie.
Podeszłam do niego nie wiedząc co dalej. Stanęliśmy na wprost siebie.
-Cordelio.
-Witaj, gotowy?
-Gdzie twój mąż?
Uśmiechnęłam się smutno.
-Nie chcę by obarczali go czymkolwiek. Mam nadzieję, że jest już daleko stąd.
Pokiwał głową.
-Chce, żebyś wiedziała, że jestem tu jako twój adwokat, całkowicie wyzbywając się do ciebie jakichkolwiek uprzedzeń. I... Postaram się, o jak najmniejszy wyrok kary.
-Dziękuję.
-To ja dziękuję, że starałaś się ratować Nataszę.
Uścisnęłam mu dłoń, a potem biorąc głęboki oddech, ramię w ramię, ruszyliśmy do środka.
*****Rose*****
Nim położyłam się spać, zadzwonił Will. Miał wspaniałe wieści. Jego siostra wróciła do domu. Czułam się naprawdę szczęśliwa, po mimo tego wszystkiego, doceniałam to, że Li była bezpieczna. Dosłownie kamień spadł mi z serca. I gdyby nie to, jak bardzo byłam śpiąca, od razu wskoczyłabym w buty i pobiegła ją zobaczyć.
Zresztą, Erik też.
Westnchnęłam i wyczerpana schowałam się pod kołdrę.
Tej nocy modliłam się ostatkiem sił o życie dla Dylana. Niestety, zmęczona po całym dniu wrażeń i jeszcze odrobinę kołowata po lekach, w pewnym momencie, po prostu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Co śniło mi się tej nocy?
O dziwo nie koszmary. Śnił mi się Erik. Erik, jako ojciec. Z początku czułam się zagubiona, ale potem, kiedy zobaczyłam na jego twarzy szeroki uśmiech, zalała mnie fala dumy. Mój brat był szczęśliwym ojcem.
***
Następnego dnia, obudziło mnie mocne szarpnięcie.
Zdezorientowana otworzyłam powoli oczy, po czym usiadłam na łóżku.
-Boże, jak ty mocno śpisz. - Mruknął Erik.
Zamrugałam, siedział w nogach mojego łóżka, zawinięty w koc, jak naleśnik.
-Co ty wyprawiasz?
Chciałem porozmawiać.
-Nie można zrobić tego w jakiś bardziej cywilizowany sposób?
Spojrzał na mnie pytająco.
Westchnęłam.
-Nie ważne. O co chodzi? - Zapytałam, modląc się w duchy, żeby nie pytał o Kathe.
-Jak się trzymasz?
Zmarszczyłam brwi.
-Pytasz o sytuację z Dylanem?
-Ogólnie.
-Ogólnie, to uduszę cię jeśli za chwilę nie zabierzesz swoich nóg z mojej poduszki.
Zaśmiał się.
-Grozisz mi siostrzyczko?
Zmrużyłam oczy.
-Żebyś wiedział.
-Jesteś taka zabawna.
-Idiota! - Warknęłam cicho pod nosem, po czym z całej siły pociągnęłam do siebie poduszkę.
Oczywiście Erik musiał, podnieść w tym samym czasie do góry nogi, przez co straciłam równowagę i poleciałam z piskiem na dywan.
-Och, cholera jasna!
Teraz, tylko brakowało gwiazdek nad moją głową.
Chłopak wychylił się z łóżka.
-Jeśli chciałaś uderzyć się w głowę, wystarczyło powiedzieć.
-Wynoś się z mojego łóżka!
Rozbawiony uniósł w obronnym geście dłonie, a koc osunął się w dół.
-Niczego złego nie zrobiłem!
Spojrzałam na jego nagi tors, niemal od razu zamykając oczy.
-O Boże, Erik powiedz, że masz na sobie chociaż majtki.
Usłyszałam, jak się śmieje.
-Czy ja wiem... Siostry się chyba wstydzić nie musze?
-Zaraz zwymiotuję.
-Żartuję! Wstawaj z tej podłogi, bo zaraz powiedzą, że cie molestuje.
Pokiwałam głową, ostrożnie siadając. Chłopak wyciągnął dłoń i pomógł mi wstać.
Chwilę później zajął miejsce na wprost mnie i próbował, rozmawiać ze mną normalnie, ale ja nie byłam w stanie mówić, ponieważ co spojrzałam na jego nagi tors, zaczynałam się śmiać.
W pewnym momencie zirytowany do granic możliwości zerwał się z łóżka.
-Jesteś nawiedzona! - Rzucił i wyszedł z pokoju, mijając się z moją matką.
Kobieta stanęła w progu, szeroko otwierając usta. Jej mina przypominała mi rybę.
-Rose? - Zapytała. - Czemu Erik prawie nagi wyszedł z twojego pokoju?
Spojrzałam na nią, po czym wybuchając śmiechem, opadłam na łóżko, zakrywając twarz poduszką.
Ten moment, kiedy własna matka podejrzewa, że sypiasz ze swoim bratem.
Ja i Erik?
O Boże.
Mój śmiech rozniósł się echem po domu.
*****Lucas*****
-Więc zeznaje Pani, że zabiła te osoby? - Zapytałem, pokazując na listę, którą zresztą sama napisała.
-Tak, tak właśnie zeznaję.
Mój partner zadowolony, jak jeszcze nigdy wyprostował się, jak struna.
-Wie Pani, że pójdzie Pani siedzieć?
-Tak wiem.
-I mimo to, przyznaje się Pani?
-Tak.
-Czy to jest miejsce waszego pobytu? - Pokazałem jej adres.
-Tak. - Znów potwierdziła. - Znajdziecie tam kolejne ciało.
-Nadii?
-Nadii.
Spojrzałem na mojego kolegę. Uśmiechał się od ucha do ucha.
-Jedziemy?
-Jasne! - Wstał. - Pani tu zostaje.
-Wie co ma robić. - Powiedział sztywno prawnik.
-Mam nadzieję. - Burknął Michael i ruszył do wyjścia. Idąc korytarzem pogwizdywał wesoło.
-Mike? Wierzysz jej?
-Przedstawiła dowody. - Wzruszył ramionami. - Wszystko się zgadza. Jeśli znajdziemy tam te dziewczynę...
Był tak zadowolony, że robiło mi się niedobrze. Z czego się tu cieszyć? Bo na pewno nie z trupów.
Westchnąłem.
-A co z jej synem?
Stanął.
-Cholera masz rację. - Zamyślił się, dosłownie na sekundę. - Uważam, że jest niewinny.
-Tak, jak mówiłem?
Prychnął.
-Nie przypominam sobie.
Uniosłem ku górze brwi. Co za dupek. Chyba powinienem wspomnieć o nim przełożonym. Niech go zwolnią, albo chociaż przeniosą.
***
Na miejscu wskazanym przez Cordelię Richardson znaleźliśmy wszytko, to o czym mówiła. Nie rozumiałem, tylko jednego.
Motywu.
Dlaczego?
Skoro teraz okazała uczucia i przyznała się do tych wszystkich zbrodni dla Willa, dlaczego wcześniej tak bardzo starała się ich wykończyć?
Nie podała nic konkretnego. Co nią mogło kierować? Co się zmieniło.
Nie rozumiałem.
Czemu Natasza, tyle czasu była przytrzymywana przy życiu?
I czemu ten człowiek bronił morderczynię swoich córek?
Spojrzałem na Michaela.
Jemu było wszystko jedno. Miał morderce i awans w kieszeni.
Rozejrzałem się po raz ostatni po pomieszczeniu.
-Trzeba zdjąć z radarów tego chłopaka. Niech nie płaci za błędy matki.
-Zajmę się tym. - Rzuciłem i zostawiając go samego, ruszyłem do samochodu.
*****Will*****
Ze snu wyrwał mnie dzwoniący telefon. Był wczesny, słoneczny ranek, a wpadające przez okno promienie, zabawnie tańczyły na podłodze.
Zerknąłem na wyświetlacz. Była siódma rano.
-Lucas? - Zapytałem, odbierając.
-Obudziłem cie?
-Mało ostatnio sypiam, pewnie zaraz sam bym się obudził. Co jest?
-Mamy twoją matkę. - Powiedział, a moje serce na ułamek sekundy zamarło.
-Macie ją? To znaczy złapaliście ją, tak? Eli dała Ci namiary?
Poczułem, jak ktoś siada obok mnie, ale byłem zbyt oszołomiony, żeby zwrócić na to większą uwagę.
Delikatna dłoń znalazła się na moim ramieniu.
-Nie, ona zgłosiła się sama.
-Sama? - Powtórzyłem przerażony.
-Will? Co się dzieje? - To była Li.
-Chce mnie pogrążyć, tak? - Wybuchłem wściekły. - Już nigdy, nie dadzą mi spokoju!!!
-Will, uspokój się, bo nic więcej nie powiem.
-Staram się! - Burknąłem.
-Więc posłuchaj, bo powiem to tylko raz. Zostałeś oczyszczony z zarzutów.
Moje ciało przeszedł silny dreszcz, a potem uderzyła w nie fala gorąca.
-Co?
-Ona do wszystkiego się przyznała.
-Ona? - Nie mogłem zlokalizować swoich kończyn, a telefon ściskałem, tak mocno, że aż zbielały mi kłykcie.
-Twoja matka.
Czułem się, tak jakbym dostał w twarz, jakby ktoś po mnie przejechał.
-Żartujesz?
-Czy nie powinieneś teraz skakać z radości?
______________
Na wstępie chcę was przeprosić, że nie było rozdziału wcześniej. Byłam chora i moja wena sięgała dna.
Ale dziś już od nowa jest! I to tak duża, że skończyłam książkę ;). Pisałam od 17, aż do teraz. Czuję, że moja ręka umiera xD ale nie mogłam odpuścić. Tak, więc teraz będę przepisywać tutaj, to co napisałam w zeszycie, aż skończę.
I standardowe pytanie!
Jak podoba się rozdział?
Może być? ;)
Przejdźmy teraz do nominacji.
Nominowała mnie @__morgana__ - bardzo dziękuję, kochana ;*.
Zobaczmy co ja tu mam zrobić.
Okej, 15 faktów o sobie + odpowiedź na trzy pytanka! W takim razie zaczynam!
1. Moje drugie imię, to Natalia.
2. Kocham sałatki <3.
3. Nie lubię słodyczy, wyjątkiem jest biała czekolada i żelki ^^.
4. Nie słodzę herbaty ;p.
5. Noszę okulary.
6. Moim ulubionym serialem jest Supernatural.
7. Jestem totalnym leniem! XD
8. Poznałam przez internet swoją bliźniaczkę ❤. Dagmara, wiem, że wiesz, że mowa o Tobie ;).
9. Uwielbiam moich czytelników.
10. Jestem bardzo uczuciowa, i naprawdę wasze komentarze doprowadzają mnie do tylu wzruszeń, że siedzę i ryczę do telefonu xD
11. Kocham frytki!
12. Jestem niska - 157 💪.
13. Blondynka, niebieskie oczy ;).
14. Czytana dziś przeze mnie książka, to Błękitnokrwiści ;).
15. Ostatnio kupiona przeze mnie książka, to Zanim się pojawiłeś.
Okej teraz pytanka ^^.
1. Co jest dla Ciebie inspiracją do pisania?
~Wiecie co przyszło mi jako pierwsze do głowy? Otaczający mnie świat i ludzie. Zaraz po tym miłość. Jestem nieuleczalną romantyczką i kocham z dramy robić happy endy. ;) Jeśli coś jest do kitu, a ja mogę to naprawić... To czemu nie?
2. Ulubieni wokaliści/zespół?
~Jednogłośnie zespół, to 5SOS. Jeśli chodzi o wokalistów - Shawn i Justin 💕.
3. Jakie jest twoje wymarzone miejsce na świecie, do którego chciałabyś polecieć?
~Norwegia, a konkretniej Oslo. ;)
Koniec ;*.
Jeszcze raz dzięki za nominację ;*.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jest już 00;13 i mój mózg odmawia posłuszeństwa!
Miłego czytania ;*.
I dobranoc ;).
Do nextu ---> 💚💜💕💙💚❤

CZYTASZ
Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔
RomanceRose i Will starają się od nowa żyć ze sobą. I chociaż oboje tego chcą, chłopak musi się o nią mocno starać, ponieważ zraniona dziewczyna, boi się do końca mu zaufać. Rose nie zapomniała też o Dylanie, z którym przeżyła niesamowite wakacje. Potaje...