Rozdział 21

15.9K 974 131
                                    

Mówią, że nic nie trwa wiecznie. Nic nie pozostaje takie samo, więc dlaczego nie mogę przestać tego czuć? *
________________
Zmyliśmy się nim przyjechała policja. Erik chodził po mieszkaniu ojca, w tą i z powrotem. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale oczywiście mimo, to nie potrafiłam siedzieć długo w ciszy.
Stanęłam Erikowi na drodze, kiedy robił Bóg jeden wie, które okrążenie.
Wyminął mnie, ale kolejną przeszkodą okazała się Kathe. Chłopak usiadł.
-Nawet chodzić człowiekowi nie dają. - Mruknął pod nosem.
Całą czwórką czekaliśmy na Lili i Sooki. Nie było sensu kryć się z tym, co wiedzieliśmy przed siostrą Willa. Musiała poznać prawdę.
Eli westchnęła i odsunęła się od monitora.
-Bez wątpienia, to John. - Powiedziała, a my jak na komendę wlepiliśmy wzrok w ekran.
-Cholera. - Mruknęła Kathe.
-Nie mogę w to uwierzyć. Może ma na niego, jakiegoś haka? - Zapytał Erik.
-Nawet jeśli ma, to jego wina. Gdybyśmy mówili sobie wszystko, nie mieliby na niego nic. Powinniśmy mówić sobie wszystko. Tylko to utrzyma nas przy życiu.
Spojrzał na mnie.
-Co sugerujesz?
Wzruszyłam ramionami.
-Gideon nie tylko widział ich razem, ale i słyszał. Kłócili się o jakieś zdjęcia.
-Zdjęcia? - Pisnęła Eli. Zerknęłam na nią. Była blada, jak ściana. Ona coś wiedziała.
-Zdjęcia, które ty posiadasz. - Kontynuowała znów patrząc na brata.
-Tak mówili? - Zapytał, jakby zupełnie tym się nie przejął.
-Nie. - Wtrąciła się Kathe. - Mówili, że ktoś je ukradł, a Gideon twierdzi, że to ty.
-Erik... - Wyszeptała Eli.
-Chcesz nam coś powiedzieć, braciszku? - Zapytałam.
Chłopak poruszył się niespokojnie.
-Już ich nie mam. - Odpowiedział niby swobodnie, ale czułam, że to tylko gra.
Uniosłam brwi ku górze.
-Skąd je miałeś, i co to były za zdjęcia? - Zaatakowała go Kathe, ale mnie przeraził błysk w jego oczach.
Nie mogłam krzyczeć. Moje gardło się ścisnęło. Zrobiło mi się nie dobrze. Jednym słowem miałam złe przeczucia.
-Erik coś ty zrobił? - Zapytałam słabo.
Zapadła cisza.
Blondyn nie patrzył na mnie, ale widziałam jak drży mu warga. Nie wytrzymał, uśmiechnął się.
-Powiedzmy, że podpisałem pakt z diabłem.
Jego słowa odbijały się w mojej czaszce, jak echo. Miałam ochotę go uderzyć. Bezwiednie zrobiłam krok w jego stronę, ale właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi, wyrywając mnie z transu. Moje ciało oblało się zimnym potem. Co ja wyprawiam?
Eli wstała otworzyć, a chwilę później do środka weszły dwie dobrze nam znane osoby.
Zaczynała boleć mnie głowa.
Kathe wstała, żeby się z nimi przywitać, ale ja nie mogłam się do tego zmusić. Stałam w bezruchu i patrzyłam na brata, a on patrzył na mnie. Najpierw uśmiechał się delikatnie, ale za chwilę był już śmiertelnie poważny.
-Nie martw się o mnie. Wiem co robię.
Pokiwałam głową.
-Gideon doradzał mi dziś, to samo.
Przytaknął.
-Swoją drogą... Niezły z niego człowiek-zagadka.
Prychnął.
-Nie sądzisz, że to u Richardsonów rodzinne? - Zapytał, po czym wstał.
Zamrugałam.
Chyba miał rację.
-Rose! - Sooki podeszła do mnie i uśmiechnęła się. Okej, to było mega dziwne, ale chyba moje relacje z farbowaną blondynką, na prawdę uległy ogromnej zmianie. Zmianie na lepsze. - Wyglądasz fatalnie. Sypiasz w ogóle nocami?
-Dzięki. - Burknęłam. - Ostatnio rzadko, ale widzę, że z tobą też nie jest najlepiej.
-Nie da się ukryć. Ta suka doprowadza mnie do szału. - Poskarżyła się. - A moi durni rodzice ją uwielbiają.
Patrzyłam, jak rozwala się oburzona na kanapie. Po drodze wyciągając stojącemu Erikowi drinka z dłoni.
-Zajmę się tym, kochanie. - Rzuca i dopija. - Słodki.
Kathe patrzy na nią wilkiem, na co Li klepie ją po ramieniu.
-Przyzwyczaisz się.
-Fakt. - Zgodziłam się.
Sooki spojrzała na blondynkę.
-Przepraszam, stare przyzwyczajenia.
Wywróciłam oczami.
Nie byłam pewna czy dwie, tak podobne do siebie z charakteru osoby, aby na pewno mogą przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu.
-Do rzeczy! - Powiedziałam do brata, rzucając mu rozgniewane spojrzenie. Chciałam zmienić temat nim, któraś wybuchnie, ale kiedy Eli westchnęła,  przypomniałam sobie, że dla Li, to nie będzie wcale takie proste.
-Może najpierw usiądźcie. - Zaproponował Erik.
Zajęłam miejsce koło Li, a Kathe usiadła przejęta w fotelu. Dziewczyny bardzo się polubiły.
Pozwoliłam zacząć Erikowi.
-Dziś Gideon zaczepił Rose.
Siostra Willa poruszyła się niespokojnie.
-Wujek Gideon? - Zapytała, chociaż znała odpowiedź.
Przytaknęłam.
Czułam się dziwnie, kiedy mówiła na niego wujek. Will nigdy go, tak nie nazwał.
Poczułam się pusta... Will... Na moment przed oczami przeleciał mi jego obraz.
Prawie czarne oczy, wpatrzone we mnie. Roześmiane pełne, czerwone usta. Potargane ciemne włosy. Prawie czułam jego zapach, prawie...
-Nadal jest taki przystojny? - Sooki wyrwała mnie z tego transu.
Uśmiechnęłam się, a Kathe prychnęła.
-Chodzące ciacho. - Mruknęła, po czym spojrzała na farbowaną blondynkę, a chwilę później obie się do siebie uśmiechały od ucha do ucha.
-Kathe... - Erik ściągnął brwi. - To nie czas na...
-Kontynuuj. - Poleciła machając lekceważąco dłonią w jego stronę, jakby to co wcześniej mówiła nie miało żadnego znaczenia.
Warknął coś pod nosem.
-No więc... - Zaczęłam. - Widział ostatnio Nadię.
-Też ją widzieliśmy. - Powiedział Li. - Jakieś czterdzieści minut temu.
-Tak, ta suka zjadła moją ulubioną sałatkę.
-Sooki! - Eli nie wytrzymała i teraz piorunowała koleżankę wzrokiem.
-Przepraszam.
-Gideon widział ją z .... - Erik zaczął gryźć się po wardze, a do mnie dotarło, że na prawdę obawia się reakcji Li. Nie miał jednak wyjścia, musiał dokończyć. - Z Johnem.
Sooki poderwała się na równe nogi, a Li wręcz przeciwnie. Zapadła się głębiej w sofie, przerażona, patrząc na mojego brata.
-To niemożliwe! John jest z nami! - Sooki była wściekł. Wymachiwała, jak szalona dłońmi we wszystkie strony, chodząc po pokoju. - Gideon może kłamać.
-Znalazłam nagranie. - Wtrąciła Eli cicho. - To na pewno John.
Zapadła cisza. Wszyscy patrzyliśmy na Li.
Siedziała skulona, jakby nas nie dostrzegając, zapatrzona szklanym wzrokiem w przestrzeń, a mi przeszło przez myśl, że Will go zabije. Zabije, za swoją siostrę.
*****Li*****
Czułam na sobie ich spojrzenia. Czułam, że czekają na mój ruch, ale co miałam powiedzieć?
Przecież nie odzywał się, nie pisał. Nie było go.
Mogłam iść do niego, iść i dowiedzieć się co z nim. Zapukać i zapytać.
Nie zrobiłam tego.
Nie zrobiłam, bo tak naprawdę czułam, gdzieś w głębi siebie, że już go straciłam.
Straciłam, jak tylko pojawiła się Nadia.
Zamknęłam oczy.
Moja miłość do niego była prawdziwa. Kochałam go. Kochałam.
Po moim ciele rozszedł się ostry ból. Cierpiałam. Nie dla tego, że nas zdradził, tylko dla tego, bo dotarło do mnie, że mógł cały czas udawać, kłamać, a to co myślałam, że do mnie czuł mogło być, tylko jednym wielkim złudzeniem. Kłamstwem roku.
-Na pewno jest jakieś wyjaśnienie. - Rose trzymał mnie za dłoń. Chciała pocieszyć, ale nie miała racji. Nie było wyjaśnienia.
Jeśli mnie kochał, to czy tak łatwo by mnie sobie odpuścił? To było jedno wielkie kłamstwo, a ja się nabrałam.
Byłam idiotką.
Te wszystkie pocałunki, uśmiechy...
O Boże.
Zakryłam dłonią usta, a po moich policzkach popłynęły pierwsze łzy.
Teraz już dobrze wiedziałam co czuła Rose, kiedy Will ją zostawił.
Nie wiedziałam, jak poradzić sobie z bólem. Przekręciłam się w bok i chowając twarz w ramionach dziewczyny, po prostu się poddałam. Pozwoliłam sobie płakać, nie zważając na innych.
-Spokojnie, Lili. - Szeptała Rosalin, ale nie umiałam znaleźć w sobie spokoju. Smutek, jaki mnie ogarnął był niewyobrażalne wielki. Płakałam za czymś, czego nigdy nie było. Za kimś, kto mną gardził. Płakałam, zamiast docenić, to co mam. Byłam taka żałosna.
Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie.
Silne dłonie przyciągnęły mnie do siebie.
Erik.
Rose nie puściła mojej dłoni. Czułam, jak ktoś głaska mnie po włosach, a jeszcze ktoś inny kuca przede mną, kładąc dłonie na moich kolanach.
Chcieli po przez dotyk, dać mi znać, że są ze mną, że nie jestem sama, że nigdy nie byłam sama.
Nawet jeśli on udawał, miałam dookoła siebie pełno osób, które mnie kochały i zrobiły by dla mnie naprawdę wiele.
Nie wiedziałam ile tak trawaliśmy, ale ich dotyk w końcu ukoił ból, a moje cierpiące serce wróciło do właściwego sobie rytmu bicia.
-Dzięki. - Wyszeptałam, sama właściwie nie wiedząc, kiedy przestałam płakać.
-Skopię mu tyłek. - Obiecała Sooki, ale pokręciłam głową.
-Sama to zrobię.
-Nie zrobisz. - Dobiegło nas od strony drzwi. - Ja będę pierwszy.
*****Will*****
Stoję i patrzę, jak moja siostra cierpi. Cierpi przez niego.  Ostrzegałem drania. Miałem go za przyjaciela. Tyle lat razem. Od zawsze był z nami.
Patrzę, jak dziewczyna Erika czule głaszcze ją po włosach.
Obca nam osoba okazuje się życzliwsza, niż chłopak z którym się wychowaliśmy. Eli dostrzega mnie pierwsza, ale nic nie mówi. Sooki, jak zawsze chce skopać wszystkim tyłki. Wiem, że oddałaby za nas życie.
-Zrobię to sama. - Szepcze Li.
Nie ma szans.
Nie pozwolę mu się już nigdy do niej zbliżyć.
-Nie zrobisz. - Mówię zaskakując ich. - Ja będę pierwszy.
Wszystkie spojrzenia padają na mnie, ale ja widzę tylko jedne niebieskie oczy. Teraz patrzące się na mnie z niedowierzaniem.
Pierwsza zrywa się Sooki. Dziewczyna rzuca się na moją szyję. Obejmuję ją w pasie. Druga podchodzi Eli. Erik wstaje i klepie mnie po ramieniu.
-Co ty tu robisz?
Kręcę głową.
Kathe nieśmiało macha do mnie dłonią. Uśmiecham się, ale mina mi rzednie, kiedy dostrzegam stan mojej siostry. Jest gorzej niż mi się wydawało. Podchodzi do mnie i rzucając się na moją szyję znów płacze.
-Will... - Szepcze w moje ramię. - Tak bardzo cię potrzebuje.
Obejmuję ją.
Ostatni raz okazała, taką słabość kiedy odeszli rodzice.
Zabije tego skurwiela.
Przysięgam.
-Cicho mała, cicho Lili. Jestem tu.
-Wszędzie dookoła jeździ policja. - Informuje mnie Erik.
-W budynku też już są. - Rzucam.
-Jak dostałeś się do środka?
Wzruszam ramionami.
-Śledziłem Johna, potem jakaś laska szarpała się z facetem... Wykorzystałem moment. Hej! Erik, musisz zgłosić, że schowki na szczotki są nieco ciasne.
Blondyn się uśmiecha.
-Mnie, to mówisz?
-Co teraz? - Zapytał spięta Rose. Czułem, że nie spuszcza ze mnie wzroku.
Li mnie uścisnęła, po czym odsunęła się ode mnie.
Spojrzałem na nią zaniepokojony.
-W porządku. - Powiedziała i poszła na sofę.
Pokiwałem głową i ostrożnie podszedłem do Rose.
-Cześć.
-Cześć. - Uśmiechnęła się. - To ty.
-Obiecałem, więc jestem.
-To dobrze. - Przygryzła wargę i przytuliła się do mnie. Poczułem się tak, jakbym odzyskał stracone życie. Objąłem ją w pasie i wycisnąłem na jej ustach pocałunek.
-Raz zawiodłem, nie mam zamiaru więcej tego robić.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Zadzwonił telefon Erika. Kątem oka widziałem, jak odczytuje wiadomość, a potem patrzy na mnie zdenerwowany.
-Czas na mnie. - Zgaduję.
Rose widząc, że na kogoś patrzę, obraca głowę w tą samą stronę. Widzę, jak oczy rodzeństwa spotykają się ze sobą.
-Tak, tylko bez paniki. - Erik, uspokaja niby nas, ale chyba bardziej siebie. - Idzie tu policja. To znaczy do mnie. Chcą pogadać o Mii.
-Erik... - Kathe rusza w jego stronę.
-Spokojnie. - Mówi do niej, a potem patrzy na mnie. - Czego ci trzeba?
Dobrze odgaduje powód mojego pojawienia się.
-Samochodu, ale nie kradzionego.
Kiwa głową.
-Ojciec ma starego opla. Mogę ci go pożyczyć.
-Dzięki, Erik. - Mówię i całując Rose w czoło, z trudem odsuwam się od niej. - Uważaj na siebie. Wszyscy uważajcie.
-Wróć. - Prosi.
Kiwam głową.
-Wrócę, Rosalin.
Zerkam na Eli. Uśmiecha się pocieszająco.
Przenoszę wzrok na Sooki.
-Dzięki za wszystko. Miejcie oko na moją siostrę.
-Dam sobie radę. - Bąka zażenowania Li.
-Wolę się upewnić.
Erik kładzie mi dłoń na ramieniu.
-Co robimy?
-Wychodzimy razem. - Decyduję.
_______________
*odrobinkę przerobione tłumaczenie jednej z piosenek 5sos.
_______________
Obiecałam szybciej? Jest szybciej! ❤❤❤
Przepraszam, za wszelkie błędy ;*. Jestem tylko człowiekiem! ;)
Jak się podoba rozdział?
Biedna Li ;<
Co myślicie o Johnie? Naprawdę ich opuścił? Udawał? Jakie są wasze odczucia?
Miłego czytania i dnia! ❤
Do nextu kochani! 💋

Naucz Mnie Żyć (NMD III) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz