Stephanie siedziała na łóżku i wiązała włosy w niechlujnego warkocza. Nash już od godziny moczył się w wannie. Zdążyli się już trochę poznać, ale mimo to trzymali się na dystans. Ciężko było im się przyzwyczaić do swojej wzajemnej obecności.
Drzwi od łazienki otworzyły się z cichym zgrzytem, Nash stał w swoich czarnych ubraniach z mokrymi włosami. Spojrzał na Stephanie i uśmiechnął się lekko. Nic nie mówiąc skierował kroki w stronę swojego łóżka.
Nagle drzwi, którymi pięć dni temu* wszedł Nash otworzyły się.
-Stephanie Wolern.-Kobieta o szarych włosach mówiła spokojnym tonem, ale w jej oczach było coś niepokojącego. W rękach trzymała niewielką teczkę, ubrana była w biały strój służbowy.-Proszę za mną.-Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w ciemny korytarz, nie oglądając się za nastolatką.
Dziewczyna spojrzała na Nash'a szukając pomocy, ale on tylko wzruszył ramionami. Wzięła do ręki Stefka i niepewnym krokiem ruszyła do otwartych drzwi. Weszła do wąskiego korytarza bez lamp, który prowadził do tylko jednych drzwi.Czarny sufit, czarne ściany, czarna podłoga. Elegancko.
Stare zawiasy lekko zaskrzypiały kiedy Stephanie popchnęła je. Ta sama kobieta, która po nią przyszła- stała w pokoju obok drewnianego krzesełka. Pokój był przestronny, pomalowany ciemną farbą. Przed krzesłem widniał mały monitor, a za nim telebim wielkich rozmiarów. W rogu sali było biurko usiane papierami. Za nim siedział prawie łysy mężczyzna piszący coś energicznie.
-Usiądź dziecko.-Kobieta wskazała na krzesełko przed sobą.*pięć dni temu ponieważ postanowiłam przeskoczyć te dwa dni ;p
Zachęcam do gwiazdkowania, wieczorem postaram się coś dodać :D