Otworzyła niepewnie oczy. Wszystko wydawało się rozmyte i odległe. Jak przez mgłę pamiętała ostatnie wydarzenia. Jedyne wyraźne wspomnienie to okropna kobieta, która zabrała jej Stefka. Wydawało jej się, że upadła na podłogę, ale znajdowała się w łóżku, przez co była jeszcze bardziej skołowana. Podniosła rękę, przedramiona ją piekły i były lekko opuchnięte.
Senny koszmar. Sen na jawie.
Obróciła głowę w stronę pokoju szukając chłopaka. Nie było go. Nagle zrozumiała, że to jej przyjaciel. Jej jedyny przyjaciel. Oboje mają dziwny tok myślenia i oboje chcą być sobą. Rozumieją się.
Znów zamknęła oczy by dokładnie przypomnieć sobie wygląd Nash'a. Jego niebieskie oczy przypominały bezchmurne niebo, podobnie jak jego wiecznie potargane włosy. Zawsze był ubrany na czarno, ale dziewczynie wydawało się, że zmienia koszulki, a nawet spodnie. Na nogach wiecznie miał ciężkie, czarne, sięgające połowy łydek buty. Często uśmiechał się pod nosem, jakby od niechcenia. Przy szerszych uśmiechach mrużył oczy. To było urocze. Przypominał dziewczynie Stefka. On też tak się uśmiechał, niemal dokładnie tak samo.Dziewczyna usiadła. Lekko kręciło jej się w głowie, ale postanowiła to zignorować. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi łazienki. Nie pukając weszła do środka. Niebieskooki stał przy wannie i pakował do plecaka kłębek czarnych ubrań. Popatrzył na Stephanie z zaskoczeniem, ale wzruszył ramionami na znak zrozumienia.
-Już wychodzę.-Powiedział pośpiesznie ruszając w stronę drzwi. Nastolatka zagrodziła mu drogę ręką, wpatrywała się w podłogę i oddychała głośno. Wciąż lekko się chwiała, ale nie chciała tego pokazać. Oparła się bokiem o futrynę i wskazała palcem na klozet. Nash niepewnie usiadł na białej desce i popatrzył na dziewczynę. Miała potargane włosy i rozmarzone spojrzenie. Jakby wciąż spała i nie miała koszmaru. Jakby była szczęśliwa. Nagle jednak spoważniała i jej wzrok stał się ostrzejszy. Usiadła na podłodze, oparła głowę na ręce i popatrzyła prosto w oczy chłopaka.
-Jesteśmy przyjaciółmi?-Zapytała niewinnym głosem. To pytanie zupełnie zbiło Nash'a z tropu. Nie takich pytań się spodziewał.
-Tak.-Był przekonany, że tak. Uśmiechnął się szeroko, a Stephanie odwzajemniała uśmiech.
-Co się stało wczoraj?-Była uśmiechnięta, ale jej brązowe oczy były przenikliwe i skupiały się na oczach chłopaka.
-Panikowałaś. Biegałaś po całym pokoju i obijałaś się o ściany, bałem się, że zrobisz sobie krzywdę.-Spauzował na chwilę i odwrócił wzrok. Wpatrywał się w swoje buty lekko zagryzając wargę.-Uderzyłem cię w głowę... nie miałem złych intencji, chciałem po prostu żebyś się uspokoiła.-Wyglądał jakby było mu wstyd.-Było mi cię żal.-Westchnął cicho.
-Dziękuje.-Wypaliła dziewczyna. Nastolatek podniósł głowę i z zaskoczeniem spojrzał jej w oczy.-Ale mimo to lepiej nie bij mnie bez powodu.-Zaśmiała się, a chłopak tylko się uśmiechnął. Przez chwilę przyglądali się sobie z uśmiechami. Byli zadowoleni. Jakby wszystkie troski nagle poznikały.-Powinniśmy stąd uciec.
-Powinniśmy.Musimy uciec. Uwolnić się.