19.

26 9 0
                                    

Siedzieli chwilę w zupełnej ciszy, przyglądając się sobie wzajemnie.
-A skąd te niebieskie włosy?-Steph odezwała się cicho.
-Mam je odkąd wprowadziliśmy się do miasta, wtedy bycie sobą nie było zabronione.-Westchnął. Wstał i podszedł do barku. Nie zadawał pytań, wolał poczekać aż dziewczyna sama będzie gotowa mu o wszystkim powiedzieć.
Zajrzał pod blat, jakby czegoś szukał.-Szlag.-Przeczesał włosy palcami.-Nie mamy wody, ani prądu.
-Spodziewałam się tego.-Wyznała nastolatka.-Musimy chyba pójść do pracy, albo znaleźć kogoś kto nam pomoże.
-Wolę tą drugą opcję.
-A masz jakieś pomysły?
Nastała krępująca cisza. Żadne z nich nie miało pomysłu. Zupełnie inaczej wyobrażali sobie wolność. Nagle Nash uśmiechnął się szeroko i podszedł w kierunku swojego plecaka. Sięgnął po niego i wyciągnął telefon, po czym wybrał numer. Stał chwilę gryząc wargę, ale kiedy usłyszał głos po drugiej stronie uśmiechnął się jeszcze szerzej. Odwrócił się tyłem do Steph.
Dziewczyna obserwowała jego postawę i jego gesty. Zaczęła się czegoś obawiać. Poczuła coś czego nie powinna poczuć. Coś co miało być przeznaczone dla innej osoby. Dla Eliota. Potrząsneła delikatnie głową.-Uspokój się. Jak to wszystko się skończy i wrócisz do domu, wtedy...-Zaszkliły się jej oczy. Szybko przetarła je wierzchem dłoni. W tym samym momencie odwrócił się szeroko uśmiechnięty Nash.
-Będziemy mieli pomoc, zaraz przyjadą tu moi kumple.-Jego mina zrzedła.-Płakałaś?-Zapytał z troską w głosie. Podszedł do siedzącej ze spuszczoną głową dziewczyny i przykucnął. Ich głowy znajdowały się teraz na takiej samej wysokości, ale nie widział jej twarzy. Zakryła twarz dłońmi, tak jakby chciała odciąć się od świata. Chłopak delikatnie złapał ją za dłonie, odkrywając jej buzie. Po jej policzkach płynęły łzy, oczy miała zaczerwienione, a z jej gardła wydobył się cichy jęk. Popatrzyła chłopakowi prosto w oczy, po czym zarzuciła mu ręce na szyje.
-Dziękuje.-Powiedziała zwykłe słowo, ale miało ono wielkie znaczenie. Dla ich obojga.
Nastolatek przytulił ją, opierając swoją głowę na jej ramieniu.-Ja również.-Wyszeptał.

***

-Tak Shirley, wszystko przebiega tak jak się tego spodziewaliśmy.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mówił do mnie pani P. idioto?-Sfrustrowana kobieta burknęła do słuchawki telefonu.
-Przepraszam pani P. To się więcej nie powtórzy.
-Mam taką nadzieję. A teraz powtórz jak u nich?
-Doskonale! Eksperyment wychodzi świetnie! Pani ma naprawdę cudowne pomysły, ja to bym nigdy nie wpadł żeby pozwolić im uciec...
-Skończ.-Przerwała swojemu rozmówcy Shirley.-Masz mi coś jeszcze do przekazania?
-Chciałem zapytać się jak w L.A? Wakacje udane?
W głosie mężczyzny dało się słyszeć nutę strachu, kobieta uśmiechnęła się z politowaniem słysząc jego kompromitujące starania.-Jak na razie jest wręcz idealnie. Ludzie są bardzo życzliwi i tak samo jak u nas chodzą ubrani na biało. Na dodatek mają szare włosy!-Uśmiechnęła się szeroko. Ten brak osobowością ją cieszył.
-Nic dziwnego! W końcu ustawa wprowadzona przez panią i przez pani męża, musiała zakończyć się sukcesem!-Mężczyzna wyraźnie się rozluźnił.
-No już starczy tej ekscytacji. Jeśli to wszystko co masz mi do powiedzenia, to żegnam. Pomyśle nad awansem dla ciebie.-Rozłączyła się.




Nic nie będzie takie samo.
Zmieni się wszystko.

Oni Są Ci ŹliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz