-Twoja mama? Nie bardzo rozumiem.-Steph spojrzała z zaskoczeniem na chłopaka.
-To był jej lokal.-Wzruszył ramionami i podszedł do leżących krzeseł. Rękawem wytarł, z kurzu dwa z nich i pokazał dziewczynie by usiadła.-Coś ci opowiem...-Zaczął.-Jak miałem jakieś dwanaście lat przeprowadziłem się tutaj ze wsi. Tata znalazł tu fajną robotę, a i mama pomyślała, że coś tu dla siebie znajdzie. Mieszkaliśmy niedaleko tego miejsca. Jeszcze wtedy były tu domy jednorodzinne, w takim właśnie mieszkaliśmy. Tata zaczął naprawdę dobrze zarabiać i postanowił, że spełni marzenie mamy. Wykupił tą knajpe, wraz z mamą odnowili ją i moja rodzicielka mogła sprzedawać frytki.-Zaśmiał się.-Ale gdybyś ty wiedziała jakie to były frytki! Najpyszniejsze frytki na świecie!
Knajpa nazywała się: 'H&D&N&M' niezbyt kreatywnie, ale nam się podobało. To były pierwsze litery naszych imion. 'H' od Helen, 'D' od Dave, 'N' od Nash i 'M' od Michael. Michael to mój młodszy, denerwujący brat. Razem chodziliśmy do szkoły, ale ja skończyłem rok wcześniej. To znaczy, on poszedł do liceum, a ja rzuciłem szkołę.-Pokręcił głową.-To było mega głupie, ale tak było. Postanowiłem wtedy, że zostanę magikiem. Chodziłem po ulicach robiąc magiczne sztuczki, nie zarabiałem na tym dużo, ale ludziom już wtedy brakowało rozrywki, dlatego mi płacili. Wieczorami znajdowałem się tutaj, naprawdę przychodzili tu dziwni ludzie. Niektórzy całe ciała mieli pomalowane niebieską, albo różową farbą. Na początku mnie przerażali, ale z biegiem czasu zacząłem ich lubić. Podejrzewam, że ukrywają się gdzieś tu w mieście.
Ale wracając do tego magika. Po kilku miesiącach mojego łażenia i zbierania marnych groszy, podszedł do mnie jakiś facet. Zaproponował mi występowanie na scenie, na przyjęciach urodzinowych, jakichś imprezach, a nawet na weselach. Zgodziłem się, bo zaoferował mi spore pieniądze. Długo u niego pracowałem bo jakieś trzy lata, aż pojawił się nasz rząd. Zakazał tego, przez co mój szef zlikwidował przedsięwzięcie. Powinienem wtedy ustąpić i przestać to robić, ale nie chciałem. Nienawidziłem naszego rządu od samego początku i chciałem zrobić im na złość. Powróciłem do występowania na ulicy. Ludzie płacili mi mniej bo bali się, że zostaną przyłapani, ale mimo to, kiedy ktoś podchodził rozglądając się na wszystkie strony i wrzucał kilka monet, czułem trochę solidarności.-Uśmiechnął się lekko, ale jego mina szybko zblakła.-Później ktoś na mnie doniósł... Rząd nasłał na mnie policje, złapali mnie, zabrali dokumenty, ale w żaden sposób mnie nie ukarali. Przynajmniej początkowo. Bo potem zaczęli interesować się moją rodziną, aż dotarli do tego lokalu. Zakazli mamie prowadzenia go, bo zauważyli jacy ludzie się tu kręcą. Wiesz, to była taka oaza dla ludzi, którzy nie bali się przeciwstawić i po prostu byli sobą. Pamiętam, że jeden z policjantów nazwał nas wszystkich 'tymi złymi'.-Znów się zaśmiał, tym razem jakby z pobłażaniem.-Ale mama nie chciała go oddać. Mówiła im, że nie odda swojego spełnionego marzenia. Rząd stwierdził, że to przez nią jestem taki, jaki jestem. Zabrali ją do więzienia.-Oczy chłopaka zaszkliły się.-Teraz nie wiem co z nią jest, ale...-Przerwał. Oparł łokcie na kolanach i zaczął pocierać skronie. Na podłogę kapnęła łza. Poczuł, że Steph dotyka go w ramię. Podniósł głowę i zobaczył jej delikatną twarz, nic nie mówiła, ale jej oczy wyrażały współczucie i zrozumienie. Chłopak złapał ją za rękę, by zaraz potem przysunąć do niej swoje krzesło. Niewiele myśląc przytulił ją, a ona odwzajemniła uścisk. Potrzebował tego.Tak cholernie tego potrzebował.
-A reszta twojej rodziny?-Zapytała odsuwając się lekko.
-Nie mam pojęcia gdzie są. Tego dnia kiedy ją zabrali, uciekłem. Rząd znalazł mnie trzy dni później.-Westchnął.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, wpatrzeni w siebie jak w obrazek.
-Stąd te tatuaże?
-Tak. Zanim mnie złapali poszedłem do jedynego, jeszcze wtedy istniejącego salonu i powiedziałem im, żeby zrobili mi tatuaże przepełnione pustką i złością. To brzmi tandetnie, wiem. Nawet nie wiem co mnie do tego skłoniło, wiem tylko, że żałuje, że je zrobiłem. Nie chce ich. Chce o nich zapomnieć.Nie cofniesz tego.