dix

777 110 40
                                    

Marion odgarnęła z ramienia swoje rude włosy, zerkając szybko za siebie, po czym od razu zbiegła po schodach. Przepychała się między oburzonymi uczniami, a nawet nauczycielami, nie zwracając na to większej uwagi. Oprócz jej nierównego oddechu, towarzyszył jej wkurzający stukot naszyjników, które ciągle się o siebie obijały. Dziewczyna schowała się za pierwszą, odszukaną wzrokiem, szafką, po czym opierając się o nią plecami głośno odetchnęła. Najwidoczniej zamknięcie Ashtona i Luke'a w składziku woźnego nie było najlepszym pomysłem, ale może zacznijmy od początku.

Dzisiaj wypadała środa, czyli dzień kiedy w szkole obywały się najulubieńsze (wyczujcie ten sarkazm) zajęcia wszystkich uczniów! Mowa oczywiście o edukacji do bezpieczeństwa. Ochrona przed pożarem, powodzią, pierwsza pomoc bla bla bla... Akurat na dzisiejszych zajęciach wypadł temat o pierwszej pomocy i resuscytacji i wszystko by było dobrze, gdyby były fantomy, na których uczniowie mogli by ćwiczyć. Jednak czemu ich nie ma? No cóż, szkolna galeria sztuki, sponsorowane przybory oraz pozłacany kibelek dyrka, wyczerpały wszelkie szkolne fundusze... Ale dla nauczycieli i tak nie stanowi to problemu, kiedy są jeszcze uczniowie!

-Marion, wybierz osobę na której przeprowadzisz sztuczne oddychanie -Pani Rayan oparła się o ławkę dziewczyny, która miała utkwiony wzrok w zabazgrolonym zeszycie. Powoli uniosła na nią swoje zielone oczy i zmarszczyła brwi.

-Niech Hemmings idzie, chętnie by się do kogoś przyssał -prychnęła, kiwając głową na blondyna siedzącego obok siebie, który od razu kopnął ją w piszczel.

-Oj Marion, nie uważasz że to nie sprawiedliwe zwalać swoje zadanie na innych? -dotknął swojej piersi, specjalnie zniekształcając swój głos. Pani Rihard udała zachwyconą jego słowami i jeszcze bardziej pogoniła Marion do działania. Dziewczyna ociężale westchnęła, po czym wstała od ławki i wyszła na środek, uprzednio pokazując środkowy palcem w stronę Luke'a. Swój morderczy wzrok zawiesiła właśnie na nim, kiedy sam krył się za swoim zeszytem. -Więc mówiła pani że mam wybrać kogoś do pomocy, tak? -spytała z satysfakcją w głosie, a Luke aktualnie siedział już pod ławką, wiedząc co się kroi. W tym samym momencie drzwi z impetem uderzyły o ścianę, prawie ją rozwalając.

-O cholercia! -Marion od razu rozpoznała ten głos, aż krew się w niej zagotowała ze złości. -Przepraszam, jestem chyba zbyt silny -zachichotał, eksponując swój bicek. -Pani Rayan, skołowała by nam pani jakieś krzesełka? -Ashton zapytał, opierając się dłonią o ławkę, w między czasie puszczając Marion oczko, która udała na to odruch wymiotny.

-W swojej cudownej szkole sportowej już wszystkie zniszczyliście? -zapytała z uśmiechem, wręczając chłopakowi uproszoną rzecz. Ashton tylko skinął, zawieszając wzrok na butach.

-Pani Rayan! A może Ashton pomógł by Marion? -w klasie nagle rozbrzmiał głos Luke'a, który w tej chwili robił za gadającą ławkę ponieważ nadal pod nią tkwił.

-Och to wspaniały pomysł, Ashton nie masz nic przeciwko? -nauczycielka zwróciła się do rozpromienionego chłopaka, na którego ustach malował się szeroki uśmiech, za to Marion stała jak słup soli z rozchylonymi ustami.

-S-słucham? -wyjąkała, jednak w tej samej chwili Ashton ułożył się przed nią na materacu i udał nieżywego, wystawiając język i przymykając powieki.

-Spoko oko żyję, nie musisz płakać że nie zabiorę cię na twoją wymarzoną randkę. -uniósł szybko powieki, aby puścić jej oczko, a następnie ponownie je zamknął.

No i teraz rozumiecie już powód zamknięcia ich w tym składziku? Obydwoje upokorzyli ją przed klasą, jednak trzeba się cieszyć że wybrała dość łagodną karę, kiedy było stać ją na o wiele więcej. No i powinni być jej wdzięczni że raczyła ich wypuścić, no anioł, a nie człowiek!

Artist | MukeWhere stories live. Discover now