douze

781 94 39
                                    

Luke przycisnął ołówek do kartki, po czym wykonał nim lekkie pociągnięcie. Krawędzie rozmazał lekko palcem, a przez przypadek odciśnięte palce, wymazał za pomocą chlebowej gumki. Pozostające opiłki na kartce zdmuchnął i wykonał ostrożny ruch ołówkiem. 

Kolejny portret Michaela był na prawdę idealny, gdyby nie Marion...

-Cholera! Uważaj! -warknął, kiedy dziewczyna niechcący na niego wpadła i ruszyła krzesłem na którym siedział, przez co wyjechał za linie. Marion zerknęła na jego kartkę i lekko się uśmiechnęła.

-Może pójdziecie z nami na podwójną randkę hm? -uniosła brwi, zerkając w stronę blondyna, kiedy sama poprawiała swoją sukienkę. Luke westchnął cicho, po czym odwrócił się w jej stronę. Marion wyglądała na prawdę ślicznie. Normalna jak na nią granatowa sukienka, ukazująca jej blade ramiona. Na szyi nie pięć, lecz jeden skromny wisiorek, do tego włosy spięte w koka oraz delikatny makijaż, podkreślający jej urodę.

Luke podszedł w jej stronę, po czym położył na jej ramionach swoje dłonie, kompletnie ignorując jej wcześniejsze słowa. Niebieskie tęczówki zawisły na jej osobie, a rudowłosa przełknęła głośno ślinę.

-Jestem z ciebie dumny że w końcu się zgodziłaś -powiedział, a rudowłosa lekko się uśmiechnęła, spuszczając swój wzrok w dół.

-I tak nie jestem pewna czy dobrze robię -westchnęła, bawiąc się swoimi palcami. Po jej głowię ciągle krążyło wiele obaw, oraz myśli, aby się wycofać, jednak Luke ani Ashton nie byli by z tego powodu zadowoleni, a wręcz przeciwnie, zawiedzeni. Dziewczyna miała już dość wiecznego zawodzenia i ranienia innych.

Luke popatrzył na nią troskliwe, po czym pozwolił rudowłosej zatonąć w jego ramionach. Dziewczyna bez zastanowienia wtuliła się w jego tors i cicho odetchnęła. Ich przyjaźń była tak bardzo dziwna, wieczne obrazy, sarkazmy i kpiny- przynajmniej ze strony Marion, jednak kiedy przychodziło co do czego, potrafili dostrzec, jak bardzo są dla siebie ważni. Każdy spędzony dzień w swoim towarzystwie tylko nasilał ich więź i bez problemu można nazwać ich prawdziwymi przyjaciółmi. Marion po mimo swojej twardej niczym skała skorupy, martwiła się o Hemmingsa, jak o mało kogo i często miewała wyrzuty sumienia przez swoje zachowanie wobec niego, jednak szybko jej przechodziło (typowo xddd).

Blondyn potarł lekko jej plecy, opierając brodę na jej głowie, co umożliwiał mu niziutki wzrost dziewczyny. 

-Co ja bym bez ciebie zrobiła -westchnęła cicho, a cień uśmiechu pojawił się na ustach blondyna. 

-Byłabyś samotną, psychiczną malarą.

-Dzięki -prychnęła, jednak uśmiech nie schodził jej z ust. W pewnej chwili przez otwarte okno rozbrzmiał dźwięk klaksonu, a Marion od razu odskoczyła od Luke'a.

-Oho, twój kochaś przyjechał -zagruchał, wyglądając za okno, gdzie dostrzegł samochód Irwina. 

-Wow odczytał mojego esemesa o zmianie miejsca odebrania -wywróciła oczyma, na co Luke zbeształ ją wzrokiem.

-Czego cię uczyłem? -zapytał zakładając ramiona na klatce piersiowej. Dziewczyna ociężale westchnęła, opuszczając swoje ręce. 

-Unikać niemiłych odzywek, wywracania wzrokiem, przekleństw oraz wszystkiego co nie pasuje do prawdziwych księżniczek... Czekaj, skąd ty to wytrzasnąłeś? -burknęła, a Luke wybuchł głośnym śmiechem. -Jestem pieprzoną znieczulicą Marion, a nie jakąś princessą, Hemmings ja cię proszę -wywróciła wzrokiem, dodając iż musi się na wywracać, za nim spotka się z Ashtonem. -Cholera, ten patałach już dzwoni na mój telefon -westchnęła, kiedy dźwięk telefonu rozbrzmiał w jej torebce. 

Artist | MukeWhere stories live. Discover now