seize

631 86 18
                                    

-Witaj, cukiereczku! -wykrzyknął Ashton, kiedy tylko dostrzegł rudowłosą przy szafkach. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła, po czym zatrzasnęła metalowe drzwiczki i zerknęła na wiecznie radosnego Irwina.

-Czego? -zapytała, starając się zabrzmieć obojętnie.

-Och, oschła Marion wróciła, a było tak fajnie -parsknął opierając się o przypadkową szafkę. -Czyli na pewno nie chcesz usłyszeć na jaki super, hiper, mega, wyrąbany w kosmos, pomysł wpadłem? -zapytał, oddalając się celowo od dziewczyny, której oczy od razu się rozszerzyły, a ręka zaczepiła się jego rękawa, aby go przytrzymać.

-Jaki? -mruknęła z powagą wymalowaną na twarzy. Ashton strzepnął ze swojego rękawa jej dłoń, tłumacząc się iż rozciągnie dziergany przez jego babcie, sweterek, a następnie szeroko się uśmiechnął, przez co Marion stawała się coraz bardziej zirytowana. -Zaszczycisz mnie swoją odpowiedzią?

-Oczywiście mademoiselle* -oczywiście nie obyło się bez wywrócenia wzrokiem przez Marion. -A więc tak, wymyśliłem... Biwak! -wykrzyknął radośnie, wyrzucając ręce w górę.

-O fajnie, to miłej zabawy, ja się z tego wypisuję -burknęła, chcąc go wyminąć, jednak tym razem to Ashton złapał ją za rękaw.

-Dziergała go twoja babcia? -zapytał kiwając głową na materiał.

-Nieee? -przeciągła, ze zdezorientowaną miną.

-O, czyli mogę za niego trzymać -uśmiechnął się pod nosem, bawiąc się frędzelkami z rękawa (...) -Wracając, Marion zgódź się! Będzie fajnie! Możesz nawet zabrać tego swojego Hemmingsa!

***




-Hemmings jedziemiemy na biwak! Ty i ja, taki przyjacielski wypadzik!

-Prędzej uwierzę w to że Harry Styles to mój ojciec... Chociaż... Wtedy nie mógłbym się w nim podkochiwać! No bo jak, we własnym ojcu? Niedorzeczne! -paplał zawzięcie, kiedy Marion obijała głową o jego biurko w geście załamania.

-Ty jesteś niedorzeczny! Jedziesz ze mną i koniec.

-Czekaj nie dałaś mi dokończyć, prędzej uwierzę w to co powiedziałem przed chwilą niż w to że chcesz gdzieś ze mną jechać! Na bank coś się pod tym kryje, ty coś knujesz -zarzucił jej, wstając gwałtownie z krzesła. Zbyt długo ją znał, aby nie domyślić się iż za tym wszystkim coś stoi.

-Dobra, Ashton zaprosił mnie na biwak, nie da sobie odmówić, pozwolił mi ciebie zabrać, będziesz mieć kolegę oprócz mnie, cieszysz się? -zapytała sarkastycznie, a Luke aż poczerwieniał.

-Nie Marion, nigdzie nie jadę -burknął, odwracając się do rudowłosej plecami, na co ta fuknęła.

-Możesz zabrać Michaela -powiedziała melodyjnie, aż Luke od razu się odwrócił. Punkt dla Marion. -No, czyli jesteśmy umówieni Hemmings -wyszczerzyła się, klepiąc go po ramieniu, po czym rzuciła się na jego łóżko. Luke cicho westchnął siadając na krześle, jednak w jego głowie coś podpowiadało mu iż wspólny biwak wcale nie musi być taki zły.

-Kiedy jest ten biwak? -westchnął cicho, na co Marion szeroko się uśmiechnęła.

Będzie ciekawie.

---
*wiecie, po francusku gadają tak do dam czy coś


Artist | MukeWhere stories live. Discover now