Luke gwałtownie rozchylił swe powieki, sklejone przez sen, w którym tkwił. Jego ciało oblał zimny pot, a klatka piersiowa niespokojnie się uniosła. Blondyn rozejrzał się rozbieganym spojrzeniem, po całym pomieszczeniu, zatrzymując się na śpiącym Michaelu na przeciwko. Chłopak spał na niewygodnym fotelu, przykryty jedynie cienkim materiałem, koca, natomiast Luke znajdował się w również niezbyt wygodnym łóżku.
Każde wydarzenie które zakotwiczyło się w jego głowie, wcale nie było snem, to rzeczywistość która przewijała się przez każdą jego myśl, jak i sen.
W lesie naprawdę doszło do jego pocałunku z Michaelem, a Calum o mało co nie stracił swojego życia. To śmieszne, że wszystko miało miejsce jednego wieczoru, bo wciągu niejednych wakacji, nawet nie spotkał go czyiś kopniak w tyłek..
Blondyn ciągle odtwarzał w swojej głowie moment, kiedy Michael przygwoździł go do drzewa, a jego spojrzenie wypełniało pożądanie. Następnie jego ciepłe usta, błądzące dłonie. Serce Luke'a szalało przez te wszystkie wspomnienia, a jednocześnie bolało. Był pocałunek i co dalej? Michael będzie starał się zapomnieć nie wspominając o tym ani słowa, a może nastąpi kolejny?
Nie mógł poradzić nic na to iż był bardzo emocjonalny na wszelkie gesty, w jego stronę. Nie potrafił tak po prostu o tym zapomnieć. Dosłownie wariował, kiedy Clifford niechcący musnął jego dłoń swoją, co dopiero pocałunek.
Po mimo chwilowej bliskości z ich strony, zdecydowali się na osobne miejsca snu, jednak Luke marzył w tej chwili, aby kolorowowłosy znajdował się obok niego i dodał mu otuchy swoją obecnością.
Chłodny wiatr wpadł do pomieszczenia przez lekko uchylone okno, a na skórze blondyna pojawiła się chropowata tekstura, zwana potocznie gęsią skórką. Bladymi dłońmi, potarł zziębniętą skórę, a z jego ust wydobyło się ociężałe westchnięcie.
Kiedy było już po wszystkim, a stan Caluma znacznie się poprawił, cała czwórka zdecydowała się na nocleg w jakimś pobliskim motelu. Decyzja ta była też z przymusu, przez panującą na dworze ulewę, która właśnie wtedy się rozpoczęła. Pojedyncze krople deszczu, do teraz obijały się o parapet, a niektóre z nich spływały na szarawe panele.
Michael także wzdrygnął się, kiedy chłód otoczył jego ciało, którym wstrząsnął dreszcz. Kolorowowłosy przetarł knykciami swoje zaspane oczy, po czym kilkukrotnie mrugając, zatrzymał swój wzrok na Luke'u, który także nie spał, a jego twarz oświetlało światło księżyca. Drobny uśmiech wślizgnął się na jego usta, na wspomnienia odtwarzane w jego głowie. Kompletnie nie żałował tego co zrobił. Już od dawna krążyło to po jego głowie.
Kiedy dawno temu ucałował jego policzek, czuł niedosyt, lecz nie chciał posuwać się za daleko, przekraczać granicy która była wtedy dość drobna. Luke był niepozornym chłopakiem o przeciętnej, lecz pięknej urodzie. Prawdziwym artystą który, nie potrafi odnaleźć siebie. Skromny, zagubiony i zbyt dobry. Taki był właśnie Luke, chłopak przez którego serce Michaela za każdym razem szalało, a przecież nienawidził ludzi i tak miało pozostać.
Przez natarczywe myśli Michaela, ten nawet nie spostrzegł, kiedy Luke zawiesił na nim swoje spojrzenie przepełnione smutkiem.
-Luke? -zapytał w końcu, widząc przyglądającego mu się chłopaka. Jego głos był ochrypły, więc szybko odkaszlnął, po czym zszedł z niewygodnego fotela i pokierował się w stronę łóżka Hemmingsa. Zasiadając na progu materaca, zerknął na blondyna, którego wzrok był spuszczony i utkwiony w jasnej pościeli. -Wszystko w porządku? Jeśli chodzi o Caluma, nic mu nie będzie, jest silny, wyjdzie z tego -dodał z cichym śmiechem, aby rozluźnić atmosferę i poprawić humor Luke'a, jednak ten nawet nie drgnął na jego słowa. -Luke, co się dzieje? -zapytał z obawą w głosie, pochylając się w jego stronę, aby spojrzeć w jego błękitne tęczówki, które tkwiły za szklistą warstwą łez. Blondyn zagryzł nerwowo swoją wargę, powstrzymując swoje łzy, przed wypłynięciem. Sam nie potrafił stwierdzić co się dzieje. Od ostatnich wydarzeń żyje w pewnym lęku, znów dzisiejszy dzień kompletnie to zapieczętował.
YOU ARE READING
Artist | Muke
FanfictionLuke to chłopak o duszy artysty. Mając już dosyć swojej ponurej szkoły, przepisuje się do jednej z najlepszych szkół plastycznych w mieście w której aż huczy o absurdalnym i tajemniczym Michaelu Cliffordzie. Grafika na okładce należy do AuroryLion.