vingt- quatre

573 87 27
                                    

Dodałam dziś jeszcze dwa rozdziały, więc upewnijcie się iż na pewno je przeczytaliście :)

Po mimo całej historii, która w dużym procencie mogła być prawdą, Luke jak najszybciej wyparł ją z pamięci. Wiedział iż Michael nie okłamał by go tylko dlatego, aby go wykorzystać i zagrać na jego uczuciach, to nie był Clifford, nigdy. A jeśli na prawdę spowodował wypadek, to można rozwiązać to w inny sposób niż mszczenie się śmiercią. 

Luke przeskoczył przez ogrodzenie, lodując na twardej ziemi, po czym ponownie zabrał się do biegu. Do jego uszu dotarło wycie syren, aż jego oczom ukazały się dwie straże pożarne parkujące przed pracownią. Hemmings długo nie zastanawiając się, wybiegł z krzaków, przeciskając się między sanitariuszami, którzy także przybyli na miejsce. Okolica w której znajdowała się pracownia Michaela, była dość zaludniona, więc nie dziwiło go iż tak szybko wszyscy dowiedzieli się o zdarzeniu. 

W szybkim czasie, łańcuchy, oraz kłódka zostały przepiłowane, a następnie ogromne drzwi, w końcu się uchyliły, wypuszczając na świeże powietrze, duszący dym. W tej chwili umysł Luke'a nie funkcjonował prawidłowo, przez co chłopak od razu wtargnął do środka, ignorując głośne nawoływania strażaków. Nie myślał o wszelkich konsekwencjach, nawet o utracie własnego życia, przez ten ryzykowny krok.

-Alison, pewien chłopak wbiegł do środka! -jeden ze strażaków, krzyknął na całe gardło. 

-Oprócz niego, ile jeszcze znajduje się osób? -Wspomniana wcześniej Alison, podbiegła do drzwi, chowając twarz w kombinezon, kiedy duszący dym dotarł do jej nozdrzy.

-Nie wiadomo.





Ostry dym, nie pozwalał Luke'owi normalnie oddychać, jednak po mimo to nadal podążał przed siebie w poszukiwaniu Michaela. Każda napotkana przez niego rzecz stała w płomieniach, w tym wszystkie szczątki przyborów, które wcześniej i tak zostały zniszczone. Luke naciągnął materiał koszulki na twarz, po czym kopnął nogą, pewną przeszkodę w postaci kawałka drewna. Jego widoczność stawała się coraz słabsza.

-Michael! -zawołał w miarę głośno, po czym zaczął się dusić, aż jego błękitne oczy zaszły łzami. -Michael gdzie jesteś?! -zawył żałośnie, szurając butami, po rozgrzanej podłodze. W tej chwili uświadomił sobie, jak bardzo Michael jest dla niego ważny. Nie interesowało go to co dowiedział się od Tylera, nie interesowało go to iż wtargnął na swoje własne życie, w tej chwili interesował go tylko Michael, chłopak którego z całego serca kochał.

Z jego oczu, zaczęły wypływać łzy, które zmoczyły, rozpalone policzki chłopaka. W tym momencie Luke miał ochotę stanąć w miejscu i dać pożreć się okropnej, ognistej bestii.

-Luke! -jego głowa wystrzeliła do góry, kiedy tylko po pomieszczeniu rozbrzmiał pewien zachrypnięty głos. Blondyn otarł prędko swoje oczy, biorąc się za poszukiwanie Michaela.

-Gdzie jesteś? -krzyknął, rozglądając się wokół siebie, jednak przez gęsty dym, mało co mógł zobaczyć.

-Idź za moim głosem -powiedział głośno, w pewnym momencie, wypuszczając z siebie jęk. 

Luke podążył przed siebie, przez cały czas zakrywając swoją twarz bluzką. W pewnym momencie, dostrzegł w oddali bladą dłoń, ozdobioną czarnym tuszem.

-Michael! -wrzasnął, z wielkim trudem podbiegając do chłopaka. Kolorowowłosy popatrzył na niego wycieńczonym wzrokiem, pozwalając Luke'owi dotknąć jego gorącego policzka. -Będzie dobrze -wyszlochał, pociągając parę razy nosem. Clifford przymknął oczy, dotykając swoją dłonią, tej należącej do blondyna. -Musimy uciekać -wydyszał, starając się podnieść Michaela, który mocno zacisnął swoje oczy.

Artist | MukeWhere stories live. Discover now