Na drugi dzień, kiedy nastała jasność, Luke obudził się, starając zrozumieć co wydarzyło się minionej nocy. Sam znajdował się na dużej, jednak dość niewygodnej kanapie w salonie, owinięty jedynie cienkim kocem. Kiedy ostrożnie spojrzał pod niego, skrzywił się widząc iż był całkowicie nagi. Jego głowa pulsowała przez zmęczenie, a być może nie tylko. Leniwym wzrokiem, spojrzał na miejsce obok siebie, gdzie pozostała, jedynie pognieciona poduszka, a na niej liścik. Luke zmarszczył swoje brwi, po czym przetarł dłońmi rozespaną twarz i sięgnął po wcześniej wspomnianą kartkę.
"Ostatnia noc była cudowna i także pragnąłem, aby poranek był taki sam, jednak nie mogłem zapewnić Ci, abyś obudził się obok mnie, przez pewne sprawy, które prędko muszę załatwić.
P.S. Mam nadzieję, że jesteś w stanie chodzić, a moja męskość nie zostanie odcięta :)
Kocham Cię
Twój Michael xxx"
Blondyn wstrzymał powietrze, czytając ostatnie słowa. To na prawdę się wydarzyło. Pieprzony Michael Clifford, który zawsze przedstawiał siebie jako zimnego bezdusznika, nie pragnącego miłości, powiedział mu iż go kocha.
Luke wypuścił z siebie ociężałe westchnięcie, kiedy ponownie opadł na materac, w dalszym ciągu ściskając w dłoni liścik.
Niepewnie spojrzał w stronę kuchni, z której wyszedł jego brat.
-Jack?! -wykrzyknął, upadając z hukiem, na twardą podłogę. Ciemny blondyn cicho parsknął pod nosem, odkładając swój kubek z kawą na stolik.
-Wiesz, oglądanie twoje nagiego tyłka z rana, nie jest czymś czego pragnę -skrzywił się, na co Luke od razu naciągnął na siebie mocniej materiał koca, a czerwone rumieńce ozdobiły jego policzki.
-C-czy ty byłeś tutaj całą noc? Miałeś być przecież na imprezie u Barta -wyjąkał, nadal będąc mocno zawstydzonym. Jack cicho zachichotał, idąc uprzednio do swojego pokoju, skąd wziął randomowe ubrania, które następnie rzucił w stronę blondyna. Wolał już oddać mu swoje ciuchy, nić widzieć go nagiego, uwierzcie.
-Racja, no i też byłem, ale Bart szybko się z chlał, potem wbili jego rodzice którzy niby mieli być na Hawajach, laska barta zdradziła go w tym czasie z Nancy, gorącą cheerlederką i po mimo tego, Bart i tak chciał do nich dołączyć, no bo dwie laski w łóżku i nie skorzystać? A ja w tym czasie wymsknąłem się przez okno, trafiając do domu, gdzie mój kochany braciszek postanowił urządzić gej party -kończąc swój długi monolog, Jack ostatecznie zaniósł się głośnym śmiechem, trzymając się za obolały już brzuch.
Luke ukrył w dłoniach swoją czerwoną niczym dorodny buraczek, twarz, po czym cicho jęknął. Jack, zauważając to, położył na jego ramieniu swoją dłoń.
-Ej stary, nie załamuj się, wiesz jaki ja jestem, powiem coś, ale wcale nie mam niczego złego na myśli. Z tym powariowanym kolesiem widziałem cię już ni raz, więc wiem że nie była to jednorazowa przygoda, a raczej coś więcej i jeśli masz być z nim szczęśliwy... To dlaczego miałbym ci na to nie pozwolić? -zapytał z łagodnym wyrazem twarzy, pocierając delikatni jego ramię. Luke spojrzał w jego równie niebieskie oczy, po czym delikatnie się uśmiechnął. Wiedział iż zawsze mógł liczyć na jego wsparcie, jednak bał się iż z biegiem czasu się to zmieni, a Jack po prostu będzie się go brzydzić.
-Dzięki bracie.
***-Michael Clifford kogoś kocha, on ma uczucia, wyznał Ci miłość, jednak nie jest takim bezdusznikiem, Boże on Cie kocha, Ashton trzymaj mnie bo zejdę zaraz na zawał! -krzyknęła Marion, teatralnie trzymając się za czoło. Luke wywrócił wzrokiem na jej teatrzyk, po czym upił łyka soku, ze swojej szklanki.
-Nie myślałem, że ta informacja aż tak tobą wstrząśnie -stwierdził, zakręcając się parę razy na obrotowym krześle. Aktualnie znajdował się w barwnym pokoju Marion, gdzie także jakimś cudem był Ashton. Widocznym było iż ta dwójka zaczęła dogadywać się coraz lepiej, jak i spędzać ze sobą coraz więcej czasu. To bardzo cieszyło Luke'a.
-A ja nie myślałam że aż tak będę się z tego cieszyć -odparła, zasiadając na swoim wielkim łóżku. -W końcu, zawsze nienawidziłam Michaela, jednak teraz wiem że niepotrzebnie, nie znałam go, a jedynie bezpoctawnie oceniałam -westchnęła, przyciskając do piersi jedną z koronkowych poduszek.
-Jak wygląda gejowski seks? -zapytał nagle Ashton, powodując u dwójki przyjaciół załamanie przekształcające się w wybuch śmiechu.
-Jak jesteś taki ciekawy, to zamówię ci na urodziny pana do towarzystwa -stwierdziła, posyłając w jego stronę kpiący uśmieszek.
-Chyba podziękuję, wolałbym pewną rudowłosą panią -poruszył sugestywnie brwiami, przez co Marion głośno jęknęła, zasłaniając swoją twarz poduszką.
Luke pokręcił z rozbawieniem głową, spoglądając kątem oka, na ekran swojego telefonu.
-Chyba będę się już zbierał -zabrał głos, przerywając tym ich słowną kłótnię, która w pewnym momencie wybuchła.
-Och oczywiście, Ashton może Cię odwieść bo jest już dość późno, nie prawdaż Ash? -popatrzyła groźnie w stronę ciemnego blondyna, który gwałtownie pokiwał głową.
-O-oczywiście -wyjąkał, posyłając w ich stronę sztuczny uśmiech.
-Nie ma takiej potrzeby, przejdę się. Potrzebuję odpocząć od was, bo trzy godziny spędzone w waszym towarzystwie to na prawdę katorga -powiedział ze śmiechem, powodując u dwójki wywrócenie wzrokiem.
Po jakimś czasie, Marion w końcu przystanęła jego wyborowi i pozwoliła iść mu samemu.
Luke wybiegł z kamiennicy wdychając świeże, jak i mroźne powietrze. Mocniej opatulił się swoim szalem, chowając w nim połowę twarzy, po czym podążył w stronę swojego mieszkania.
Przerażający mrok, otaczał go wokoło, jedynie w niektórych miejscach, podświetlały mu drogę, latarnie, z już ledwo świecącymi żarówkami. Luke schował swoje chłodne dłonie do kieszeni kurtki, po czym odrobinę przyśpieszył swojego kroku. Oprócz niego, nie było ani jednej żywej duszy, przynajmniej tak mu się wydawało. Postanowił zwolnić, kiedy do jego uszu doszedł pewien szelest, a następnie czyjeś kroki. Blondyn mógłby przysiąc iż tępo obcego człowieka, było takie samo jak jego. Aby utwierdzić się w swoich przypuszczeniach, znów przyśpieszył. Osoba za nim, postanowiła go z papugować, jej tępo ponownie było szybsze. Luke zagryzł nerwowo swoją spierzchniętą wargę, chwilowo przystając w miejscu. Dokładnie słyszał jak osoba za nim również się zatrzymuje, a następnie głośno oddycha. Jej oddech był ciężki, być może należący do mężczyzny. Hemmings przełknął głośno ślinę, bojąc się odwrócić za siebie. Tak też rezygnując z tej czynności ponownie zaczął iść, ciągle przyśpieszając swój chód, aż rzucił się do biegu. Jego oddech był nierówny, a serce przyśpieszyło swoje bicie. Przez cały czas słyszał za sobą sapanie nieznajomego, który ciągle siedział mu na ogonie.
Luke rozejrzał się rozbieganym wzrokiem dookoła siebie, w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronu. Prawie nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji, gdzie walczyłby o własne życie. W jego głowie ciągle świdrowała pewna niedorzeczna myśl iż tą osobą może być Michael, który po prostu robi to dla żartów, jednak Luke czuł ze zna go na tyle iż nie byłby zdolny aż do takiego posunięcia, jednak nigdy nic nie wiadomo.
Jego kolejna chęć ucieczki, została pokrzyżowana, kiedy plecy blondyna zetknęły się gwałtownie z czyimś torsem, a silne ramiona oplotły całe jego drobne ciało. Luke zaczął się gwałtownie szarpać i krzyczeć, jednak jego porywacz, zaczął zaciągać go w ciemny zaułek.
-Błagam puść mnie -wymamrotał wycieńczonym głosem, kiedy został mocno przyciśnięty do ceglanej ściany. Mężczyzna przed nim był ubrany cały na czarno, a jego twarz zakrywał równie czarny kaptur, oraz chusta.
-Przykro mi -szepnął, dość znajomym głosem, następnie przykładając do twarzy Luke'a szmatkę nasączoną chloroformem, przez co powieki Luke'a powoli opadły w dół, a całe ciało zjechało po chłodnej ścianie, ostatecznie lądując z hukiem na brudnej ziemi.
YOU ARE READING
Artist | Muke
Fiksi PenggemarLuke to chłopak o duszy artysty. Mając już dosyć swojej ponurej szkoły, przepisuje się do jednej z najlepszych szkół plastycznych w mieście w której aż huczy o absurdalnym i tajemniczym Michaelu Cliffordzie. Grafika na okładce należy do AuroryLion.