Calum po raz kolejny podjął próbę rozmowy z liliowowłosym.
- Nie rozumiem, dlaczego po prostu z nim tego nie wyjaśnisz? - zapytał, marszcząc brwi.Michael westchnął głośno, ponieważ, w przeciągu ostatnich kilku godzin, słyszał to pytanie co najmniej kilkadziesiąt razy. Nie wiedział, co powinien zmienić w swojej odpowiedzi, aby finalnie usatysfakcjonowała ona bruneta.
- Nie będę po raz kolejny ci tego tłumaczył - powiedział chłodno, obracając głowę w stronę okna.
- Michael - rzucił Hood błagalnym tonem. - Uciekłeś wczoraj, jakby co najmniej goniło cię stado wygłodniałych wilków, więc nie mów mi, że wszystko jest w porządku.
Cóż, nie było. Zielonookiego po prostu przeraziła wizja powrotu do wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Nie mógł zaprzeczyć, że odrobinę spanikował, ponieważ momentalnie po usłyszeniu propozycji ze strony blondyna, zwinął się stamtąd i wrócił do hotelu. Starał się po prostu za wszelką cenę uniknąć przedstawiania swojego stanowiska w tej sprawie, ponieważ właściwie sam zaczynał się nad nim zastanawiać, a ucieczka była jedynym rozwiązaniem, jakie w między czasie przyszło mu do głowy. Może i nie pokazał się przez to z najlepszej strony, ale opinia niebieskookiego była aktualnie tą, o którą najmniej dbał, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Poza tym, to co byłoby najlepsze, gdyby robił, a to co faktycznie robił znacznie się od siebie różniło. Właściwie, nie mógł znaleźć nawet jednego elementu, który się ze sobą pokrywał.
Pogrążony we własnych refleksjach, zapomniał, by przerwać brunetowi, co ten uznał za znak, że może kontynuować.
- Co ci szkodzi jedna rozmowa? - Calum przełączył stację radiową.
- Od kiedy jesteś po jego stronie? - odparł Michael, włączając ponownie starą. Czuł jak krew buzuje w jego żyłach, a to nie była dobra oznaka.
- Nie jestem - szybko zapewnił Hood. - Po prostu uważam, że gdybyś go wysłuchał, twój pogląd na tę sprawę uległby diametralnej zmianie. Może niekoniecznie względem podjęcia kontaktu, ale jakiejkolwiek opinii o nim.
Clifford odwrócił się w jego stronę, na moment przybierając najpoważniejszy wyraz twarzy na jaki było go stać.
- Słuchaj Calum, nie mam pojęcia jakich bajeczek ci Luke nawciskał, ale... - zaczął, ale brunet przerwał mu w środku zdania.
- Nie sądzę, aby to były kłamstwa, Mike - stwierdził z westchnieniem.
- A skąd możesz to wiedzieć? - liliwowłosy podniósł głos, czując narastający gniew. Naprawdę nie chciał ciągnąć tej konwersacji i całkowicie psuć sobie humor. - To miała być rekreacyjna wycieczka, podczas której mieliśmy się odstresować i odpocząć od tematu Luke'a, a ty już na samym starcie robisz wszystko zupełnie odwrotnie.
Nagły wybuch Michaela wyraźnie zdziwił Hooda, ponieważ nie odezwał się on już ani słowem, jedynie podgłaśniając nieco muzykę. Clifford nie przejmował się jego milczeniem, ponieważ zdecydowanie wolał wsłuchiwać się w słowa zagranicznych piosenek, niż przeprowadzać niekomfortową rozmowę o niegdyś bliskim mu chłopaku.
Skoncentrował się na ich najbliższym celu, oddalonym zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów - San Francisco.
◘ ◘ ◘
- Witamy w pięknej i słonecznej Kalifornii! - krzyknął Calum, kiedy obaj wysiedli z wypożyczonego w Santa Cruiz samochodu, by móc rozprostować kości.
Michael wywrócił oczami na głupotę swojego przyjaciela.
- Calum, wcześniej też byliśmy w Kalifornii - rzucił liliowowłosy, unosząc lekko brew. Brunet przez chwilę milczał, analizując jego słowa, a dopiero po jakimś czasie zaczął się śmiać.
CZYTASZ
three hundred and sixty five days ◈ muke
FanficGdzie Michael umiera, a Luke pragnie śmierci. okładka: queenolix