epilog II. everything i didn't say

1.3K 121 73
                                    

Luke,

Jeśli to czytasz, to znaczy, że coś poszło nie do końca po naszej myśli. Pewnie nie jesteś teraz w najlepszym nastroju, ale mam nadzieję, że po przeczytaniu tego listu, odrobinę się on poprawi. Nie chcę, by moja nieobecność przyczyniała się do kruszenia twojego serca. Akurat ty dobrze wiesz, że przez nasze życie przechodzą różne osoby, ale tylko nieliczne mają okazję w nim zostać. Najwidoczniej nie było mi dane towarzyszyć Tobie fizycznie przez resztę dni, ale pamiętaj, nic nie dzieje się bez powodu, a powodem mojej przegranej na pewno nie było zniszczenie Twojego szczęścia.

Brałeś udział we wszystkich najpiękniejszych chwilach mojego życia. We wszystkich - bez wyjątku. Mógłbym zacząć je w tej chwili wymieniać, ale miejsce przeznaczone na ten list okazałoby się niewystarczające, dlatego zachowam je dla siebie. Zresztą, większości możesz się zapewne domyślić.
Może to oklepany tekst, ale kochałem
w Tobie wszystko. I gdyby jakiś filozof zaczął się teraz ze mną wykłócać, że to niemożliwe, zaśmiałbym się mu prosto w twarz, bo, cholera, jestem żywym przykładem na to, że to nieprawda. Kochałem twój uroczy uśmiech, twój zimny kolczyk w wardze, twoje oczy o najpiękniejszym kolorze, jaki miałem okazję oglądać, twój słodki, zadarty nosek, twoje idealnie ułożone włosy, twoje dołeczki pojawiające się przy każdym twoim uśmiechu, twoje silne ramiona, w których nie raz szukałem pocieszenia, twoje przeraźliwie szczupłe nogi, twój głos przyprawiający mnie o dreszcze, twoje nieśmieszne żarty, twoją zazdrość, a nawet twojego kutasa.
I wiesz co? Od samego początku tak było. Cholernie żałuję, że nigdy tego otwarcie nie przyznałem, a Ty dowiadujesz się o tym dopiero z jakiegoś listu, ale prawda jest taka, że pokochałem Cię już wtedy, w barze, kiedy byłem dosłownie zalany w trzy dupy

Myślę, że dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że nie każda historia ma swój happy end.
Prawdę mówiąc, tylko pojedyncze taki zyskują, ale uważam, że nasza zalicza się do tego niewielkiego grona. To, co mieliśmy było czymś intymnym i wyjątkowym. Sprawiłeś, że szczęście nie było jedynie przelotnym uczuciem, nie, ono było stanem, który osiągałem jedynie w twojej obecności. Dzięki Tobie poznałem smak prawdziwej miłości. Okazało się, że nie polega ona jedynie na przeżywaniu radosnych chwil, ale i tych pełnych łez. Ostatnie miesiące nie były najlepsze dla naszego związku, ale mimo to wytrwaliśmy, przeszliśmy przez każdą przeszkodę, jaka stanęła na naszej drodze. Nie myśl, że moja śmierć jest jedną z nich, nie, ona jedynie zaprowadziła nas na ścieżkę pozbawioną komplikacji. Może i podjęła tę decyzję za nas, ale nie oznacza to, że nie jest ona właściwa. Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą, niezależnie od tego, czy odczuwasz moją obecność, czy też nie.

Nie chcę, żebyś mi obiecywał, że nigdy mnie nie wyrzucisz z pamięci, bo dla Ciebie najlepiej by było, gdybyś tak właśnie zrobił. Chcę za to, byś mi obiecał, że będziesz żył. Że będziesz dalej żył, odnosząc sukcesy i porażki, przeżywając wzloty i upadki. Że będziesz żył, spotykając się z innymi, poznając nowych ludzi i od czas do czasu zastanawiając się, czy na pewno jesteś w dobrym miejscu.
Pewnego dnia Ty również odejdziesz, ponieważ najzwyczajniej w świecie przyjdzie twój czas. Ja będę tu cały czas na Ciebie czekał, nawet jeśli już dawno zapomnisz, że istniał ktoś taki jak Michael Clifford. Zawsze będę Cię kochał.

Twój Mike

PS Oh i jeszcze jedno, nie chcę, by dzień pogrzebu zapadł w twojej pamięci jako najgorszy dzień, jaki miałeś okazję przeżyć. Proszę, doceń pozytywy i postaraj się, by był on równie szczęśliwy jak wszystkie, które ze sobą dzieliliśmy.

Palce mężczyzny zacisnęły się na pożółkłej kartce. Czas zdążył ją lekko podniszczyć, a Luke być może mu w tym pomógł, czytając ją niemal codziennie przed snem, ale niebieskooki nie dbał o to, ponieważ znał na pamięć zapisane na niej słowa. 

Hemmings miał wrażenie, że to już ostatni raz, kiedy ma okazję ją przeczytać. Na wszelki wypadek przywołał ostatnie kilkadziesiąt lat swojego życia, wspominając ich przebieg - uważał, że przeżył je zgodnie z prośbą zawartą w liście od zielonookiego.

Pamiętał chłopaka zupełnie, jakby ich rozstanie miało miejsce wczoraj. Michael Clifford był jego jedyną prawdziwą miłością, chociaż mężczyzna poznał w między czasie kilka interesujących osób. Z nikim jednak nie wypaliło, ponieważ Luke wiedział, że nie znajdzie drugiej takiej osoby, która odpowiadałby jego ideałom. Tak, Michael Gordon Clifford postawił wysoką poprzeczkę.

Luke odetchnął głęboko, chowając pognieciony list do koperty i zamknął oczy. 

Trzysta sześćdziesiąt pięć dni - dokładnie tyle spędził z Michaelem.

Czas na ich trzysta sześćdziesiąte szóste spotkanie.





To chyba jest coś, co nazywają zakończeniem. Dla mnie ta historia nigdy się nie zakończy.

Funny fact: Napisałam to jakoś przy tworzeniu 10 rozdziału, a teraz jedynie dopracowałam szczegóły i poprawiłam niektóre kwestie.

No i coś co mogło być niezrozumiałe - Michael przeżył sporo ponad rok, a Luke po jego śmierci dokładnie liczył dni, które spędzili razem i doliczył się do trzystu sześćdziesięciu pięciu.

Miło by było, gdyby każdy napisał tu jakieś swoje wspomnienie z tym ff, może ulubiony fragment, może opinię, a może po prostu zostawił kolejną uśmiechniętą buźkę, tak, jak prosiłam poprzednio. Chciałabym po prostu poczytać sobie jedne z ostatnich komentarzy pod tym ff. Może nawet ostatnie, kto wie.
Jeśli chcecie ominąć podziękowania to proszę, zajrzyjcie jeszcze na sam koniec.


PODZIĘKOWANIA ETC.

Jest tyle rzeczy, które chcę napisać, ale postaram się to przedstawić w telegraficznym skrócie. Prawdopodobnie i tak nieliczne grono z was postanowi przeczytać moje wypociny. (Sama szerokim łukiem omijam długie podziękowania, chyba że naprawdę mam ochotę się wzruszyć.)

Zacznijmy od tego, że to jest jeden z najlepszych i jednocześnie najgorszych momentów mojego życia. Najlepszych, bo, mimo wszystko, to pierwsza książka, którą udało mi się skończyć. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile razy chciałam ją zawiesić, czy usunąć. Teraz to, co napiszę, zabrzmi jak typowe zakończenie każdej książki, czy opowiadania, ale nie widzę w tym nic złego. Każdy z was przyczynił się do tego, że postanowiłam doprowadzić tę historię do momentu, w którym dodawanie dalszych części przestaje mieć jakikolwiek sens (tzw. zakończenie, ale jak mówiłam, nie uznaję zakończeń). Nie zdajecie sobie sprawy, jak miło mi czytać wasze komentarze, kiedy gniewacie się na złe wybory bohaterów, a cieszycie z tych dobrych. Tak samo z wiadomościami na priv, na które zawsze odpisuję, to jest po prostu cholernie miłe. Kocham was wszystkich bardzo mocno i dziękuję za każdą sekundę poświęconą na czytanie tej historii.

Myślę jednak, że specjalne podziękowania należą się przede wszystkim NormalBoringGirl, której dedykuję ten rozdział, ponieważ chyba wcześniej o tym wspominałam, ale to ona jest bezpośrednią przyczyną, dzięki której pojawiło się tutaj pierwsze słowo. Gdyby nie ona, nawet jeśli faktycznie by się ono pojawiło, zostałoby milion razy usunięte. Dziękuję za to, że znosiłaś moje narzekania dotyczące tego fanfiku przez cały czas i podnosiłaś mnie na duchu, kiedy tego potrzebowałam. Pewnie o tym wiesz, ale większość rzeczy w swoim życiu uważam za przemijające pod wpływem czasu. Jedyna rzecz, która jest dla mnie trwała i niezależna od tego, jak potoczą się dalej nasze losy to twój status najlepszej przyjaciółki, jaką mogłam mieć. 

No i nie mogłabym zapomnieć o JulieJacksonblog - hejka, Słońce. Jestem teraz taka ckliwa, ew, ale doskonale pamiętam początki naszej znajomości, którą właściwie zawdzięczamy wattpadowi. Jesteś jedną z najcudowniejszych osób, jakie miałam okazję poznać i nigdy więcej w to nie wątp, proszę. Dziękuję ci za wszystko, naprawdę za wszystko, co dla mnie zrobiłaś, a było tego sporo, ale to zostawię dla siebie albo odezwę się już prywatnie.

Wcale nie płaczę teraz. No dobrze, nienawidzę pożegnań. Ręce trzęsą mi się niebywale, dlatego przepraszam za literówki, ale gdybym przeczytała to po raz kolejny, już całkowicie bym się rozkleiła.

No i tak na koniec, skoro wzruszenia minęły, oficjalnie zawieszam What you know, hehe

A niedługo pojawi się coś o nieco innej, myślę ciekawszej dla fanów horrorów tematyce, także zapraszam:)

Po raz ostatni
kittyxqueen

three hundred and sixty five days ◈ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz