- Calum, pospiesz się, do cholery!
Michael powoli tracił cierpliwość do bruneta, który przeszło godzinę spędzał na szykowaniu się w łazience, podczas kiedy ich odlot był zaplanowany za kolejne tyle. Clifford miał pewne wątpliwości, czy chłopcy zdążą tam dotrzeć na czas, ponieważ sama droga na lotnisko zajmowała go wiele, w dodatku liczona bez korków, a tak się składa, że na ulicach o tej porze był największy ruch, więc te były nieuniknione. Czerwonowłosy nie chciał, by zakupione wcześniej bilety im przepadły i to z tak błahego powodu. Miał jednak wrażenie, że on jako jedyny martwi się ich położeniem, ponieważ jego przyjaciel, kompletnie ignorował wszelkie jego nawoływania i prośby, co potęgowało zdenerwowanie zielonookiego.
Chłopak przejechał dłonią po twarzy i włosach, ciągnąc delikatnie za ich końcówki, by się uspokoić. Powoli kończyły mu się pomysły, jak wywabić Hooda z pomieszczenia.- Przysięgam, że jeśli zaraz nie wyjdziesz, zostawię cię tutaj i sam pojadę tą taksówką! - Michael zaczął ponownie uderzać pięścią w zamknięte drzwi, chociaż zdawał sobie sprawę, że to w żaden sposób nie pomoże.
Ku jego zaskoczeniu, chwilę później rozległ się charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza, a jego przyjaciel finalnie opuścił łazienkę. Clifford poczuł narastającą złość, kiedy zobaczył zadowolony uśmiech Caluma. Nie miał nic przeciwko jego przesadnemu dbaniu o swój wygląd reprezentacyjny, dopóki nie kolidowało to z ich poczynaniami, a w tych okolicznościach, niestety, było zupełnie odwrotnie. Nie rzucił jednak żadnego sarkastycznego komentarza, jak to miał w zwyczaju, ponieważ uznał, że zmarnowali już wystarczająco dużo czasu.
W milczeniu wyniósł swoją część bagaży przed hotel, przekazując je zamówionemu kierowcy taksówki, a sam wpakował się do środka samochodu. Na szczęście, nie musiał długo czekać, by brunet do niego dołączył, więc niedługo potem chłopcy w końcu mogli opuścić bajeczne plaże Santa Cruz. Mężczyzna, który prowadził auto, okazał się mieć naprawdę dobry gust muzyczny, więc droga mijała w sympatycznej, przyjemnej atmosferze, a przynajmniej do czasu.
Szczęście jednak zdawało im się nie dopisywać tego dnia, ponieważ kiedy znaleźli się zaledwie kilkanaście kilometrów od celu podróży, byli zmuszeni zmniejszyć prędkość, poprzez nadmiar aut na drodze. Czerwonowłosy podrygiwał nerwowo nogą, co kilka sekund spoglądając na godzinę w telefonie. Kiedy całkowicie się zatrzymali i przez dłuższy moment nie zapowiadało się, by mieli ponownie ruszyć, Michael był niemal stuprocentowo pewien, że nie uda im się dotrzeć na miejsce. Inną sprawą było, że przyjaciele umówili się tam z blondynem, który zapewne wiernie na nich czekał, więc Clifford szybko wystukał mu krótką wiadomość zawierającą najważniejsze informacje o zaistniałych okolicznościach oraz wspominającą, że niebieskooki ma wsiąść na pokład samolotu, niezależnie od tego, czy oni się tam zjawią, czy też nie. Miał nadzieję, że mimo wszystko Luke go posłucha i wykona jego polecenie, chociaż Clifford miał ku temu pewne obawy. Porzucił jednak rozważania na temat niebieskookiego, ponieważ miał w tamtej chwili znacznie ważniejsze rzeczy na głowie.
Minęła godzina, a oni posunęli się ledwo o kilka kilometrów. Michael wiedział, że z takim tempem nawet do wieczora tam nie dojadą, więc podjął dość drastyczną decyzję.
- Wysiadaj - rzucił stanowczo do bruneta, a ten spojrzał na niego, jakby ten był chory na umyśle.
- Słucham? - spytał Calum z niedowierzaniem, unosząc lekko brwi. Chłopak pomyślał, że chyba się przesłyszał.
- Wysiadaj - powtórzył zielonooki. - Resztę drogi idziemy pieszo - wyjaśnił, po czym pochylił się do kierowcy, tłumacząc mu sytuację. Ten tylko pokiwał zrozumiale głową i wdusił przycisk, otwierając im bagażnik, a czerwonowłosy wręczył mu zapłatę.Osiemnastolatkowie szybko zabrali swoje walizki i pewnym krokiem ruszyli w stronę lotniska. Slalomem przeciskali się pomiędzy samochodami, starając się ignorować wścibskie spojrzenia ludzi. Clifford nie wiedział, jak daleko się znajdowali, ale miał nadzieję, że bliżej, niż mogło im się zdawać. Wkrótce chłopcy dostrzegli wyczekiwany przez siebie punkt i znacznie przyspieszyli.
Ciężko dysząc wbiegli przez szklane drzwi, udając się na odprawę. Ta jednak zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a przyjaciele zdawali sobie sprawę, że mieli co najwyżej kilka minut, by dostać się do wyznaczonego samolotu. Michael piorunował Caluma wzrokiem, a ten uśmiechał się do niego przepraszająco. Obaj wiedzieli, że wina leżała po stronie ciemnowłosego, jednak było już za późno, by cokolwiek z tym fantem zrobić.
Kiedy tylko przeszukiwanie się zakończyło, nastolatkowie kontynuowali swój bieg. Po drodze czerwonowłosy rzucił okiem na zegarek i z przerażeniem stwierdził, że samolot miał wystartować dobrą chwilę temu. Ze zdziwieniem zauważył jednak, że ten nadal stoi na pasie startowym. Chłopcy żwawo przebyli pozostałą odległość, dzielącą ich z maszyną i szybko pokonali schody prowadzące do wejścia samolotu. Wyciągnęli bilety i paszporty, pokazując je stewardessie, a kobieta z uśmiechem życzyła im miłego lotu. Michael i Calum w odpowiedzi jedynie pokiwali głowami, ponieważ ze zmęczenia nie byli w stanie wydusić z siebie ani słowa.
Michael wszedł do środka, gotów zająć swoje miejsce, ale widząc scenę rozgrywającą się przed nim, momentalnie osłupiał.
Nie miał pojęcia, dlaczego Luke leży na korytarzu, podtrzymywany przez obcą brunetkę, a wokół nich znajdują się pozostali pasażerowie.
- Dziękuję, już mi lepiej - wymamrotał blondyn do kobiety, która użyczyła mu swojej wody. Ta pomogła mu stanąć na nogi i usadziła go na fotelu. Jej uwadze nie umknęło również intensywne spojrzenie, którym niebieskooki obdarzył chłopaka wchodzącego na pokład.
- To twój chłopak? - spytała Hemmingsa. Nastolatek wahał się chwilę nad odpowiedzią, ale finalnie zdecydował się przytaknąć, naginając nieco prawdę. - W takim razie zostawię cię pod jego opieką - dodała, posyłając mu nieśmiały uśmiech i wracając na miejsce. Ludzie stopniowo zaczęli się rozchodzić, a Clifford mógł w końcu podejść do blondyna.
- Co się stało? - Michael zlustrował go spojrzeniem i zmarszczył brwi. W jego głosie można było wyłapać zmartwienie.
Luke tylko westchnął głośno i pokazał czerwonowłosemu, by się nachylił, co ten bez protestów uczynił.
- Dostałem twojego SMS, więc uznałem, że gwałtowne omdlenie na pokładzie może zyskać wam kilka cennych minut - szepnął Hemmings, upewniając się, że nikt poza ich dwójką tego nie usłyszał.
W tamtym momencie Clifford miał ochotę uderzyć blondyna i jednocześnie mu podziękować. To zdecydowanie był najgłupszy pomysł, na jaki do tej pory wpadł niebieskooki, ponieważ Luke zdążył napędzić Michaelowi niezłego stracha. Czerwonowłosy nie mógł zaprzeczyć, że jego gra aktorska była na zdecydowanie wyższym poziomie. Teoretycznie jednak, zielonooki nie mógł narzekać, ponieważ akcja się powiodła, a oni zdążyli znaleźć się we wnętrzu transportu.
- Nie wiem, czy powinienem cię pouczyć, czy też podziękować - wyznał szczerze, przepuszczając Caluma, który miał miejsce po drugiej stronie zielonookiego, a Hemmings tylko szeroko się uśmiechnął.
Chwilę później samolot był już w powietrzu, a chłopcy w ciszy spoglądali przez okno na lśniący w słońcu ocean.
Wyjątkowo, czerwonowłosemu odpowiadało milczenie blondyna, ponieważ sam miał parę spraw, które powinien przemyśleć.
Tak naprawdę nigdy nie wybaczył Luke'owi zdrady i pomimo tego, co powiedział w restauracji, ciągle o tym rozmyślał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego decyzja o kontynuowaniu ich znajomości była dość pochopna, ale to wszystko było częścią jego planu, o którego istnieniu wiedział tylko on sam. Może nie było to uczciwe względem niebieskookiego, ale Michael usprawiedliwiał się tym, że ten również taki nie był wobec niego. Clifford nie chciał zemsty, nie, to nie było w jego stylu, jednak chciał, by chłopak podzielił ból, z którym on zmagał się codziennie.
Podskoczył, czując obcy dotyk na ramieniu. Powoli się obrócił, a jego oczom ukazała się bujna czupryna blondyna. Hemmings musiał zasnąć, a jego głowa przechyliła się w lewo, opierając o bark Clifforda. Michael z trudem powstrzymał cisnący mu się na usta uśmiech.
Właśnie to było w całej sytuacji najgorsze, że pomimo wszystko, zielonooki nadal żywił do Luke'a głębokie uczucie i nie był pewien, jak powinien postąpić. Z jednej strony, czerwonowłosy uważał, że niebieskookiemu należała się nauczka, ale z drugiej, coś mu podpowiadało, żeby tego nie robił. Chłopak był całkowicie rozdarty.
Pogrążając się w myślach, pozwolił swoim powiekom opaść, a po chwili jego głowa zsunęła się po fotelu, opierając o głowę Luke'a.
- Michael!
Clifford poderwał się gwałtownie, rozglądając dookoła. Zorientował się, że głos, który wybudził go ze snu, należał do blondyna aktualnie pochylającego się w jego stronę. Mike posłał mu pytające spojrzenie.
- Wylądowaliśmy - oznajmił Luke.
Chłopcy jako ostatni opuścili pokład, dołączając do bruneta czekającego przy wejściu na lotnisko w rodzimym mieście. Udali się po odbiór swoich bagaży i walizek. Oczywiście, coś musiało pójść nie tak, biorąc pod uwagę spokój w czasie lotu i okazało się, że walizka Caluma nie doleciała do tego miejsca, do którego powinna. Zdenerwowany chłopak wyjaśniał to z obsługą, podczas kiedy Michael i Luke mieli trochę czasu dla siebie. Blondyn zaproponował Cliffordowi podwózkę, ale ten jednak zdeklarował się, że zostanie z przyjacielem. Hemmings uszanował jego decyzję oraz zabrał swoje rzeczy, żegnając się krótko z czerwonowłosym.
- Hej, Luke! - krzyknął jeszcze za nim zielonooki, na co blondyn momentalnie się odwrócił.
- Tak? - spytał niebieskooki, przystając na chwilę.
Michael wziął głęboki wdech.
- Dlaczego to zrobiłeś? No wiesz, dlaczego odstawiłeś taką szopkę, żebyśmy zdążyli? Ja i Calum równie dobrze moglibyśmy lecieć następnym lotem - mruknął, przygryzając delikatnie wargę i spuszczając wzrok na swoje stopy.
Luke roześmiał się, a Clifford spojrzał na niego ze zdezorientowaniem w oczach.
- Po prostu chciałem być w tym samym samolocie, co ty - powiedział Hemmings i puścił Michaelowi oczko, ponownie chwytając rączkę swojej walizki i ruszając w kierunku parkingu.
Michael wpatrywał się w oddalającą się sylwetkę z przyspieszonym biciem serca i wypiekami na policzkach.
Grosik za wasze myśli o rozdziale, hehe
Taki przejściowy i ogólnie 2/10, no dobra 0/10, ale może w kolejnych akcja się rozwinie
Plus, jakby było to dla kogoś niejasne, Michael nie słyszał, jak Luke nazywa go swoim chłopakiem ;))))
Przepraszam za bb długą nieobecność, ale pisałam każdy rozdział od nowa, zmieniając osobę z pierwszej na trzecią, ponieważ w takiej zdecydowanie wygodniej mi się piszę. Zamierzam nadrobić stracony czas, jak tylko edytuję 5 ostatnich rozdziałów i wtedy możecie się spodziewać aktualizacji dość często, hihi
Więc, jak się trzymacie? Ktoś tu jeszcze jest? Mam nadzieję, że u was wszystko oki, ale spokojnie, niedługo (1,5 mies., ok) święta i będzie wolne, jeej, kto się cieszy? :-)
Kocham was najmocniej, do następnego xx 💁
CZYTASZ
three hundred and sixty five days ◈ muke
FanfictionGdzie Michael umiera, a Luke pragnie śmierci. okładka: queenolix