Rozdział 5

1K 104 8
                                    

- Widzisz jak pięknie wygląda?-westchnęła Lauren.
- Tylko mam jedno pytanie.
- Jakie Emily?
- Po co ci dwa lustra w pokoju?
- No bo... - Lauren nie umiała znaleźć słów. - bo... Są ładne i..
- W sumie to sama nie wiesz.
- Może zamiast zajmować się lustrem zacznijmy przygotowywać dom na twoje urodziny co? - i ta perfekcyjna zmiana tematu. - Zapraszasz Alexa i Nataly?
- Tak. - odparłam - Bo przecież na tym pustkowiu nie ma żadnych ludzi, których mogłabym zaprosić.
- Oj przestań narzekać.

***

Urodziny mam mieć dopiero za dwa dni, ale już teraz wytarłam wszystkie kurze w całym domu. "Im szybciej tym lepiej co nie". Z tą myślą minął mi cały dzień.
Wieczorem poszłam się kąpać. Nalałam sobie ciepłej wody i weszłam do wanny. Taka kąpiel po tak ciężkim  dniu to chyba najwspanialsza rzecz jaką wogóle mogę i jestem w stanie zrobić. Cała byłam odrętwiała no ale cóż-cały dzień sprzątania za mną.
Gdy wyszłam z wanny po ponad pół godzinie zaczęłam się wycierać (to chyba normalne co nie?). W pewnym momencie poślizgnęłam się na mokrej podłodze i wpadłam do wanny pełnej wody. Już miałam się podnieść ale ku mojemu zdziwieniu nie mogłam. Jakby coś mnie przytrzymywało. Zaczęłam się wyrywać. Ucisk dłoni na moich barkach stawał się coraz mocniejszy. Przestałam się szamotać. Jedynym co usłyszałam był dźwięk otwieranych drzwi i krzyk Lauren. Ale nie był to normalny krzyk. Było w nim coś... Zwierzęcego? I w tym momencie zemdlałam.

***

Obudziłam się nagle z ogromnym bólem głowy. Nie wiedziałam gdzie jestem ani co się przed chwilą stało. No właśnie, przed chwilą? Jest już (chyba) rano. Coś musiało się się...
- Wreszcie się obudziłaś. Myślałam, że...
- Co się wczoraj stało? - zapytałam zdenerwowana.
- Emily powinnaś...- zaczęła Lauren ale ja jej przerwałam.
-C o się wczoraj stało?! - czemu ona zawsze musi tyle gadać?
- Wczoraj wieczorem zasłabłaś w wannie.
- I co jest w tym takiego złego?
- To, że ktoś ci w tym pomógł.

***

Został tylko jeden dzień do urodzin. Boję się. Nie wiem czemu... Po prostu no przeczucie. Jak zawsze.
Będę miała już szesnaście lat. Jakaż ja stara. Heh. Nadal niepokoi mnie to, że "ktoś" lub "coś" pomogło mi prawie utopić się w wannie. To musiał być ktoś z tego domu. To coś tu było. I prawdopodobnie jest nadal.
- Emily! Chcesz babeczki na urodziny? Bo mogę upiec. - P.s. Lauren piecze najlepsze babeczki na świecie.
- No jasne, że chcę. - to przecież było pytanie retoryczne co nie? - Tylko nie spal domu przy okazji.
- Spokojnie, nic się nie stanie. - Lauren zaczęła się śmiać, choć słyszałam w jej głosie lekkie zdenerwowanie.

***

- Podaj mi cukier. - Lauren była w swoim świecie. Uwielbia to robić. (W sensie piec babeczki)
- Okej okej a ty nagrzej piekarnik.
Zaczęłam ugniatać ciasto. Przez "przypadek" dodałam ciut za dużo cynamonu... (Moja ulubiona przyprawa)
Gdy piekarnik się nagrzał włożyłyśmy babeczki. Po dziesięciu minutach zaczęło przepięknie pachnieć cynamonem i wanilią.
- Lauren wyłączysz piekarnik a ja pójdę na chwilę na górę?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Ale trudno.
Po kilku minutach poczułam jakiś dziwny zapach. Jakby...DYM!
Szybko zbiegłam po schodach. Zobaczyłam Lauren. Ale coś było nie tak... Stała jak zachipnotyzowana przed piekarnikiem z czymś w ręku. To coś błyszczało. Nóż. Nagle odwróciła się do mnie. Jej twarz... Miała wyraz szaleństwa. Zaczęła się do mnie przybliżać.
- Emily. Chodź do mnie. EMILY!!! - jej szept przeszedł w wrzask.
Zaczęłam uciekać. Przed własną mamą. Jeżeli nadal nią była.

✨✨✨

Kuniec xdd znowu dziwny rozdział ale tak to jest jak nie ma się weny do pisania.
Mam nadzieję, że się podoba ^^
Znowu Melanie xdd

Lustra (1i2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz