3.

1K 91 6
                                    

Maura odwozi mnie na lotnisko. Podróż z Mullingar na port lotniczy w Dublinie zajmuje nam godzinę. W tym czasie mama poucza mnie do tego, jak mam się zachowywać. Czuję się tak, jakbym miał pięć lat, a to byłaby moja pierwsza podróż bez rodziców.

- Pamiętaj! Pomagaj ciotce Jay i nie kłóć się z Louisem. Wiesz, że ciocia ma słabe nerwy.

- Mamo- mruczę poirytowany- Wiem, jak się zachowywać. Nie musisz mnie pouczać.

- Niall- słyszę smutek w jej głosie- Ja... po prostu... głupio mi z powodu tego wyjazdu.

Spoglądam na nią niebieskimi oczami. Wiem, co czuje. Smutno mi, że nie spędzimy razem tych wakacji, ale doskonale ją rozumiem.

- Nie martw się mamo. U Louisa też będzie fajnie.

Kłamczuch. Dobrze wiem, że u Lou nie będzie fajnie. Nie dogadujemy się. Nigdy się nie dogadywaliśmy. Zatrzymujemy się na parkingu, a mama pomaga mi wyciągnąć walizkę z bagażnika. Na jedno ramię zarzucam plecak i biorę bagaż od Maury. Kobieta cały czas nerwowo zerka to na zegarek, to na mnie.

- Mamo, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.

W hali głównej kupuję gazetę i butelkę wody, po czym idziemy oddać bagaż. Niedługo potem nadchodzi czas pożegnania.

- Pamiętaj zadzwonić, jak będziesz u ciotki.

- Będę pamiętać, mamo. Kocham cię- mówię jeszcze, aby ją uspokoić.

- Ja też cię kocham, Ni.

Przechodzę przez odprawę. Nie lubię pożegnań. Zwłaszcza z Maurą, która cały czas wyglada, jakby miała zaraz wybuchnąć płaczem. Po odprawie kieruję się dalej korytarzem, aż dochodzę do sklepów w strefie bezcłowej. Wszędzie kręcą się ludzie robiąc ostatnie zakupy. Podchodzę do rzędu metalowych krzeseł stojących przy oknach, skąd mam doskonały widok na przylatujące i odlatujące samoloty. Gapię się chwilę w pas startowy, na który kołuje właśnie jedna z maszyn.

W końcu dochodzi mnie komunikat, że za kilka minut pasażerowie lecący do Doncaster mogą ustawić się w kolejce do sprawdzenia biletów i wejścia na pokład samolotu. Robię to i po kilkunastu minutach wchodzę przez rękaw na pokład niewielkiego samolotu. Może on pomieścić niewiele więcej, niż sześćdziesiąt osób.

Usadawiam się na swoim miejscu. Lot nie będzie trwał dłużej niż godzinę. Wpatruję się w młodą stewardessę, która z przodu samolotu pokazuje jak zapiąć pas, jak założyć kamizelkę i jak nakładać maski tlenowe na twarz. Następnie siada i samolot rozpoczyna kołowanie na pas startowy. Nie jest to mój pierwszy lot, ale nie lubię zbytnio lądowań i startów.

Zamykam oczy starając się zrelaksować przed kilkoma tygodniami pełnymi imprez i obcych ludzi. Pora rozpocząć przygodę.

Rozdziały będą się pojawiać w piątki i poniedziałki.

If you can change my mind // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz