24.

261 27 4
                                    

Przeczesuję włosy ręką i poprawiam okulary, które zjeżdżają mi na czubek nosa. Na wietrze poły mojej koszuli lekko powiewają. Siedząc w parku marznę, ale to nie ma znaczenia. Jen jeszcze nie przyszła, a szkoda, bo pomimo tego, że jest środek lata to na dworze jest naprawdę zimno. Ciemne chmury, które zasnuły niebo wskazują na to że za niedługo może padać. Siadam na ławce i kulę się nieco w nadziei, że będzie mi choć trochę cieplej. Spoglądam w ziemię. Jakim cudem udało mi się zaprosić Jen na randkę? Dziwię się, że w ogóle udało mi się z nią porozmawiać po tym, co zaszło na balu. Pocałowałem Jen Simons. I to na oczach jej byłego chłopaka. Pocałowałem DZIEWCZYNĘ.
- Nad czym tak myślisz kochasiu?
Podnoszę wzrok na Jen, która stoi przede mną w ciemnej skórzanej kurtce i jeansach. Ciemne włosy opadają jej na ramiona i twarz, na ktorej maluje sie uśmiech. Ja też uśmiecham się krzywo,w nadziei, że Jen nie zauważy niepewności w mojej twarzy. Wstaję. Jen podchodzi i obejmuje mnie, a ja niepewny co zrobić całuję ją w policzek.
- Cześć.
Ruszamy przez park rozmawiając spokojnie. Właściwie nie mamy jakiegoś konkretnego tematu, ale po prostu przyjemnie nam się gawędzi. Jen opowiada trochę o sobie. Dowiaduję się, że ma nie tylko brata, ale i młodszą siostrę.
- Musisz być szczęśliwa. - mówię z uśmiechem. - Ja nie mam rodzeństwa. Za to zawsze byłem oczkiem w głowie mamy. Może dlatego wyrosłem na taką ciamajdę.
Jen śmieje się głośno, a kiedy to robi marszczy lekko nos i wokół jej oczu pojawiają się małe zmarszczki. Jej uśmiech jest zaraźliwy i sam nie mogę się od niego powstrzymać. Po prostu nie umiem.
- Tak, jestem szczęściarą. Nie wyobrażam sobie życia bez Tonny'ego i Daisy.
- A rodzice? - pytam po chwili.
Dziewczyna waha się nieco i przez jakiś czas nic nie mówi. Widzę po jej twarz, że smutnieje.
- Przepraszam, nie powinien był pytać. Jak nie chcesz to nie mów.
Idziemy dalej w ciszy, próbuję znaleźć jeszcze jakiś temat do rozmowy, ale jednocześnie staram się nie poruszać żadnych intymnych sfer. Nie wiem, co mogłoby zdenerwować Jen, bo czasem naprawdę jej nie rozumiem. Simons potrafi w jednej chwili uśmiechać się i śmiać, a w następnej złościć się i krzyczeć na wszystkich.
- Gdzie chcesz iść? - pyta nagle przerywając ciszę.
Uśmiecham się do niej, a Jen patrzy na mnie spod uniesionych brwi.
- Tajemnica. - mówię cicho. - Ale ci się spodoba.

Jen uśmiecha się i wyciera serwetką usta. W restauracji nie ma zbyt wielu ludzi, co wcale nam nie przeszkadza. Jest swojsko i przyjemnie- idealnie na pierwszą randkę.
- Skąd wiedziałeś? - pyta Jen.
Wzruszam ramionami z uśmiechem. Patrzę jak dziewczyna unosi do ust szklankę z sokiem jabłkowym i pije. Obserwuję dokładne rysy szczęki Simons, ostre ale piękne. Włosy założyła za uszy. Przez chwilę mam ochotę zanużyć w nich dłoń, dotknąć ich bo wydają się tak delikatne. Jen ma dokładny makijaż, nie za mocny, ale wyraźny i doskonale podkreślający jej oczy. Cała Simons wydaje mi się zbyt idealna, aby być realna.
- Niall... - jej głos wyrywa mnie z zamyślenia.
Uśmiecham się miewinnie.
- Tak?
- Gapisz się. - stwierdza z rozbawieniem.
Prycham i kręcę głową. Mimo to nie potrafię ukryć uśmiechu. Przy Jen stałe się uśmiecham.
- A tak poza tym, to dziękuje za kolacje.
Było naprawdę miło.
Siedzimy jeszcze trochę, po czym płacę rachunek i wychodzimy z restauracji. Krążymy przez chwilę po pobliskim parku rozmawiając w spokoju, aż robi się zimno i ręce zaczynają mi kostnieć.
- Nie miałabyś ochoty wpaść do mnie? - pytam niepewny jak zareagujesz.- Cioci Jay nie ma, a Louis chyba siedzi u Harry'ego.
Jen spogląda na mnie dziwnym wzrokiem, jakby pomieszaniem przeprosin ze współczuciem. Spogląda na zegarek i jęczy.
- Muszę już wracać, Niall. Obiecałam, że pomogę Tony'emu w lekcjach.
Wzruszam ramionami.
- W takim razie możemy iść do ciebie. Pogadamy, lepiej poznam się z Tonym...
- Nie. - Simons przerywa mi tak gwałtownie i złym tonem, że aż się wzdrygam. - Nie możesz przyjść. Wybacz.
- Ale czemu? Jeśli chodzi o dzieci to ja naprawdę nie mam nic przeciw...
Jen piorunuje mnie wzrokiem. Nie wiem czemu, ale nagle robi się na mnie zła.
- Powiedziałam ci Horan, że nie możesz. Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść.
I odchodzi. Tak po prostu. A ja nie wiem co bardziej boli: sposób w jaki się do mnie odezwała, czy niechęć z jaką na mnie spojrzała.



kto kocha flicker tak samo jak ja? boże jestem tak dumna z Nialla. W mediach macie to cudowne dzieło.... ta piosenka sprawia, że mam ochotę płakać (zresztą jak cała płyta)
A z innych spraw: postaram się wstawiać rozdziały częściej, bo wiem że zaniedbałam to opowiadanie i bardzo mnie to boli...

If you can change my mind // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz