21.

342 41 5
                                    

Hot dogi, które jemy smakują jak papier. Najwięcej smaku dodaje im chyba ketchup i musztarda. Idziemy ciemnymi uliczkami Londynu pochłaniając je całe i popijając piwo zakupione przez Jen w monopolowym. Śmiejemy się i żartujemy z siebie nawzajem za każdym razem, kiedy któreś z nas wybrudzi się sosem lub piwem. 

- Masz tu coś. - mówi Jen wskazując na kącik moich ust. Uśmiecha się przy tym pobłażliwie. 

Podnoszę rękę do ust starając się nie wyglądać przy tym jak ostatnia ofiara. Spoglądam pytająco na Simons, a kiedy kręci głową z politowaniem. Marszczę na to brwi, a ona wybucha głośnym śmiechem, który odbija się echem po pustej uliczce. Kiedy się śmieje marszczy lekko nos, a wokół oczu pojawiają jej się niewielkie zmarszczki. I muszę przyznać, że wygląda wtedy zabawnie. 

- Czekaj. 

Poważnieje na chwile i unosi rękę do moich ust. Potem delikatnie przejeżdża po nich kciukiem. Cały ten czas jej oczy utkwione są w moich wargach. Kiedy tylko czuję na sobie jej dotyk zamieram i stoję nieruchomo dopóki się nie odsunie. To dziwne uczucie, ale nie wiem czy przyjemne. Jen spuszcza wzrok i bez słowa rusza przed siebie w stronę centrum. Stoję jeszcze chwilę patrząc za nią. Kiedy idzie jej włosy trzepoczą delikatnie na wietrze. Lekko kołysze biodrami, a ręce trzyma w kieszeniach. Światła latarni oświetlają skórzaną kurtkę, którą ma na sobie i ginie na chwile w mroku kiedy wychodzi z kręgu słabego światła. Niewiele myśląc biegnę za nią. 


***

Załapaliśmy się na ostatni przejazd London Eye. Siedzimy razem w jednym wagoniku, który wznosi się powoli ku górze. Widok stąd jest niesamowity, przed nami rozciąga się cała panorama pogrążonego we śnie Londynu. Latarnie wyznaczają bieg siateczek przecinających się ze sobą uliczek. W wielu wieżowcach pali się światło. Mimo późnej godziny ludzie dalej pracują. W oddali staram się dostrzec hotel Lottie, ale wysokie budynki mi to dostatecznie uniemożliwiają. 

- Niesamowite, prawda?

- Tak. - przyznaje Jen. - Kiedyś mieszkałam przez jakiś czas w Londynie. Co weekend przychodziłam tu z rodzicami i razem oglądaliśmy Londyn z góry.

Spoglądam na nią i widzę, że posmutniała nieco na wspomnienie o rodzicach. Nie wiem zbyt wiele o jej rodzinie, ale to chyba niedobry moment na osobiste pytania. Nie chcę zepsuć chwili. 

- Raz byłem w Nowym Jorku. - mówię po kilku minutach. - Razem z mamą wdrapaliśmy się na taras widokowy na Empire State Building. Widok był równie niesamowity. 

Jen uśmiecha się patrząc na mnie. W tym świetle jej oczy sprawiają wrażenie złotych. Patrzymy się przez chwilę na siebie w ciszy, a następnie ona odwraca wzrok. Znów wpatruje się w panoramę, ale uśmiech nie schodzi jej z twarzy. 

- Nigdy nie ruszyłam się dalej niż poza Londyn i Doncaster. Ale mam zamiar zwiedzić całą Anglię. Może kiedyś...

Dziwnie jest słuchać, jak opowiada o swoich planach na przyszłość. Ale pewność z jaką mówi i zachwyt malujący się na jej twarzy sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć. 

- Mam nadzieję, że ci się uda. - mówię i naprawdę tak myślę. 

Chcę ją pocałować w tym momencie. Już nawet zbliżyłem się nieco, ale coś w środku wciąż powstrzymuje mnie od tego. Nie jestem pewien czy Jen by tego chciała... A może nie jestem czy ja tego chcę. Ostatecznie siedzę wpatrując się w dal i staram się nie myśleć o ramieniu Simons, które ociera się o moje. Usilnie skupiam się na pięknie wieczoru i panoramy Londynu, którą przyszło mi oglądać w nocy ze szczytu London Eye.

If you can change my mind // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz