14.

565 50 1
                                    

Od kilku dni zalegam na kanapie w salonie Louisa. Na zewnątrz pada ulewny deszcz. Niebo zasnuło się ciemną warstwą chmur, które od trzech dni przepuszczały tylko nieliczne promienie słońca. Lou chodził przez ostatni czas po domu smętny i naburmuszony, bo z powodu deszczu odwołano mecz. Parę razy wpadł do nas Harry, ale nie zabawiał długo. Poza nim nie widziałem się z nikim. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało.

Odwracam głowę w momencie, gdy kanapa obok mnie ugina się lekko, a kątem oka widzę brązową czuprynę Louisa. Chłopak kiwa mi lekko głową, po czym zabiera się do jedzenia przyniesionych cukierków.

- Co tam u Harry'ego? - zagaduję kuzyna.

- Czemu się pytasz? Skąd mam wiedzieć?

Louis stara się, aby jego głos brzmiał jak najspokojniej, ale ja i tak słyszę lekkie drżenie, po tym jak spytałem o Stylesa.

- Tak tylko...

Tomlinson chrząka cicho i mówi:

- U Harry'ego dobrze.

- Cieszę się.

Siedzimy jeszcze chwilę w ciszy, aż w końcu z mojego gardła wydobywa się cichy chichot. Nasze rozmowy od zawsze byly niezręczne.

- Ej. Przestało padać!

Spoglądam za okno i okazuje się, że Louis ma rację. Kiwam głową i opadam z powrotem na swoje dawne miejsce.

- Ruszaj dupę Horan. Wychodzimy.

Chlopak wstaje i wyłącza telewizor, na co ja wydaję z siebie przeciągły jęk. Tomlinson nachyla się i chwyta mnie za rękę, po czym ciągnie tak mocno, że prawie spadam z kanapy.

- Co chcesz? Zostaw mnie.

Próbuję się wyrwać, ale Lou tylko śmieje się po czym oboje idziemy do drzwi i wychodzimy na zewnątrz. Powietrze jest chłodne i wilgotne, a ja mam na sobie tylko wyciągniętą bluzę. Brunet podchodzi do swojego samochodu i wsiada, a ja idę w jego ślady i usadawiam się na fotelu pasażera.

- Gdzie jedziemy?

- Do jednego z klubów. Reszta już bedzie tam czekać.

Cudownie. Już po prostu nie moge doczekać się spotkania z "resztą". Nie odzywamy się przez całą drogę, kiedy Louis pali jak smok, jednego papierosa po drugim i co chwilę ostro skręca kierownicą.

- Jesteśmy na miejscu.

Lou parkuje na jednym z ostatnich wolnych miejsc i wypakowujemy się z samochodu. Chłopak kończy papierosa, a ja stoję tylko z rękami w kieszeniach, gapiąc się bezmyślnie w chodnik.

- Chodźmy do środka.

Louis otwiera drzwi klubu, po czym wchodzimy.

If you can change my mind // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz