Rozdział XVIII - Nie ma w tym nic złego.

205 18 30
                                    

- A może jedno i drugie? - usłyszeli za sobą mechaniczny głos.

- Kylo Ren - wyszeptała Aurelia, jej ton był przepełniony wstrętem.

- Ktoś znacznie gorszy od tego nieudacznika. - odezwała się postać nienawistnym głosem.

- Lily?! Jak to możliwe, że żyjesz?!

- Jak widać, możliwe. To - wskazała na zbroję. - to wszystko twój wina! - Aurelia odskoczyła, unikając ciosu rywalki. Poe przyglądał się tej sytuacji że zdziwieniem.

- A to kto, jeżeli można wiedzieć? - Lilianna znalazła się przy Poe.

- Nie można. I zostaw go! - krzyknęła Aurelia, rzucając się na nią. Czerwona i zielona klinga skrzyżowały się.

- Już nie jesteś odę mnie silniejsza! Teraz to ja wygram! - Te słowa były wypowiedziane przez padawankę Ren chyba tylko po to, aby dodać sobie otuchy. Aurelia prychnęła. Powaliła swoją przeciwniczkę, przykładając jej miecz świetlny do szyi. A raczej, w miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się szyja. Kuzynka spojrzała na nią, oddychając coraz ciężej.

- Wszyscy... zginiecie - wydyszała Lilianna.

- Dopiero wtedy, kiedy przyjdzie wasz koniec. Jeżeli spełnię swoją misję, mogę umierać! - powiedziała Aurelia. Nagle za swoimi plecami usłyszała krzyk.

- Aurelia! Zabij ją! - to głos Poe, przepełniony nienawiścią. Dziewczyna obejrzała się.

- Nie. - powiedziała stanowczym tonem, przez co wywołała spojrzenie zdziwienia u obydwóch osób. - nie zabiję jej, bo Jedi tak nie postępuje. Idź wolno. - powiedziała Aurelia, odbierając jej miecz świetlny.

- Oddaj to, Skywalker! - krzyknęła jej kuzynka.

- Nazywanie mnie tym nazwiskiem, to dla mnie komplement, dziękuję! - powiedziała Aurelia, odcinając postaci w zbroi obie ręce. Dziewczyna głośno krzyknęła. Pod zbroją nie było protez - były tam prawdziwe kończyny.

- Tyyy... już... nie żyjesz. - powiedziała Lilianna, zanim zemdlała z bólu. Po wszystkim. Było już po wszystkim.

- Czemu nie leci jej krew? - spytał Poe zdziwiony kiedy zaczęli iść w stronę wyjścia.

- Żebyś nie musiał jej oklejać brudnych ran. - zażartowała Aurelia.

- Kiepski żart. - Poe przybrał kwaśną minę. Szli dalej obok siebie, aż nagle Pilot, lekko ją wyprzedzając, zatorował jej drogę. - Więc czemu krew jej nie leciała?

- To śmiesznie wygląda, kiedy próbujesz przede mną stanąć, jesteś niższy. - zaśmiała się Aurelia.

- Nie zbaczaj z tematu. Dlaczego?

- A po co ci to wiedzieć? Co ty taki nerwowy? Powiem ci dlaczego : miecze świetlne są tak gorące, że krew momentalnie zastyga. Coś jeszcze? Nie. To idźmy dalej, Poe, bo naprawdę ktoś jeszcze nas złapie.

Dalej szli w milczeniu.

Po jakimś czasie w końcu udało im się wyjść z bazy.

- To co? Biegniemy na statek? - popatrzył na nią Poe.

- A mam ci dawać fory? - zadziornie uśmiechnęła się Aurelia. Ona już chyba zawsze taka będzie.

- Chyba ja ci, ślicznotko. - Co? Co on powiedział? Ślicznotko? On i dziewczyna? Poe, co się z tobą dzieje! Uspokój się, to tylko przyjaciółka! Co się jeszcze z nim będzie przez nią działo?! Poe zobaczył, że dziewczyna go dogania. Sam biegł już od jakichś dwudziestu sekund.

Where are you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz