Rodzeństwo patrzyło na Aurelię. Leia , mimo , że to ona zadała pytanie, teraz odeszła i pobiegła gonić swojego dżentelmena. Natomiast Luke wpatrywał się w nią dalej. Jak zawsze ta niezręczna cisza. Tylko , że może tym razem nie to było ważne. Bo tym razem Luke był także zamyślony. Kojarzył fakty! To dlatego Aurelia wtedy, rano, powiedziała im, aby poszli - nie chciała, aby dostali szoku. No tak, Rey też nic nie wie. Idźmy dalej. Zakłócenia w mocy. Skąd one? Skąd takie silne? To właśnie ona, Isabelle, kobieta jego życia. Ta, której kiedyś obiecał, że nigdy jej nie opuści. Ona też mu obiecała. Los jednak chciał inaczej. Kto zawinił? Nie ona. Jest kobietą, nie dałaby rady sama oprzeć się ciemnej stronie. To Ren. To jego wina. Zniszczył życie wielu ludziom. Między innymi Lei. Naiwnej matce, która myślała, że zdoła go uratować i w związku z tym chce jego córkę wysłać na pewną śmierć! O, nie, na to Luke nie pozwoli. Teraz jednak szarpnął za klamkę punktu medycznego. Nie obchodziło go już nic. Tylko ona. Zignorował droida pytającego się o coś tam. Pobiegł szybko w stronę pokoju, gdzie według elektrycznej tablicy, na którą ledwo zdążył zerknąć, znajdowała się Isabelle. Wszedł do jej pokoju i przekonał się, że miał rację. Na łóżku ujrzał najpiękniejszą kobietą którą kiedykolwiek spotkał. *
Podszedł do niej.
- Kim jesteś? - ten głos. Ile go nie słyszał? Nadal był taki ciepły, po prostu.... idealny.
- Jestem tym, który dwadzieścia lat temu obiecał, że cię nie opuści.
- Luke? - zapadła chwila milczenia. Isabelle jednak zaraz ją przerwała. - wybacz mi - wyszeptała - ja teraz nie wiem, że oni kłamią i wykorzystują. Ciemna strona... nie jest potęgą. Wybacz mi, proszę.
- Isabelle, ja zawsze ci wybaczę. Przez dwadzieścia lat czekałem na twój powrót. I jesteś.
- Czemu skończyłeś się ukrywać?
- Wyjaśnię ci później. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
- Ja też nie. - na twarzy kobiety malował się uśmiech. Nie otwierała jednak oczu. Przez cały czas, kiedy Luke prowadził rozmowę, serce biło mu jak szalone. Kobieta przypadkowo dotknęła jego ręki. Chciała cofnąć dłoń, ale Luke lekko ją przytrzymał. Isabelle pogładziła go po policzku.
- Obiecaj mi, że już nigdy nie odejdziesz.
- Nie mam zamiaru. Kocham cię jeszcze bardziej, niż wcześniej. - wyznała Kobieta. Serce Luke'a zabiło mocniej.
- Nie wiem, czy się da, ale ja też. - powiedział Luke, a następnie najdelikatniej, jak potrafił, pocałował Isabelle w usta.
Całej tej sytuacji przyglądała się Aurelia. Była naprawdę wzruszona szczęściem Rodziców. Nagle poczuła lekkie ukłucie w środku głowy. Wiadomość . Od Ojca.
"Ona nie jest jeszcze na to gotowa, kochanie. Idź, ona nie może wiedzieć, że jej dzieci żyją . Na razie to dla niej za dużo."
Eh, staruszek ma sklerozę. I mowa zaledwie o tym, że zapomniał o tym, że Isabelle też jest wrażliwa na moc, jak i o tym, iż zapomniał, kto właściwie przywiózł Aurelię do Rebelii No i oczywiście uwolnił z celi. A raczej uwolniła.
Kiedy Luke oderwał się od ust Isabelle, podbiegła do niej Aurelia.
- Mamo! - krzyknęła, tuląc się.
- Aurelio. - kobieta odwzajemniła uścisk.
- Dlaczego nie widzisz?
- To tylko chwilowe. Właściwie widzę, ale nie mogę otwierać oczu. Potem mnie wyleczą. Wyjdę za jakieś pięć dni.
CZYTASZ
Where are you?
Fanfiction" -Nie możesz - powiedziała Rey. -Niby dlaczego? Renom nikt niczego nie zabrania. - Kylo patrzył na nią ciemnym i pełnym nienawiści wzrokiem. -Nie masz wyjścia. Nie możesz. Wszyscy zginiecie, to tylko kwestia czasu. Możesz tu zostać, lub pójść ze...